środa, 22 grudnia 2010

Błazen - Christopher Moore

Tytuł: Błazen
Autor: Christopher Moore
Wydawnictwo: Wydawnictwo MAG
Data wydania:  marzec 2009
Liczba stron: 400

Moja opinia:
Książki Christophera Moorea wielokrotnie przyciągały mój wzrok swoimi, dość nietypowymi okładkami i humorystycznymi opisami z tyłu.  Mimo to, nigdy nie zdecydowałam się na ich zakup. Dopiero kilka dni temu, za namową Magdy, pojawiła się na mojej półce pierwsza pozycja Moorea, jaką miałam zamiar przeczytać – "Błazen".

Moore w swojej książce wziął na ząb parodii i satyry jedno z najsłynniejszych dzieł Shakespeare’a - "Króla Lir". W książce pojawi się więc ów legendarny król Lir, jego trzy córki, wątek z podziałem  królestwa itd. – kto czytał ten wie. Kto nie czytał – cóż … na co jeszcze czekasz? Wracając jednak do "Błazna", a raczej błazna. Dokładniej do błazna Kieszonki, ponieważ on w tej wersji jest głównym bohaterem. Bohaterem mającym to "szczęście", że 90% postaci występujących w książce ma ochotę go zabić. Delikatnie mówiąc. I w sumie im się nie dziwię. Też chętnie nabiłabym jego głowę na pikę albo rozwiesiła jego trzewia na kandelabrze gdyby to mnie nazwał, tutaj cytat "Ty nicponiu, suczy synu! (…) Ty śmierdzące łajno, które wyleciało z pryszczatej dupy ladacznicy z zajęczą wargą". Tak, to cały Kieszonka i jego wyszukane, czarne poczucie humoru.

To właśnie humor jest chyba najbardziej istotny w książce. Co prawda można się w niej doszukać kilku ideologicznych uwag, prawienia morałów i smutnych wniosków ale to wszystko przyćmione jest przez język i sposób prowadzenia dialogów przez bohaterów (często w różnych pozycjach z uwzględnieniem obojga płci). Co tu dużo mówić. W książce mamy do czynienie z obleśnym, wulgarnym i sprośnym humorem. Bezeceństwa i rozpusta są na porządku dziennym a autor nie miał oporów, żeby je barwnie i skrzętnie opisać.

Całą tą kpiną i dworskimi intrygami kieruje właśnie Kieszonka, który zręcznie pociąga z sznurki, mając do pomocy cięty język,  Śliniaka – swojego zidiociałego ucznia, jak również trzy  wiedźmy i mówiącego rymowankami ducha (zawsze jest cholerny duch). Fabuła mknie do przodu, trupy ścielą się gęsto, wojna jest murowana a my możemy tylko dać się porwać w sam środek tego  szaleństwa.

Mimo wszechobecnego chamstwa i chędożenia, jest to naprawdę dobra i zabawna lektura. Myślę, że od czasu do czasu można sobie pozwolić na porzucenie swojej moralności i cnotliwości, czytając taką książkę i zanurzając  się w obscenicznym absurdzie. Zdecydowanie sięgnę po kolejne pozycje tego autora , a samego "Błazna" mogę polecić osobą, którym nie straszne jest  takie obcesowe i  rubaszne poczucie humoru. Dodatkowo, weźcie sobie do serca ostrzeżenie zawarte na początku książki.

"Opowieść to sprośna a rubaszna, ohydne gwałty, morderstwa, okaleczenia, zdradę i klepanie po tyłku ukazująca. Wulgarności i bluźnierstw w księdze tej zawartych świat jeszcze nie widział, jako też podobnego nagromadzenia dziwnej gramatyki, bezokoliczników i okazjonalnej masturbacji. Drogi Czytelniku, gdyby Cię to turbowało, księgę tę z dala omijać radzimy, chociaż chcemy Cię jeno zabawić, afrontu nie czyniąc. Jeśli przeto zabawę w podobnych księgach odnajdujesz, trafiłeś na historię zaiste doskonałą."

Nic dodać, nic ująć. Mogę tylko polecić ;)

Przeczytana: 21.12.2010
Moja ocena: 5/6

###
Jeśli chodzi o moje porównanie twórczości Moorea z twórczością Pratchetta (dlatego sięgnęłam po lekturę „Błazna”), nie jestem jeszcze w stanie tego zrobić. Jedna przeczytana książka tego pierwszego to stanowczo za mało, aby zdecydować czy Moore dorasta do pięt Pratchettowi  ;)

7 komentarzy:

  1. Fajna recenzja :) Wiedziałam, że Moore się spodoba :) Teraz polecam "Brudną robotę" albo z innej, wampirzej, beczki "Krwiopijców", czyli sagę Love Story ;)

    Ja Pratchetta obiecuję wkrótce ruszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nic Moore'a nie czytałam i nie wiem czy chcę. "Błazen" wydaje się skrojony na moją miarę, ale skoro rzucane jest podobieństwo do Pratchetta - prędzej przeczytam właśnie jego. Trochę przez szacunek dla starszego brata, który ma wszystkie jego książki i garść nawet w oryginale.

    A tak przyglądając się recenzji, to bardzo mi się podoba. Jeju, jak ja w jestem w tyle z Szekspirem.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja i tak uważam, że najlepsi są "Krwiopijcy".;) "Błazen" to dopiero pieśń przyszłości - na razie czeka na swoją kolej "Baranek". Ta wulgarność to jak dla mnie ogromny minus. Zwłaszcza, że Pratchett udowodnił mi, że i bez niej może być zabawnie. Ale będę twarda, bo mimo wszystko styl i humor Moora bardzo mi się podobają.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie - podobnie jak Moreni najbardziej podobają się "Krwiopijcy", chociaż "Wyspa wypacykowanej kapłanki miłości" też była fajna. Teraz czekam na "Ssij, mała ssij" - mam zamówioną w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda
    Dziękuję bardzo :) tak, podobało się i niedługo na pewno sięgnę albo po "Brudną robotę" albo po "Krwiopijców"

    Agna
    O! Ja, jako wielka fanka Pratchetta, polecam go z całego serca i duszy ;)A jeżeli chodzi o podobieństwo, za mało jeszcze książek Moorea przeczytałam, żeby się na ten temat wypowiedzieć ;)

    Moreni, beatrix73
    Ja po "Krwiopijców" dopiero sięgnę ;) jak i po inne pozycje Moorea

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś nie wydaje mi się , żeby to było dla mnie :)
    Ale ciekawa recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Elina
    Skąd taka myśl? ;)

    Dzięki wielkie za odwiedziny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń