Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polecam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polecam. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 grudnia 2016

Kosiarz - Terry Pratchett

"[mowa o nieumarłym Windle Poonsie]
- Musimy go zmusić, żeby przeszedł po wodzie.
- Co? - zdziwił się dziekan.
- Przejść po wodzie. Nieumarli tego nie potrafią.
(...)
- Ale za życia też nie umiał chodzić po wodzie - zauważył z powątpiewaniem dziekan.
- Rzeczywiście. To bez sensu.
- Bieżącej wodzie - uzupełnił nagle wykładowca run współczesnych. - To ma być woda bieżąca. Przepraszam. Nie mogą nad nią przejść.
- Aha...
- Ale ja też nie umiem przejść nad bieżącą wodą - oświadczył dziekan.
- Nieumarły! Nieumarły! - zawołał kwestor, który z wolna tracił zmysły."

"Kosiarz" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 11/41


#



2002 rok? Tak, chyba tak. Moje początki z fantastyką. Wakacje, luźne rozmowy o Tolkienie. Pada pytanie "A Pratchetta znasz? Nie? To jutro podrzucę Ci jedną książkę. Musisz przeczytać." To właśnie od tej pozycji zaczęła się moja przygoda z sir Terrym Pratchettem.  Od pryzmy kompostu, Billa Bramy, magów i porów :D Grzesiu, wątpię, żebyś kiedykolwiek to przeczytał, ale dzięki Ci wielkie! 

niedziela, 18 grudnia 2016

Ruchome obrazki - Terry Pratchett


"Ostatnio zbyt wiele było starć między różnymi obrządkami magii. Dlatego, dla odmiany, najstarsi magowie zgodzili się, że Uniwersytet potrzebuje spokoju, by przez kilka miesięcy mogli knuć swoje spiski i intrygi w ciszy i bez przeszkód. Po przestudiowaniu akt odkryto, że niejaki Ridcully Bury, kiedy w zadziwiająco młodym wieku dwudziestu siedmiu lat osiągnął poziom maga Siódmego Stopnia, porzucił uczelnię i wyjechał, by doglądać rodzinnych posiadłości gdzieś na wsi.

Wydawał się idealny.
- Odpowiedni człowiek - uznali wszyscy. - Nowa miotła. Nowe porządki. Wiejski mag. Powrót do natury, do korzeni magii... Wesoły staruszek z fajką i błyszczącymi oczami. Taki co potrafi jedno zioło odróżnić od drugiego, taki co idzie przez las, a każdy zwierz jest mu bratem. Te rzeczy. Sypia pod gwiazdami jak nic. Nie zdziwimy się, jeśli wie, co mówi wiatr. Można się założyć, że zna imię każdego drzewa. I jeszcze rozmawia z ptakami.
Wysłano gońca. Ridcully Bury westchnął, poklął trochę, w warzywniku znalazł swoją laskę, służącą za podpórkę stracha na wróble, i wyruszył.
(...)
A potem Ridcully Bury przybył i okazało się, że rzeczywiście rozmawia z ptakami. Właściwie to krzyczy na ptaki, a krzyczy zwykle "Trafiłem cię, draniu!".

"Ruchome obrazki" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 10/41

###

W ciągu tych kilku, kilkunastu (?) lat, które minęły od mojej ostatniej lektury tej pozycji, książka dużo zyskała w aktualnym odbiorze. Pratchett, dokładnie taki, jakiego uwielbiam :)

wtorek, 1 listopada 2016

Eryk - Terry Pratchett


"Wszystkie księgi magiczne żyją własnym życiem. Niektórym co bardziej energicznym nie wystarcza przykucie łańcuchem do półki: trzeba je przybijać albo zamykać między stalowymi płytami. Czy też, w przypadku tomów poświęconych seksowi tantrycznemu dla poważnych koneserów, trzymać w lodowatej wodzie, by nie wybuchły płomieniem i nie przypaliły szarych, gładkich okładek."

"Eryk" Terry Pratchett


WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 9/41

niedziela, 4 września 2016

Straż! Straż! - Terry Pratchett

"Miasto jest jak... jak... jak... Coś. Kobieta. Kobieta... Właśnie. Kobieta. Rycząca, wściekła, wielusetletnia. Ciągnie cię, pozwala się tego... kochać, a potem kopie cię w... w... w to tam. To tam w gę­bie. Język. Migdałki. Zęby. To właśnie robi. Jest jak... no, pani pies. Szczeniaczka. Kwoka. Suka. A potem ją nienawidzisz i kiedy już my­ślisz, że wyrzuciłeś ją... je... ze swojego, swojego czegośtam, wtedy akurat otwiera przed tobą wielkie, bijące, przegniłe serce i wytrąca cię z rowu... rów... równo... czegoś. Wagi. Właśnie. To jest to. Czło­wiek nigdy nie wie, na czym stoi. Leży. I tylko jednego jest pewien: nie może jej opuścić. Bo jest... bo jest twoja, jest wszystkim, co masz, nawet w rynsztoku..."

"Straż! Straż!" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 8/41

###

"Straż! Straż!", to jedna z moich ulubionych książek sir Terry'ego. Wszytko to, za co kocham Pratchetta, można tutaj znaleźć w najlepszym wydaniu - humor, dialogi, bohaterowie i opisy. Jest to także znakomity początek podcyklu o Straży Miejskiej Ankh-Morpork. Według mnie, to również dobra pozycja na rozpoczęcie przygody ze Światem Dysku.  

sobota, 13 sierpnia 2016

Wiedźmin Geralt z Rivii - Andrzej Sapkowski

Książki bumerangi - macie takie? Książki, do których wracacie po jakimś czasie? Książki, które przeczytać raz, to za mało? Książki, które czytaliście już trzy, cztery, n razy? Ja mam kilka takich pozycji, głównie ze Świata Dysku Pratchetta. I jest jeszcze jeden taki cykl ...

piątek, 15 lipca 2016

Piramidy - Terry Pratchett ... i dylemat czytelniczy.



"Król pokiwał głową.
- A co robią kapłani? - zapytał.
- Widziałem, jak wrzucają się nawzajem do rzeki.
Król znowu kiwnął głową.
- To chyba dobrze - doszedł do wniosku. - Wreszcie odzyskali rozsądek."
"Piramidy" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 7/41












###

Ok, to chyba ten moment. Nie żebym się nudziła. Absolutnie. To prawdziwa czytelnicza frajda przeżywać te historie jeszcze raz ... i to chronologicznie ;) Jednak za mną siedem książek sir Terry'ego z rzędy i chyba czas na małą odskocznię. Tylko na co się zdecydować? Wszystkie pozycje kuszą ;)

sobota, 9 lipca 2016

Świat Dysku od deski do deski ... aktualny status.

16 czerwca 2016 r.


"Łatwo było mówić o czystej logice i o tym, jak cały Wszechświat podlega zasadom tej logiki oraz harmonii liczb. Fakty jednak były takie, że dysk – co każdy widział – płynął w przestrzeni na grzbiecie wielkiego żółwia, a bogowie mieli w zwyczaju odwiedzać domy ateistów i wybijać im szyby."
"Kolory magii" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 1/41

sobota, 8 marca 2014

Spryciarz z Londynu - Terry Pratchett

Tytuł: Spryciarz z Londynu
Tytuł oryginału: Dodger
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania polskiego: kwiecień 2013
Liczba stron: 416

Dodger żyje z tego, co znajdzie w kanałach dziewiętnastowiecznego Londynu. To gość: kocha całą swoją dzielnicę, większość swoich ziomków i bardzo niewielu policjantów. A w zasadzie - żadnego policjanta. Prawdziwy z niego Pan "nic nie wiem, nic nie słyszałem, w ogóle mnie tu nie było".

Chłopaka zna każdy, kto jest nikim, a nie zna nikt, kto jest kimś. W zasadzie tak powinno być i jest... do chwili, gdy pewnej deszczowej nocy ratuje z rąk oprawców samotną dziewczynę. Tyle że ta samotna ma męża, jednego z tych, którzy są kimś. Odtąd świat nieznacznie przyspiesza, a Dodgera pragnie bliżej poznać wielu ciekawych ludzi: milionerzy, politycy, policjanci, książęta i zawodowi zabójcy.

Cóż, napisanie kilku zdań na temat tej książki zajęło mi chyba tak samo dużo czasu, jak jej przeczytanie. I nie chodzi o to, że książka była nudna, a ja nie bardzo wiedziałam, co mogę o niej powiedzieć. Wręcz przeciwnie. Lektura „Spryciarza z Londynu” była dla mnie niczym trufla w czekoladzie, którą człowiek chce się delektować jak najdłużej. Sir Terry potrafi pisać w tak wyrafinowany sposób, że każde zdanie to prawdziwa literacka perełka. Jego porównania, humor (tutaj dość subtelny), przypisy … ogólnie jego styl pisarski nie ma sobie równych. Czytając Dodgera w mniejszym stopniu skupiałam się na akcji, ponieważ w większym zachwycałam się z jaką lekkością i swobodą pan Pratchett potrafi bawić się słowami i tworzyć tak oryginalne zdania, które składają się na absorbującą fabułę.

piątek, 17 stycznia 2014

Elantris - Brandon Sanderson

Tytuł: Elantris
Tytuł oryginału: Elantris
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: Mag
Data wydania polskiego: maj 2007
Liczba stron: 683

Wrocław. Knajpa Schody Donikąd. Impreza urodzinowa kumpla. Rozmowa schodzi na temat bardzo mnie interesujący. Książki. Pada nazwisko. Brandon Sanderson. Gdzieśtamkiedyścośsłyszałam. „Co? Nie czytałaś?” P. wali monolog jakiż to genialny autor, ach! Och! Już chce mi streszczać jego książki. Uspokajam, że „tak, tak. Na pewno sięgnę”. Kiedyś … Mija miesiąc, dwa … a pan Sanderson razem z P. siedzą mi w głowie i smęcą „obiecałaś, obiecałaś. Obiecałaś!”. Dobrze! Niech będzie! W ręce wpada mi „Elantris”

niedziela, 12 stycznia 2014

Przeczytane, warte wspomnienia ... cz.3

To już ostatnia porcja książek, o których chciałam Wam wspomnieć. Mam nadzieję, że udało mi się kogoś z Was zachęcić lub zmotywować do sięgnięcia po niektóre pozycje :)

###

Tytuły: „Nawałnica mieczy, część 2: Krew i złoto”, „Uczta dla wron, część 1: Cienie śmierci”, „Uczta dla wron, część 2: Sieć spisków”, „Taniec ze smokami, część 1”, „Taniec ze smokami, część 2”
Autor: George R. R. Martin


Grę o tron pochłonęłam. Od razu po niej pożarłam Starcie królów. Na deser zaserwowałam sobie „Nawałnica mieczy, część 1: Stal i Śnieg” … niestety dostałam wielkiej niestrawności, która trwała ohoho! Dopiero po ponad 3 latach wróciłam do serii i ... olaboga! .. dzieje się w następnych częściach, i to jak! Niespodziewane zwroty akcji, intrygi, nietuzinkowi bohaterowie i znakomicie wykreowany świat. Saga Pieśń Lodu i Ognia to zaiste fantastyczna perełka, którą z całego serca polecam.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Przeczytane, warte wspomnienia ... cz.2

Nastęne przeczytane przeze mnie książki, o których warto wspomnieć.

###

Tytuły: „Splątane sieci”, „Niewidzialny Pierścień”, „Przymierze Ciemności”, „Pani Shaladoru”
Autor: Anne Bishop


Kolejne części cyklu Czarne Kamienie – „Splątane sieci”, tom V, „Niewidzialny Pierścień”, tom VI, „Przymierze Ciemności”, tom VII i „Pani Shaladoru”, tom VIII. Ponowne spotkanie ze starymi znajomymi, jak i zupełnie nowymi postaciami, które równie mocno przypadły mi do gustu. Książki pani Bishop jak zwykle trzymają wysoki poziom. Zawarta w nich brutalność i przemoc jest równoważona przez piękne przykładny miłości i przyjaźni. Bardzo lubię tę mieszankę, zaserwowaną przez autorkę, jej styl, wykreowany świat, bohaterów. I humor.

sobota, 28 grudnia 2013

Przeczytane, warte wspomnienia ... cz.1

W czasie mojej nieobecności zdarzyło mi się przeczytać naprawdę dobre książki. Nie jestem w stanie napisać o wszystkich pozycjach, ale o niektórych chciałabym wspomnieć.

###

Tytuły: „Chemia śmierci”, „Zapisane w kościach”, „Szepty zmarłych”
Autor: Simon Beckett



Cóż, książki pana Beckett zaczęłam czytać od 3 części, „Szepty zmarłych”. Można i tak. Choć popsuło mi to kilka niespodzianek (zwłaszcza w „Zapisane w kościach”), byłam zachwycona tymi pozycjami. Świetne książki, niesamowity klimat, trzymająca w napięciu fabuła. Po prostu nie można się od nich oderwać. Czwartą odsłonę cyklu, „Wołanie grobu”, również przeczytałam, jednak książka mnie rozczarowała, była przeciętna.

niedziela, 13 listopada 2011

Ciężar milczenia - Heather Gudenkauf

Tytuł: Ciężar milczenia
Autor: Heather Gudenkauf
Wydawnictwo: MIRA
Data wydania polskiego: kwiecień 2010
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: "The Weight of Silence"
Data wydania oryginału: 2009
Tłumaczenie: Hanna Hessenmüller

Moja opinia:
Heathher Gudenkauf to amerykańska pisarka, która ma na swoim koncie na razie dwie powieści, a obecnie pracuje nad trzecią. Pomimo niezbyt pokaźnego dorobku literackiego może się już pochwalić tym, że została nominowana do nagrody Edgar Award, a jej debiutancka powieść „Ciężar milczenia” trafiła na listę bestsellerów New York Times’a. Jednak różnie z tymi bestsellerami bywa i książki, którym przysługuje takie miano, często okazują się przeciętnymi pozycjami. Czy było tak i w tym przypadku?

„Ciężar milczenia” opowiada o zaginięciu dwóch siedmioletnich dziewczynek – Calli i Petry. Calli Clark od 4 roku życia cierpi na mutyzm wybiórczy. Co sprawiło, że zupełnie zdrowa dziewczynka nagle przestała mówić? Czy przeszła ona jakieś traumatyczne przeżycie? A może była ona świadkiem jakiś koszmarnych zdarzeń? Z kolei Petra Gregory to pogodna i rozgadana osóbka, której nie sposób nie lubić. Stała się ona najlepszą przyjaciółką Calli, a także jej głosem. Oprócz wielkiej przyjaźni, dziewczynki łączy coś jeszcze - obie zaginęły tej samej nocy. Czy poszły one na własną rękę do lasu, gdzie często się bawiły? A może ktoś je do tego zmusił? Porwał je, uprowadził? Czy ich zniknięcie powiązane jest z nierozwiązaną sprawą dotyczącej małej Jenny McIntire, która została porwana, zgwałcona i brutalnie zamordowana? Czy za ich zniknięcie odpowiada ta samo osoba? 

„Ciężar milczenia” to nie tylko opowieść o rozpaczliwych poszukiwaniach zaginionych dziewczynek. To historia również o mrocznych zdarzeniach z przeszłości, a także o niezwykłej przyjaźni dwóch bartnich dusz, z których jedna jest głosem drugiej. To historia życia w toksycznym związku u boku agresywnego męża, jak również historia życia u boku kochającej, ale dużo młodszej i rozpaczliwie pragnącej potomstwa żony. „Ciężar milczenia” to wielowątkowa opowieść, przepełniona emocjami i osadzona w atmosferze nieustannego napięcia i lęku. 

Już po przeczytaniu Prologu wiedziałam, że nie będzie to tylko zwykła, przeciętna książka z przewidywalną fabułą. Autorce już od samego początku udało się przykuć moją uwagę i zaciekawić mnie, a z każdą kolejną stroną coraz bardziej w ciągałam się w tą niezwykłą, tajemnicza i przede wszystkim bardzo niepokojącą historię. Pani Gudenkauf w swojej powieści stworzyła niesamowity, trzymający w napięciu klimat, który idealnie pasuje do opisywanych przez nią wydarzeń.

Bardzo ciekawy jest również sposób prowadzenia narracji, ponieważ autorka daje głos swoim postacią, takim jak: Antonina - mama Cali, zastępca szeryfa Louis, Martin Grgory - ojciec Petry, Ben Clark - brat Calli oraz samej Petrze. Oprócz tego, że relacjonują oni przebieg wydarzeń ze swojego punktu widzenia, często raczą nas historiami z przeszłości. Dzięki temu możemy lepiej poznać te osoby, zrozumieć motywy, które nimi kierują. Możemy na niektóre sprawy czy sytuacje spojrzeć szerzej. Oprócz tego jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że narracja jest jednym z ciekawszych elementów tej powieści. Otóż w rozdziałach, w których towarzyszymy Cali, narracja z pierwszo zmiana się na trzecioosobową. Jest to niezwykle sugestywny zabieg,  który jeszcze bardziej podkreślić charakter i dramatyzm tej postaci.

„Ciężar milczenia” to naprawdę bardzo dobrze napisany i trzymający w nieustannym napięciu thriller psychologiczny. Ciekawe sylwetki bohaterów, zaskakujące zwroty akcji, panująca w książce atmosfera - to wszystko składa się na znakomitą i wartą przeczytania lekturę.

Moja ocena:5/6

###
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Mira oraz portalowi Sztukater.

###

Witam Was nieśmiało po bardzo dłuuuugiej przerwie :)

sobota, 27 sierpnia 2011

Pałac tajemnic - Agnieszka Pietrzyk

Tytuł: Pałac tajemnic
Autor: Agnieszka Pietrzyk
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: maj 2011
Liczna stron: 252


Moja opinia:
Ponary to mała wieś na Mazurach.  Znajduje się w niej pałac wzniesiony w XVI wieku przez Schultza von Aschenrode. W końcu XVII wieku majątek kupił Friedrich von der Groeben, pruski arystokrata i dowódca wojsk cudzoziemskich w armii króla Jana III Sobieskiego. Ponary pozostały własnością Groebenów do 1945 r. Podobno po wkroczeniu Rosjan Benita von der Groeben, matka ostatniego właściciela, rozegrała z sowieckim oficerem partię szachów, po czym została rozstrzelana. To właśnie w tych murach, które widziały nie jedno, pani Agnieszka Pietrzyk umiejscowiła akcję swojego kryminału pt. „Pałac tajemnic”.


Alicja Prus, młoda pisarka, wynajmuje mieszkanie w pałacu w Ponorach. To tam dwa miesiące wcześniej miała miejsce okrutna zbrodnia. Ktoś zamordował rosyjskie małżeństwo Reznikowów, a ich nastoletnia córka zniknęłam bez śladu. Alicja ma zamiar napisać książkę o tym zabójstwie i w tym celu przeprowadza z lokatorami pałacu rozmowy, aby dowiedzieć się czegoś więcej o tragedii, jaka się wtedy rozegrała i zdobyć informacje na temat rosyjskiej rodziny. Czy zbierając materiały do swojej powieści wpadnie ona na jakiś trop, który wskaże jej, kim jest morderca Reznikowów? I czy odkryje jaki los spotkał ich zaginioną córkę?


Przyznam szczerze, że z pewnymi obawami sięgałam po tę pozycję. Nieznana mi autorka i tematyka daleka od fantastyki, którą czytam na co dzień. Jednak opis książki bardzo mnie zaintrygował, a miejsce akcji – stary pałac, dodatkowo przemawiało za tym, abym dała szansę tej historii. I to była słuszna decyzja.


Przede wszystkim, tej książki się nie czyta. Czy pochłania? Pewnie tak, ponieważ jej lektura zajęła mi jedno popołudnie i wieczór. Jednak pochylając się nad jej kartami miałam wrażenie, że bardziej słucham tajemniczych opowieści mieszkańców pałacu, niż czytam kolejne karty powieści. Teraźniejsze wydarzenia stanowiły jakby tło i wstęp do relacji lokatorów z wydarzeń bezpośrednio poprzedzających morderstwo Reznikowów, aż do momentu odnalezienia ich ciał. Z rozmów Alicji z kolejnymi osobami i z opowiadanych przez nich historii dowiadywałam się czegoś nowego, podejrzenia padały na nowe osoby lub wykluczały kogoś z kręgu podejrzanych. Pani Pietrzyk udało się stworzyć błyskotliwą i absorbującą intrygę, która trzyma w niepewności do samego końca. 


Kolejną mocną stroną „Pałacu tajemnic” są bohaterowie. Mogłoby się zdawać, że to zwykli ludzie, jakich można spotkać na co dzień. Nauczyciel historii, samotna matka po przejściach, drobny gangster z ciężarną dziewczyną, rodzina z czwórką dzieci, urzędniczka, profesor uniwersytecki, staruszka, mieszkająca z kotem. Jednak czy są oni na pewno tacy, jacy się wydają? A może skrywają jakieś mroczne sekret? Cały czas nie byłam tego pewna i zastanawiałam się czy ktoś z nich tylko udaje, gra, naprowadza na fałszywy trop. Za tak doskonałe kreacje bohaterów, uważam, że pani Agnieszce należą się brawa.


Sekrety, tajemnice, wstrząsająca zbrodnia, niesamowity i mroczny klimat, dodatkowo ciekawe portrety psychologiczne bohaterów – to wszystko znajdziecie w „Pałacu tajemnic” Agnieszki Pietrzyk. Jest to chyba jeden z najlepszych kryminałów, jakie zdarzyło mi się przeczytać, czy obejrzeć. Autorka napisała niebanalną historię, w której napięcie rośnie z każda kolejną stroną. A wszystko to dzieje się w starym pałacu, pełnym ciemnych zakamarków i w aurze ponurych, jesiennych dni. 


Moja ocena: 5/6


###



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika oraz portalowi Sztukater.

poniedziałek, 25 lipca 2011

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka) - Antologia Klasycznej Science Fiction

Tytuł: RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka). Antologia Klasycznej SF
Wybór: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 468
Tłumacze: Lech Jęczmyk, Zofia Uhrynowska-Hanasz, Piotr W. Cholewa, Jolanta Kozak, i inni

Moja opinia:
Lech Jęczmyk – miłośnikom science fiction nie muszę przedstawiać tego pana. Niewtajemniczonym powiem, że jest on znakomitym redaktorem i tłumaczem, a także wybitnym znawcą fantastyki naukowej. To właśnie pan Jęczmyk dokonał wyboru opowiadań, które wchodzą w skład antologii klasycznej science fiction „Rakietowe Szlaki”.



W pierwszym tomie serii znalazło się 20 opowiadań, które powstały w tamtym stuleciu. Wśród autorów można wymienić takie sławy jak ... jak zacznę, to nie skończę. I może właśnie najlepiej i najsprawiedliwiej będzie jak wymienię wszystkich, ponieważ każdy z nich jest wybitnym pisarzem SF:

Varley John „Porwanie w powietrzu”
Lafferty R. A. „Najdłuższy obraz świata”
Watson Ian „Powolne ptaki”
Sturgeon Theodore „Skalpel Occama”
Bayley Barrington J. „Rejs po promieniu”
Tenn William „Bernie Faust”
Zacks Robert „Kontrolex”
Bilenkin Dymitr „To niemożliwe”
Aldiss Brian W. „Człowiek ze swoim czasem”
Jablokov Alexander „Strażnik śmierci”
Nagibin Jurij „Tajemniczy dom”
Kuttner Henry „Profesor opuszcza scenę”
Kupferberg Tuli „Tęsknota”
White James „Ubranie na miarę”
Sheckley Robert „Bitwa”
Zelazny Roger „Róża dla Eklezjastesa”
Le Guin Ursula K. „Ci, którzy odchodzą z Omelas”
Warszawski Ilja „Ucieczka”
Dickson Gordon R. „Mów mu, panie”
Wolfe Gene „Jak przegrałem II wojnę światową i pomogłem powstrzymać niemiecką inwazję”

Przemierzając „Rakietowe szlakach” poznamy inne światy i będziemy światkami pierwszego kontaktu lub odkrywcami, podążającymi w głąb Ziemi. Będziemy kantować pewnego frajera i tropić uwięzione duchy. Odwiedzimy tajemniczy dom, pełen pułapek, jak i wesołą rodzinę mutantów, która mieszka w Kentucky. Jako syn imperatora odbędziemy swoją podroż dojrzałości na starej Ziemi, by potem przegrać II wojnę światową i powstrzymać niemiecką inwazję. Jak widać tematyka opowiadań jest naprawdę zróżnicowana. Niektóre utwory są zabawne, niektóre tajemnicze, wszystkie dają do myślenia i posiadają niespodziewane zwroty akcji. Przyznam, że po przeczytaniu każdego, potrzebowałam chwili na zadumę, otrząśnięcie się lub na przemyślenie pewnych rzeczy.

Każdy tekst poprzedzony jest króciutkim wstępem, który przybliża tematykę danego utworu, niekiedy mówi na co warto zwrócić w nim uwagę lub zwiera jakieś ciekawostki. Dodatkowo po opowiadaniu mamy dłuższą notatkę na temat autora, jego twórczości i dzieł, jakie wyszły spod jego pióra. Dla mnie te dwa elementy są świetnym uzupełnieniem opowiadań, pozwalają je lepiej zrozumieć i uchwycić pewne niuanse, które takiemu amatorskiemu czytelnikowi science fiction jak ja, mogłyby umknąć. Na końcu zbioru znajduje się „Kilkutomowa encyklopedia” mówiąca o tym czym była i jest fantastyka i science fiction, a także o tym  jak powstały „Rakietowe szlaki”, dlaczego są takie wyjątkowe.

Jak to zwykle bywa, w każdym zbiorze znajdują się opowiadania dobre jak i słabe. Zwykle. Ponieważ taka sytuacja nie ma miejsca w przypadku „Rakietowych szlaków”. Ja osobiście nie jestem w stanie wskazać żadnego opowiadania, które poziomem odstawałoby od reszty. Co więcej, nie jestem również w stanie wskazać takie, które byłoby najlepsze. Wszystkie zawarte tutaj teksty to prawdziwe perełki. Każde jedno tak samo dobre jak poprzednie, i wszystkie absolutnie genialne, błyskotliwe, pasjonujące.

Powiem szczerze – jestem tak bardzo oczarowana tą antologią, że trudno mi się sensownie wypowiedzieć na jej temat. W mojej opinii nawet w najmniejszym stopniu nie jestem w stanie przedstawić tego, jak fenomenalne opowiadania się tutaj znalazły. Na okładce możemy przeczytać „Stare jest pięknie”. Ja mam ochotę do tego dodać „Stare i cholernie jare!” (przepraszam za swój klatchiański).

Bardzo chciałabym podziękować panu Jęczmykowi, panu Wojtkowi Sedeńko, całej redakcji i tym wszystkim osobą, które przyczyniły się do wydania „Rakietowych szlaków”. Po zapoznaniu się z „Kilkutomową encyklopedią” wiem ile trudu Was to kosztowało. Należę do wspomnianego przez pana Wojtka nowego pokolenia i dzięki Wam odkryłam „czym science fiction była, jaki potencjał reprezentowała w minionym stuleciu”*.

Bez wątpienia sięgnę po kolejne tomy antologii. A Wy, kochani czytelnicy mojego bloga, również MUSICIE wyruszyć w tę fantastyczną podróż Rakietowymi Szlakami … Nie popuszczę ;-) 

Moja ocena: 6/6

* "Rakietowe szlaki, tom I", str. 463

piątek, 22 lipca 2011

Północ Południe, tom I - Elizabeth Gaskell

Wydawnictwo: Elipsa 
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 237
Tytuł oryginału: "North and South"
Data wydania oryginału: 1855 r.
Przełożyła: Magdalena Moltzan-Małkowska

Moja opinia:
Dopiero po 156 latach na polskim rynku pojawiło się pierwsze wydanie „Północ Południe” autorstwa Elizabeth Gaskell, angielskiej pisarka z czasów wiktoriańskich. W książce opisana została historia 19-letniej Margaret Hale, córki niezbyt zamożnego pastorostwa. Dziewczyna, po spędzeniu kilku lat u ciotki w Londynie, wraca do rodzinnego domu – małej i malowniczej wioski położonej na południu Anglii. Tam cieszy się urokami wiejskiego, spokojnego życia. Niestety, niezbyt długo. Ponieważ jej ojciec rezygnuje z posady, rodzina przenosi się do przemysłowego miasta Milton, gdzie Margaret poznaje nowy, robotniczy świat pełen biedy i niesprawiedliwości.

„Północ Południe, tom I” na pewno nie jest lekką i romantyczną powieścią, jak „Duma i uprzedzenie” Jane Austen, ani tragiczną i mroczną miłosną historią, jak „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte. Książka ma swój własny, poważny klimat. Jej karty przesiąknięte są dymem z fabryk, ludzką biedą i nieszczęściem. Pani Gaskell w swojej powieści ukazuje północ Anglii, z jej przemysłem i konfliktami trawiącymi społeczeństwo w dobie Rewolucji Przemysłowej. Ale można się w niej natknąć również na wesołe i pogodne akcenty, piękne i wzruszające ludzkie gesty. Jest to książka pełna kontrastów.

Osoby rządne akcji i miłosnych uniesień nie znajdą tego tutaj. Wszystko dzieje się spokojnie i bez pośpiechu. Autorka skupia się na rozmowach między bohaterami, na ich rozważaniach, przemyśleniach. Wątek miłosny jest słabo rozbudowany (przynajmniej w tym tomie), a fabuła  dotyczy bardziej miasta i jego mieszkańców.

Pani Gaskell udało się stworzyć bardzo ciekawe kreacje bohaterów. Każda postać ma swoją własną, barwną osobowość. Margaret - odważna i zadziorna panna, pan Thornton - inteligentny i przedsiębiorczy fabrykant. Czytając ma się wrażenie, że to naprawdę mogły by być prawdziwe osoby, z krwi i kości. Może tylko niekiedy ich postępowanie było dla mnie dziwne, egoistyczne, a czasami wręcz infantylne, ale przecież właśnie taką mentalność i taki sposób bycia prezentowali ludzie z tamtej epoki. Myślę, że Gaskell, jako pisarka żyjąca właśnie w czasach wiktoriańskich, stworzyła wierny portret ówczesnego społeczeństwa.

Książka napisana jest językiem typowym dla tamtego okresu. Bohaterowie wysławiają się w sposób dziś już niespotykany. Przyznam szczerze, że przy tak  napisanych pozycjach ciężko idzie mi oswojenie się z dawnym sposobem mówienia. Tak było i w tym przypadku. Dodatkowo ciasno zadrukowane strony i mała czcionka, wymagały ode mnie dodatkowego skupienia podczas lektury. I właśnie wydanie „Północ Południe” w taki sposób przez polskiego wydawcę to duży minus tej pozycji. Tak, jak podzielenie jej na dwa tomu, czego zupełnie nie rozumiem.

„Północ Południe, tom I” Elizabeth Gaskell jest bez wątpienia powieścią, którą warto przeczytać. To bardzo dobrze napisana książka, która, mimo panującej w niej szarości, potrafi zaciekawić, wzruszyć i skłonić do zastanowienia się nad treściami w niej zawartymi. Z czystym sercem mogę polecić tę pozycję nie tylko miłośnikom powieści z czasów wiktoriańskich, ale także osobą takim jak ja, które naprawdę bardzo rzadko sięgają po tego typu literaturę.

Moja ocena: 5/6

###

Książkę otrzymałam od serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję :)


sobota, 25 czerwca 2011

Spójrz na mnie - Yrsa Sigurdardóttir

Tytuł: "Spójrz na mnie"
Autor: Yrsa Sigurdardóttir
Wydawnictwo: MUZA SA
Data wydania polskiego: maj 2011
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: "Horfðu á mig "
Data wydania oryginału: 2009 r.
Tłumaczenie: Jacek Godek


Moja opinia:
„Spójrz na mnie” to kolejna powieść kryminalna, autorstwa islandzkiej pisarki Yrsy Sigurdardóttir, opowiadająca o perypetiach elokwentnej i pewnej siebie prawniczki Tory. Książka, która w tym roku ukazała się nakładem wydawnictw MUZA, zaczyna się dość mocnym i przyprawiającym o ciarki na plecach prologiem.

8 stycznia 2008 roku. Życie Berglind oraz jej męża zmieniło się na zawsze, kiedy w wypadku samochodowym zginęła młoda dziewczyna, która podczas ich nieobecności miała się opiekować ich synem, Peturkiem. Od tamtego czasu w ich domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. W pokoju dziecinnym robiło się chłodno, zabawki poruszały się same, a rozrzucone ubrania rano leżały poskładane. Peturek często budził się przerażony w nocy, ale uspokajał rodziców mówiąc „Nie musieliście się budzić, Magga mnie pilnuje”. Czyżby ich dom został nawiedzony przez duch tragicznie zmarłej dziewczyny, która po śmierci w dalszym ciągu chce się opiekować chłopcem?

4 stycznia 2010 roku. Zamknięty oddział psychiatryczny w Song, Islandia. To tutaj trafiają skazani zmagający się z problemami psychicznymi. To tutaj musi udać się Tora, aby spotkać się z jednym z nich, Josteinnem Karlssonem, który zwrócił się do niej z prośbą o pomoc w sprawie rewizji wyroku. Patrząc na życiorys mężczyzny, Tora jest pewna, że to spotkanie nie będzie należało do przyjemnych, ponieważ Josteinn to brutalny i okrutny pedofil, skazany na dożywotni pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Spotkanie okazuje się jeszcze dziwniejsze, ponieważ Karlsson nie chce, aby Tora zajęła się rewizją jego wyroku, tylko sprawą Jackoba, dwudziestokilkuletniego chłopaka z zespołem Downa, oskarżonego i skazanego za podpalenie ośrodka rehabilitacyjnego, w którym kiedyś przebywał. W pożarze zginął jeden pracownik oraz czworo upośledzonych pensjonariuszy, wśród nich młoda dziewczyna w śpiączce, która – jak się okazało – była w ciąży. Sprawa została szybko zamknięta, a Jackob uznany za winnego. Ale czy ten niepełnosprawny chłopka był w stanie dopuścić się takiego czynu? Tora nie jest o tym przekonana, dlatego postanawia przyjrzeć się wszystkiemu. Tym bardziej, że w czasie jej śledztwa pojawia się coraz więcej zaskakujących wątków oraz mrocznych tajemnic.

Pani Yrsa w swojej książce świetnie poprowadziła wątek kryminalny. Podczas dochodzenia Tory co jakiś czas pojawiały się nowe szokujące informacje, poszlaki. Tajemnicze rysunki, dziwne smsy, zaginiona pensjonariuszka ośrodka. Przyznam się szczerze, że nie byłam w stanie rozgryźć, o co dokładnie w tym wszystkim może chodzi i kto może za tym stać. Niektóre na pozór nie związane ze sobą rzeczy, na końcowych kartach powieści zaczynały jednak w końcu do siebie pasować, a zakończenie zaskakiwało, tak jak powinno mieć to miejsce w dobrze napisanym kryminale.

„Spójrz na mnie” to bez wątpienia świetna i trzymająca w napięciu książka. Dodatkowo występujące w niej elementy horroru, pojawiające się w rozdziałach poświęconych duchowi młodej dziewczyny, napędziły mi niezłego strachu. Trzeba przyznać, że pani Yrsa potrafi budować napięcie, jak mało kto. W książce od pierwszych stron panuje mroczny i tajemniczy klimat, a niektóre historie naprawdę mną wstrząsnęły.

Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić w tej książce, było postępowanie głównej bohaterki, która czasami zapominała o pewnych rzeczach, by za kilkadziesiąt stron odkryć je na nowo. Mimo to jestem absolutnie oczarowana stylem autorki i jej pomysłami na fabułę. Pani Yrsa sprawiła, że mam wielką ochotę na jej kolejne książki i jeśli okażą się równie dobre jak ta, stanę się jej fanką.

Jeżeli macie mocne nerwy i ochotę na bardzo dobry kryminał, który już od samego początku przykuje Waszą uwagą, gwarantując zaskakujące zwroty akcji, „Spójrz na mnie” będzie dla Was idealną pozycją.

Moja ocena: 5/6

###

Recenzja opublikowana na portalu kobieta20.pl

środa, 22 czerwca 2011

W poszukiwaniu króla. Powieść o Inklingach - David C. Downing

Tytuł: "W poszukiwaniu króla. Powieść o Inklingach"
Autor: David C. Downing
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: "Looking for the King: An Inklings Novel"
Data wydania oryginału: 2010 r.
Tłumaczenie: Agnieszka Szurek

Moja opinia:
Co powiedzielibyście na możliwość spotkania pana Tolkiena lub Lewisa? Na możliwość podyskutowania z nimi przy kubku jabłecznika? Ja byłabym w piekło wzięta. I kiedy pojawiła się właśnie taka możliwość, co prawda tylko na kartach powieści, nie zastanawiałam się długo i czym prędzej sięgnęłam po „W poszukiwaniu króla” Davida C. Downinga.

Anglia, 1940 rok.
Tom McCord, młody Amerykanin, odwiedza miejsca związane z legendą o królu Arturze, aby zebrać informacje do swojej książki. Z kolei Laurę Hartman nawiedzają powtarzające się, zawsze takie same sny – śpiący król z lwem u stóp czy celtycki krzyż, wysoki jak latarnia. Tych dwoje, wspieranych przez Inklingów*, wyrusza razem w podróż do różnych zakątków malowniczej Anglii,  aby odszukać dowody na istnienie króla Artura i znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. [Tak mała sugestia - nie czytajcie opisu, znajdującego się z tylu książki, ponieważ (według mnie) za dużo zdradza.]

Prostota książki to jeden z jej atutów. Podczas lektury nie musiałam zachodzić w głowę, aby zrozumieć jakieś niewiarygodne teorie. Wszytko zostało przedstawione w bardzo jasny sposób i dzięki temu mogłam się skupić przede wszystkim na lekturze. Nie było tam zawiłych konfabulacji, misternych zagadek, tajnych spisków, poplątania z pomieszaniem. Owszem, do rozwiązania była pewna tajemnica, ale autor sprawił, że główni bohaterowie podążali „po nitce do kłębka”, nie tracąc czasu na rozwikływanie enigmatycznych łamigłówek.

Książka poza tym bardzo urzekła mnie swoim klimatem. Jej karty przesiąknięte były skrywaną od wieków tajemnicą, dysputami teologicznymi prowadzonymi przez „małą kompanię dobrych druhów”**, atmosferą oxfordzkiego środowiska, pięknymi krajobrazami Anglii. Autor potrafił sprawić, że naprawdę czułam, jakbym przebywała w tamtych miejscach, uczestnicząc w opisywanych wydarzeniach. Sprytne poprowadzenie akcji, które sprawiło, że z każdą kolejna strona dowiadywałam się coraz więcej, nie powaliło mi oderwać się od książki.

„W poszukiwaniu króla” ma również duchowy wymiar. Znalazło się tam sporo teologicznych rozważań na temat wiary, nawrócenia, mitu umierającego boga, a rozmowy te prowadzone były przez samych członków stowarzyszenia Inklingów.

I to był dla mnie najlepszy i wprawiający mnie w zachwyt element tej książki - możliwość „podsłuchania” rozmów prowadzonych przez samego Tolkiena, Lewisa czy Williamsa. Znalezienie się z nimi w pubie pod Orłem i Dzieckiem i uczestniczenie w jednym z ich co wtorkowych spotkań, w czasie których dyskutowali, wspominali lub czytali fragmenty pisanych akurat książek. Co więcej, pan Downing wykorzystał w swojej książce autentyczne zdania wypowiedziane czy napisane przez tych wielkich pisarzy. Materiał źródłowy z jakiego korzystał Downing jest naprawdę imponujący. Dawno nic nie wzbudziło u mnie takiej ekscytacji, jak czytanie tych fragmentów książki.

Tak więc jeśli macie ochotę dać się oczarować erudycji Lewisa, Tolkiena i Williamsa, wyruszyć w  podróż drogami Anglii w poszukiwaniu zaginionych artefaktów, poczuć nastrój oxfordzkiego środowiska – sięgnijcie po książkę „W poszukiwaniu króla” Davida C. Downinga. Tak jak jest to zaznaczone na okładce, tę pozycję czyta się jednym tchem.

Moja ocena: 5/6

* Inklingowie - nieformalna grupa oksfordzkich intelektualistów spotykających się w pubach w latach 30. i 40. XX wieku. Do Inkiingów należeli m.in. J.R.R. Tolkien, C.S. Lewis, Charles Williams.

** Lewis  nazywa swoich przyjaciół „małą kompanię dobrych druhów”: Zaskoczony Radością, s.35 [informacja znajduje się w przypisach „W poszukiwaniu króla”]

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Ostatnia Królowa - C.W. Gortner


Tytuł: "Ostatnia Królowa"
Autor: Christopher W. Gortner
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania polskiego: kwiecień 2011
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: "The Last Queen"
Data wydania oryginału: 2009 r.
Tłumaczenie: Alina Siewior-Kuś

Moja opinia:
Są takie książki, które sprawiają, że podczas czytania wsiąkam na amen. Zapominam o Bożym świecie, skupiając się wyłącznie na lekturze. Może się wtedy palić, walić, a moje koty mogę na mnie urządzać dzikie gonitwy, mnie i tak nic nie ruszy. Liczy się tylko pochłanianie kolejnych stron, łapczywie z wypiekami na twarzy. „Ostatni Królowa” należy właśnie do takich książek, podczas lektury których muszę przypominać sobie o oddychaniu.

„Ostatnia Królowa” to powieść historyczna, autorstwa C.W. Gortnera., która przenosi nas do XV-wiecznej Europy. Na jej kartach autor przybliża życie Joanny I Kastylijskiej, zwanej również Joanną Szaloną. Ta hiszpańska infantka była trzecim dzieckiem pary królewskiej Izabeli I Katolickiej i Ferdynanda II Katolickiego. W wieku 16 lat poślubiła Filipa I Pięknego i opuściła swoją ukochaną Hiszpanię by zamieszkać wraz z nim we Flandrii. Jej życie nie było jednak usłane różami.

Powieści historyczne mają to do siebie, że oprócz rozrywki czytelniczej, przybliżają nam realia epoki, w której dzieje się akcja danej pozycji. Przynajmniej powinny. „Ostatni królowa” świetnie wywiązuje się z tego zadania, a autor zasługuje na wielkie brawa. W naprawdę ciekawy i wyczerpujący sposób Gortner opisuje ówczesne zwyczaje, jakie panowały na poszczególnych dworach Europy, przybliża wydarzenia jakie miały wtedy miejsce. Myślę, że osoby interesujące się tym okresem historii będą usatysfakcjonowani, tym bardziej, że autor starał się trzymać faktów. Ponadto książka zachęca, przynajmniej w moim przypadku, do poszperania i dowiedzenia się czegoś więcej na temat Hiszpanii, jej zjednoczenia, historii, struktur społecznych, a także do przypominamy sobie kilku faktów historycznych na temat dziejów Anglii, Flandrii oraz Francji w XV wieku.

Postacie, pojawiające się w książce, były wyraziste, barwne, zapadające w pamięć. Każdą odbierało się inaczej, jednak czasami ich sposób postępowania był zbyt oczywisty i schematyczny, przez co troszkę irytujący. Niemniej jednak bohaterowie zostali dobrze nakreśleni, za co pan Gortner ma u mnie kolejnego plusa. Jeśli chodzi o postać Joanny, wywoływała ona u mnie różne emocje. Czasami miałam ochotę potrząsnąć nią krzycząc „Dziewczyno! Przejrzyj w końcu na oczy!”. Czasami szlochałam współczując jej z całego serca, by za chwilę podziwiać jej odwagę i determinację. Bez wątpienia nie miała łatwego życia. Mimo że była infantką Hiszpanii, arcyksiężną, przyszłą królową, dla innych możnych tamtego świata pełniła rolę pionka w grze o władzę, o tron, o jak największe wpływy. Zdawała sobie z tego sprawę i próbowała walczyć, poświęcając swoje szczęście, bycie z dziećmi, a ja w tej walce cały czas byłam za nią. A czy była szalona? O tym musicie zdecydować sami.

Największy plus, wielkie brawa i ukłony z mojej strony należą się jednak za styl, język i prowadzenie akcji, które sprawiły, że nie mogłam się wręcz oderwać od tej książki. Nie wiem kto kogo pochłaniał, ona mnie czy ja ją. Podczas lektury tej pozycji nic się nie liczyło … chociaż nie. Liczyły się tylko kolejne strony, wydarzenia, wątki. Na jej kartach znalazłam wszystko. Miłość, zdradę, przyjaźń, nienawiść. Do tego duża porcja intryg, knowań, ale także bezgranicznego oddania i poświęcenia. Wszystko to przeplatające się ze sobą, opisane niezwykle barwnym i plastycznym językiem. Dawno żadna książka nie podziałała tak silnie na moje emocje.

Podsumowując, „Ostatnia Królowa” jest świetną lekturą dla miłośników powieści historycznych, należących zwłaszcza do płci pięknej. Przenosząc nas do gorącej i dzikiej Hiszpanii lub spokojnej i zielonej Flandrii, dostarcza całej gamy czytelniczych wrażeń. To porywająca historia o ludzkich namiętnościach, którą naprawdę warto przeczytać.

Moja ocena: 5/6

###

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica oraz portalowi Sztukateria


środa, 13 kwietnia 2011

Szepty dzieci mgły i inne opowiadania - Trudi Canavan

Tytuł: "Szepty dzieci mgły i inne opowiadania" 
Autor: Trudi Canavan 
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: listopad 2010
Liczba stron: 205
Przełożyła: Agnieszka Fulińska

Moja opinia:
Nie jest tajemnicą (zwłaszcza po mojej ostatniej opinii),  że lubię czytać książki pani Trudi Canavan. Mimo że fabuła poszczególnych książek bywa niekiedy nazbyt przewidywalna,  każda jedna pozycja była przyjemną lekturą, której przeczytania absolutnie nie żałuję. Kiedy wydane zostały "Szepty dzieci mgły i inne opowiadania", byłam niezmiernie ciekawa, jak autorka poradziła sobie z taką krótką formą.


W swoim zbiorze pani Canavan zamieściła pięć niepowiązanych ze sobą opowiadań. Pierwsze trzy dzieją się w wymyślonych przez autorkę światach typowych dla fantasy, dwa ostatnie w rzeczywistości jak nasza. Pokrótce o każdym opowiadaniu słów kilka:


"Szepty dzieci mgły" – jest to historia pewnej sorę, kobiety obdarzonej mocą, która przemierza niebezpieczną pustynię z karawaną, zapewniając jej ochronę. Pewien incydent z jej przeszłości sprawił, że zwątpiła w siebie i w swoje zdolności. Czy coś lub ktoś sprawi, że znowu odzyska wiarę w siebie?

"Szalony uczeń" – opowiadanie ze świata Czarnego Maga.  Autorka przedstawia w nim historię zatraconego w obłędzie Tagina, który, wykorzystując swoją  moc, rozpętał prawdziwe piekło w Kyralii. Kilka wzmianek na temat tych wydarzeń pojawiło się wcześniej w Trylogii Czarnego Maga, jak i w "Misji Ambasadora", więc to opowiadanie stanowi świetne wyjaśnienie tego, co naprawdę się zdarzyło.

"Markietanka" – kapitan Reny, mający za sobą wiele lat służby bierze udział w kolejnej wojennej kampanii. Los postawił  na jego drodze Kalę, która stała się jego markietanką. Ale czy kobieta jest tym na kogo wygląda? A może skrywa jakąś mroczną tajemnicę?

"Przestrzeń dla siebie" – chyba każdy z nas czasami marzył, aby doba miała więcej niż 24 godziny. Często brakuje nam czasu na to, co chcielibyśmy jeszcze zrobić. A co stałoby się gdyby dane nam było znaleźć się w miejscu, gdzie czas teraźniejszy się rozciąga, a przeszłość i przyszłość stoi w miejscu? Odpowiedź na to pytanie poznała bohaterka tego opowiadania.

"Biuro rzeczy znalezionych" – bohaterka  zostawiła w pociągu swój parasol i  chcąc go odzyskać trafia właśnie do takiego biura. Czy znajdzie tam sowią zgubę? Czy wizyta w takim miejscu, pełnym zagubionych przedmiotów, sprawi, że w jej życiu wydarzy się coś niezwykłego?

"Szepty dzieci mgły i inne opowiadania" to naprawdę bardzo dobry zbiór i gdybym miała powiedzieć co jest jego największym plusem, powiedziałabym - RÓŻNORODNOŚĆ.

RÓŻNORODNOŚĆ przedstawionych w nim światów. Te z opowiadań "Szepty dzieci mgły"  i  "Markietanka", aż się proszą i zasługują na rozwinięcie ich w formie  powieści.  

RÓŻNORODNOŚĆ w prowadzeniu narracji, która występuje tutaj w trzeciej jak i w pierwszej osobie, a nawet formie pamiętnika.

RÓŻNORODNOŚĆ w tempie akcji, która w niektóre opowiadania spokojnie posuwa się to przodu, a w niektóre rzuca nas w wir zdarzeń.

RÓŻNORODNOŚĆ bohaterów, którzy w każdym opowiadaniu swoja postawą i osobowością, mają nam coś innego do zaoferowania.  

RÓŻNORODNOŚĆ panującej atmosfery w poszczególnych opowiadaniach, która czasami wzbudza grozę, czasami ciekawość, a czasami wprowadza w taki magiczny i tajemniczy nastrój .

To właśnie różnorodność sprawia, że ten zbiór jest tak niesamowity.

Kolejnym ciekawym elementem tego zbioru, który ogromnie mi się podoba, jest dołączone do każdego opowiadania posłowie. Czasami krótko i zwięźle, czasami trochę dłużej, pani Canavan wyjaśnia w nim, co skłoniło ją do napisania danego opowiadania, dlaczego napisała je w takim stylu, a nie w innym stylu, kiedy lub w jakich okolicznościach pojawił się dany pomysł. To naprawdę niezła gratka czytelnicza (zwłaszcza dla fanów), kiedy autorka na kartach swoich książek zwraca się bezpośrednio do czytelnika.

Na koniec kilka słów o wydaniu, na które nieczęsto zwracam uwagę. Bardziej interesuje mnie zawsze "zawartość". W tym przypadku grzechem byłoby jednak nic w tym temacie nie napisać. W nasze ręce trafia bowiem zgrabna książeczka w twardej oprawie, ze śliczną grafiką na okładce. A papier? Cud, miód i orzeszki. Gruby, piękny i cudowny w dotyku. Jest to chyba jedna z najlepiej i najładniej wydanych książek, jakie miałam okazję przeczytać. Według mnie, takie wydanie to prawdziwa perełka i ozdoba każdej biblioteczki.

Kończąc moją wypowiedź krótko, zwięźli i na temat, ogłaszam wszem i wobec –WARTO zapoznać się ze zbiorem "Szepty dzieci mgły i inne opowiadania".  Dla wiernych fanów jest to na pewno świetna okazja poznać panią Canavan z  innej strony (trzeba jej przyznać, że świetnie się obroniła).  Dla osób, które jej jeszcze nie znają, lektura tego zbioru będzie stanowić przyjemny sposób, aby to zmienić. Dla mnie osobiście jest to chyba najciekawsza pozycja Trudi, jaką do tej pory przeczytałam.

Moja ocena: 5/6

###

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję :)