Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fantasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fantasy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 grudnia 2016

Kosiarz - Terry Pratchett

"[mowa o nieumarłym Windle Poonsie]
- Musimy go zmusić, żeby przeszedł po wodzie.
- Co? - zdziwił się dziekan.
- Przejść po wodzie. Nieumarli tego nie potrafią.
(...)
- Ale za życia też nie umiał chodzić po wodzie - zauważył z powątpiewaniem dziekan.
- Rzeczywiście. To bez sensu.
- Bieżącej wodzie - uzupełnił nagle wykładowca run współczesnych. - To ma być woda bieżąca. Przepraszam. Nie mogą nad nią przejść.
- Aha...
- Ale ja też nie umiem przejść nad bieżącą wodą - oświadczył dziekan.
- Nieumarły! Nieumarły! - zawołał kwestor, który z wolna tracił zmysły."

"Kosiarz" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 11/41


#



2002 rok? Tak, chyba tak. Moje początki z fantastyką. Wakacje, luźne rozmowy o Tolkienie. Pada pytanie "A Pratchetta znasz? Nie? To jutro podrzucę Ci jedną książkę. Musisz przeczytać." To właśnie od tej pozycji zaczęła się moja przygoda z sir Terrym Pratchettem.  Od pryzmy kompostu, Billa Bramy, magów i porów :D Grzesiu, wątpię, żebyś kiedykolwiek to przeczytał, ale dzięki Ci wielkie! 

niedziela, 18 grudnia 2016

Ruchome obrazki - Terry Pratchett


"Ostatnio zbyt wiele było starć między różnymi obrządkami magii. Dlatego, dla odmiany, najstarsi magowie zgodzili się, że Uniwersytet potrzebuje spokoju, by przez kilka miesięcy mogli knuć swoje spiski i intrygi w ciszy i bez przeszkód. Po przestudiowaniu akt odkryto, że niejaki Ridcully Bury, kiedy w zadziwiająco młodym wieku dwudziestu siedmiu lat osiągnął poziom maga Siódmego Stopnia, porzucił uczelnię i wyjechał, by doglądać rodzinnych posiadłości gdzieś na wsi.

Wydawał się idealny.
- Odpowiedni człowiek - uznali wszyscy. - Nowa miotła. Nowe porządki. Wiejski mag. Powrót do natury, do korzeni magii... Wesoły staruszek z fajką i błyszczącymi oczami. Taki co potrafi jedno zioło odróżnić od drugiego, taki co idzie przez las, a każdy zwierz jest mu bratem. Te rzeczy. Sypia pod gwiazdami jak nic. Nie zdziwimy się, jeśli wie, co mówi wiatr. Można się założyć, że zna imię każdego drzewa. I jeszcze rozmawia z ptakami.
Wysłano gońca. Ridcully Bury westchnął, poklął trochę, w warzywniku znalazł swoją laskę, służącą za podpórkę stracha na wróble, i wyruszył.
(...)
A potem Ridcully Bury przybył i okazało się, że rzeczywiście rozmawia z ptakami. Właściwie to krzyczy na ptaki, a krzyczy zwykle "Trafiłem cię, draniu!".

"Ruchome obrazki" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 10/41

###

W ciągu tych kilku, kilkunastu (?) lat, które minęły od mojej ostatniej lektury tej pozycji, książka dużo zyskała w aktualnym odbiorze. Pratchett, dokładnie taki, jakiego uwielbiam :)

wtorek, 1 listopada 2016

Eryk - Terry Pratchett


"Wszystkie księgi magiczne żyją własnym życiem. Niektórym co bardziej energicznym nie wystarcza przykucie łańcuchem do półki: trzeba je przybijać albo zamykać między stalowymi płytami. Czy też, w przypadku tomów poświęconych seksowi tantrycznemu dla poważnych koneserów, trzymać w lodowatej wodzie, by nie wybuchły płomieniem i nie przypaliły szarych, gładkich okładek."

"Eryk" Terry Pratchett


WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 9/41

sobota, 1 października 2016

Próba złota - Naomi Novik

Tytuł: Próba złota
Tytuł oryginału: Crucible of Gold
Autor: Naomi Novik
Cykl: Temeraire (tom 7)
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania polskiego:  październik 2012
Liczba stron: 400

"Próba złota" to już siódmy tom cyklu o kapitanie Korpusu Powietrznego, Williamie Laurence, i smoku Temeraire. W swojej książce pani Naomi Novik, amerykańska pisarka polskiego pochodzenia,  zabrała mnie w kolejną daleką podróż. Tym razem wraz z Laurencem i Temerairem wybrałam się do Ameryki Południowej. 


Po niezbyt udanym "Języku węży" w końcu dostałam w swoje ręce książkę, która trzyma poziom wcześniejszych części cyklu. Autorka po raz kolejny sprytnie wplotła wymyślą przez siebie opowieść w tło historyczne i zaserwowała nam kawałek dobrej, przygodowej fantasy. To była prawdziwa przyjemność towarzyszyć bohaterom w czasie ich burzliwego rejsu przez Ocean Spokojny lub odkrywać z nimi tajemnicze Państwo Inków.

niedziela, 4 września 2016

Straż! Straż! - Terry Pratchett

"Miasto jest jak... jak... jak... Coś. Kobieta. Kobieta... Właśnie. Kobieta. Rycząca, wściekła, wielusetletnia. Ciągnie cię, pozwala się tego... kochać, a potem kopie cię w... w... w to tam. To tam w gę­bie. Język. Migdałki. Zęby. To właśnie robi. Jest jak... no, pani pies. Szczeniaczka. Kwoka. Suka. A potem ją nienawidzisz i kiedy już my­ślisz, że wyrzuciłeś ją... je... ze swojego, swojego czegośtam, wtedy akurat otwiera przed tobą wielkie, bijące, przegniłe serce i wytrąca cię z rowu... rów... równo... czegoś. Wagi. Właśnie. To jest to. Czło­wiek nigdy nie wie, na czym stoi. Leży. I tylko jednego jest pewien: nie może jej opuścić. Bo jest... bo jest twoja, jest wszystkim, co masz, nawet w rynsztoku..."

"Straż! Straż!" Terry Pratchett

WYZWANIE CZYTELNICZE "Świat Dysku od deski do deski" 8/41

###

"Straż! Straż!", to jedna z moich ulubionych książek sir Terry'ego. Wszytko to, za co kocham Pratchetta, można tutaj znaleźć w najlepszym wydaniu - humor, dialogi, bohaterowie i opisy. Jest to także znakomity początek podcyklu o Straży Miejskiej Ankh-Morpork. Według mnie, to również dobra pozycja na rozpoczęcie przygody ze Światem Dysku.  

sobota, 13 sierpnia 2016

Wiedźmin Geralt z Rivii - Andrzej Sapkowski

Książki bumerangi - macie takie? Książki, do których wracacie po jakimś czasie? Książki, które przeczytać raz, to za mało? Książki, które czytaliście już trzy, cztery, n razy? Ja mam kilka takich pozycji, głównie ze Świata Dysku Pratchetta. I jest jeszcze jeden taki cykl ...

czwartek, 21 lipca 2016

Języki węży - Naomi Novik

Tytuł: Języki węży
Tytuł oryginału: Tongues of Serpents
Autor: Naomi Novik
Cykl: Temeraire (tom 6)
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania polskiego:  październik 2010
Liczba stron: 392

Tak, ciężko mi było ostatnio zdecydować po jaką książkę sięgnąć tym razem. Ostatecznie wybór padł na "Języki węży", szósty tom cyklu Temeraire autorstwa Naomi Novik.

Jakiś czas temu miałam pierwsze podejście do tej pozycji. Niestety, nieudane. Okazało się, że mój czytelniczy odstęp między tomami (7 lat!) był zbyt długi i nie mogłam sobie przypomnieć co, jak, dlaczego, a czasami kto jest kim. Mam nauczkę, że tak długie przerwy zdecydowanie nie są wskazane. 
Za drugim razem udało się jakoś przebrnąć przez początek, zaglądając przy okazji do wcześniejszych części, aby odświeżyć sobie trochę pamięć.

piątek, 17 stycznia 2014

Elantris - Brandon Sanderson

Tytuł: Elantris
Tytuł oryginału: Elantris
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: Mag
Data wydania polskiego: maj 2007
Liczba stron: 683

Wrocław. Knajpa Schody Donikąd. Impreza urodzinowa kumpla. Rozmowa schodzi na temat bardzo mnie interesujący. Książki. Pada nazwisko. Brandon Sanderson. Gdzieśtamkiedyścośsłyszałam. „Co? Nie czytałaś?” P. wali monolog jakiż to genialny autor, ach! Och! Już chce mi streszczać jego książki. Uspokajam, że „tak, tak. Na pewno sięgnę”. Kiedyś … Mija miesiąc, dwa … a pan Sanderson razem z P. siedzą mi w głowie i smęcą „obiecałaś, obiecałaś. Obiecałaś!”. Dobrze! Niech będzie! W ręce wpada mi „Elantris”

niedziela, 12 stycznia 2014

Przeczytane, warte wspomnienia ... cz.3

To już ostatnia porcja książek, o których chciałam Wam wspomnieć. Mam nadzieję, że udało mi się kogoś z Was zachęcić lub zmotywować do sięgnięcia po niektóre pozycje :)

###

Tytuły: „Nawałnica mieczy, część 2: Krew i złoto”, „Uczta dla wron, część 1: Cienie śmierci”, „Uczta dla wron, część 2: Sieć spisków”, „Taniec ze smokami, część 1”, „Taniec ze smokami, część 2”
Autor: George R. R. Martin


Grę o tron pochłonęłam. Od razu po niej pożarłam Starcie królów. Na deser zaserwowałam sobie „Nawałnica mieczy, część 1: Stal i Śnieg” … niestety dostałam wielkiej niestrawności, która trwała ohoho! Dopiero po ponad 3 latach wróciłam do serii i ... olaboga! .. dzieje się w następnych częściach, i to jak! Niespodziewane zwroty akcji, intrygi, nietuzinkowi bohaterowie i znakomicie wykreowany świat. Saga Pieśń Lodu i Ognia to zaiste fantastyczna perełka, którą z całego serca polecam.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Przeczytane, warte wspomnienia ... cz.2

Nastęne przeczytane przeze mnie książki, o których warto wspomnieć.

###

Tytuły: „Splątane sieci”, „Niewidzialny Pierścień”, „Przymierze Ciemności”, „Pani Shaladoru”
Autor: Anne Bishop


Kolejne części cyklu Czarne Kamienie – „Splątane sieci”, tom V, „Niewidzialny Pierścień”, tom VI, „Przymierze Ciemności”, tom VII i „Pani Shaladoru”, tom VIII. Ponowne spotkanie ze starymi znajomymi, jak i zupełnie nowymi postaciami, które równie mocno przypadły mi do gustu. Książki pani Bishop jak zwykle trzymają wysoki poziom. Zawarta w nich brutalność i przemoc jest równoważona przez piękne przykładny miłości i przyjaźni. Bardzo lubię tę mieszankę, zaserwowaną przez autorkę, jej styl, wykreowany świat, bohaterów. I humor.

sobota, 28 grudnia 2013

Przeczytane, warte wspomnienia ... cz.1

W czasie mojej nieobecności zdarzyło mi się przeczytać naprawdę dobre książki. Nie jestem w stanie napisać o wszystkich pozycjach, ale o niektórych chciałabym wspomnieć.

###

Tytuły: „Chemia śmierci”, „Zapisane w kościach”, „Szepty zmarłych”
Autor: Simon Beckett



Cóż, książki pana Beckett zaczęłam czytać od 3 części, „Szepty zmarłych”. Można i tak. Choć popsuło mi to kilka niespodzianek (zwłaszcza w „Zapisane w kościach”), byłam zachwycona tymi pozycjami. Świetne książki, niesamowity klimat, trzymająca w napięciu fabuła. Po prostu nie można się od nich oderwać. Czwartą odsłonę cyklu, „Wołanie grobu”, również przeczytałam, jednak książka mnie rozczarowała, była przeciętna.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wróżebna machina - Terry Goodkind


Tytuł: Wróżebna machina
Tytuł oryginału: The Omen Machine
Seria/cykl wydawniczy: Miecz Prawdy, tom 12
Autor: Terry Goodkind
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania polskiego: luty 2012
Liczba stron: 360

Cykl Miecz Prawdy Terry'ego Goodkinda, to zbiór książek, między innymi podczas czytania których (przynajmniej tych początkowych) rosło moje uwielbienie dla gatunku, jakim jest fantasy. Ach, jakże miłe i ciepłe wspomnienia wiążę z tamtym okresem. Dlatego nie mam zielonego pojęcie, dlaczego kolejna książka spod pióra tego autora, trafiła w moje ręce tak późno od dnia premiery. Nie, nie ... wiem! Pewnie ma to związek z małym rozczarowaniem ostatnimi częściami serii i niejakim "przejedzeniem się" twórczością Goodkinda. Niemniej jednak sentyment jest i łezka w oku też się kręci.

środa, 23 listopada 2011

Lodowa pani - Sally Prue

Tytuł: Lodowa pani
Autor: Sally Prue
Wydawnictwo: TELBIT
Data wydania polskiego: lipiec 2011
Liczba stron: 208
Tytuł oryginału: Ice Maiden
Data wydania oryginału: 2011
Tłumaczenie: Marcin Leszczyński

Moja opinia:
Sally Prue to brytyjska pisarka, wyróżniona takimi nagrodami jak Brandford Boase Award 2002 i Smarties Priza Silver Award 2002. Pisać zaczęła jeszcze jako nastolatka, a na swoim koncie ma już kilka wydanych powieści dla młodzieży. „Lodowa pani” to jedna z jej opowieści, w której poznajemy losy młodego chłopaka Franza oraz Edrin, tajemniczej istoty z Plemienia.


Anglia, 1939 rok. Franz wraz z rodzicami przenosi się z Berlina do małego, angielskiego miasteczka. Mają oni tam spędzić „tylko na wakacje”,  jednak wiele wskazuje na to, że jego rodzice nie planują powrotu do rodzinnego miasta. Przez takie niedomówienia Franz nie czuje się dobrze w domu. Nie ufa rodzicom, czuje się przez nich oszukiwany, a w myślach nie nazywa ich już Mamą ani Tatą, tylko Wiewiórką i Wilkiem. Franz nie może znaleźć sobie również przyjaciół - chłopcy z miasteczka dokuczają mu i nazywają szwabem. Franz odcina się od ludzi i cały dzień spędza na błoniach, obserwując toczące się tam życie przyrody. Po pewnym czasie zaczyna wyczuwać czyjąś obecność. To niewidzialne „coś” jest bardzo zimne i dzikie. I mogłoby się wydawać, że chce mu zrobić krzywdę.

Edrin odczuwa nieustanny głód. Poluje bez ustanku, jednak nic nie może jej nasycić. Co gorsza na jej terytorium pojawił się młody demon, który płoszy jej ofiary i wzbudza w niej odrazę. Edrin zastanawia się czy go nie zabić i nie nasycić się jego krwią. Może to zaspokoiło by jej głód na dłużej? Jednak rezygnuje z tego pomysłu. Niebezpiecznie jest zabijać demony, ponieważ połączone są one ze sobą niewidocznymi pnączami, które wystrzeliwują ze swoich oczu wprost w ciała innych demonów, chwytając je na zawsze. Dwa spętane demony gotowe są zrobić dla siebie wszystko, a kiedy jeden z nich umiera, pnącza więzią dalej tego żyjącego, doprowadzając go niemal do obłędu z powodu tęsknoty i rozpaczy. To dlatego nie może zrobić krzywdy młodemu demonowi. Jego śmierć sprowadziłaby na błonia wielu smutnych i żądnych zemsty demonów. Edrin czuje, że znalazła się w potrzasku. Musi się mieć na baczności, ponieważ poza niebezpieczeństwem ze strony młodego demona, który mógłby ją zobaczyć i wstrzelić w nią niewolnicze pnącza, chwytając na zawsze, również członkowie jej Plemienia stanowią dla niej zagrożenie.  

„Lodowa pani” to o powieść o dwóch różnych od siebie osobach, żyjących w odrębnych światach, jednak tak samo samotnych i odciętych od swojego społeczeństwa. 

Franz próbuje zrozumieć otaczającą go rzeczywistość. Próbuje zrozumieć rzeczy, które działy się w nazistowskim Berlinie i to, co spotykało ludzi, których uważało się tam za obcych. W uchwycenie sensu tego wszystkiego pomaga mu obserwowanie świata zwierząt.

„Ludzie byli zwierzętami i musieli utrzymać swoje terytorium, by przetrwać, ponieważ na nim polowali. Musieli więc pozbyć się przybyszów.
(…)
Żaby, wilki i ludzie, Niemcy, Anglicy i Słowianie. To wszystko zwierzęta. Tak jak i on sam. Wszyscy muszą postępować zgodnie z nakazami Natury.”*

Jednak czy ludzie powinni postępować tak jak zwierzęta? Czy są zmuszeni tak postępować? A może mają wybór? To właśnie na takie pytania Franz chce znaleźć odpowiedzi.

Edrin z kolei próbuje zaspokoić swoje potrzeby fizjologicznych. Wszystko na czym jej zależy, to nasycić swój głód. Nie liczy się dla niej nic poza jedzeniem i wszystkie jej działania skupiają się na znalezieniu kolejnej ofiary. Niestety, ciągle czuje niedosyt. Może więc głód, który odczuwa nie ma nic wspólnego z pożywieniem?

Pani Prue udało się stworzyć dobrą i mądrą powieść. Zawartych jest tutaj wiele ukrytych treści, które z czasem stają się dla nas jasne. Panuje w niej nie tylko baśniowy klimat. Czuć tu również grozę i zagubienie, ponieważ nie jest to tylko magiczna historia o elfach. To opowieść o wojnie, o zwierzęcej naturze człowieka, o walce o przetrwanie, jak również o dorastaniu, o wyborze własnej drogi i opowiedzeniu się po którejś ze stron, zgodnie z naszym sumieniem. 

„Lodowa pani” to ciekawie skonstruowana i napisana historia. Nie jest to pusta, nic niewnosząca opowiastka, ale mądra i wnikliwa opowieść, która nadaje się na lekturę zarówno dla młodzieży jak i starszych czytelników.

Moja ocena: 4,5/6

* „Lodowa pani” Sally Prue

###

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu TELBIT oraz portalowi Sztukater.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Łowcy Mitów - Christopher Golden

Tytuł: Łowcy Mitów 
Autor: Christopher Golden
Cykl: Zasłona, tom I
Wydawnictwo: Amber 
Data wydania polskiego: lipiec 2011
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: "The Myth Hunters"
Data wydania oryginału: 2006 r.
Tłumaczenie: Danuta Górska


Moja opinia:
Christopher Golden, amerykański autor horrorów, powieści fantasy, komiksów i gier wideo. Zdobył liczne nagrody, a jego książki trafiały na listy bestsellerów. Wiele z nich zostało sfilmowane, m.in. powieści z cyklu „Buffy: postarch wampirów”. W tym roku na polskim rynku swoją premierę miała jego książka „Łowcy Mitów”, pierwsza część trylogii dark fantasy „Zasłona”.


Przed Olivierem Bascombe’m, młodym prawnikiem, jeden z najważniejszych dni w życiu - nazajutrz ma wziąć ślub. Ale czy na pewno tego chce? Czy jest gotowy? A może decyduje się na to, tylko dlatego, aby zadowolić ojca? W trakcie takich rozmyślań, do jego domu przez uchylone okno wdziera się śnieżyca, a wraz z nią ktoś jeszcze - lodowa postać, która najwyraźniej jest ranna i prosi Oliviera o pomoc. Dziadek Mróz, bo nim okazuje się śnieżny przybysz, ucieka przed Sokolnikiem, bezwzględnym i okrutnym Łowcą Mitów. Olivier, decydując się pomóc Mrozowi, wraz z nim przedostaje się do magicznego świata za Zasłoną. Lecz jeśli człowiek przekroczy Zasłonę, nie może już stamtąd wrócić. Co gorsza w tym nowym świecie, na osoby takie jak Olivier, na każdym kroku czyhają niebezpieczeństwa.


Kiedy Max Bascombe odkrywa, że jego syn zniknął, zleca detektywowi Tedowi Halliwellowi odszukanie Oliviera, jeszcze zanim zacznie się nabożeństwo zaślubin. Niestety, ponieważ chłopak przebywa za Zasłoną, dla Halliwella jest to zadanie niewykonalne. Co gorsza dochodzi do serii makabrycznych zabójstw, które najwyraźniej łączą się z osobom młodego Bascombe’a. Czy detektywowi uda się odkryć co stało się z zaginionym chłopakiem i kto odpowiada za te okropne  morderstwa?


W „Łowcach Mitów”, oprócz znanej nam rzeczywistości, przenosząc się za Zasłonę, poznajemy również alternatywny świat. Świat gdzie żyją mityczne postacie, jak również zwykli ludzie, którzy przez przypadek przedostali się do Dwóch Królestw. Na kartach tej powieści możemy spotkać wcześniej już wspomnianego Dziadka Mroza, a także kobietę-lisa Kitsume, piaskoludów, kirata, Czarnego Smoka Burzy i wiele innych istot. Mimo że nie mogę narzekać na niedostatek postaci, które pojawiają się w książce Goldena, rozczarowało mnie, a może raczej pozostawiło spory niedosyt, skąpe przedstawienie świata za Zasłoną. Informacje, jakich dostarczył mi autor, nawet w małym stopniu nie zaspokoiły mojej ciekawości. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach się to zmieni i autor pokusił się o zamieszczenie większej liczby wiadomości na temat stworzonego przez siebie świata.


Christopher Golden w swojej książce prowadzi dwutorową narrację. Co prawda przygodom Oliviera poświęcona jest większa część książki, jednak autor skupia się również na śledztwie Teda Halliwella. Chociaż to młody Bascombe jest głównym bohaterem, muszę przyznać, że to właśnie fragmenty dotyczące detektywa, okazały się dla mnie ciekawszy wątkiem. Ted jest bez wątpienia bardziej interesującą postacią, a jego dochodzenie (chociaż wiemy to, co próbuje on odkryć) zaabsorbowało mnie bardziej, niż podróż Oliviera przez świata za Zasłoną.


„Łowcy Mitów” to nie tylko historia o podróży bohaterów przez dwa światy. To również opowieść o odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości, o tym czy w życiu powinno się podążać za swoimi marzeniami, czy raczej spełniać oczekiwania innych. To opowieść o przyjaźni i o tym, że aby przeżyć, trzeba udowodnić swoją wartość. Do tego pojawiające się od czasu do czasu elementy grozy, mogą przeprawić o mały dreszczyk.


Wydawałoby się, że „Łowcy mitów” są kawałkiem porządnej fantasy. W końcu Golden porównywany jest do samego Neila Gaimana. Niestety, pomimo tego, że pomysł na książkę jest ciekawy, a wykonie dobre, pierwsza część trylogii Zasłona rozczarowała mnie. Książce brakuje tego „czegoś”, co by sprawiło, że czytałoby się ją z prawdziwym zaciekawieniem, pochłaniając kolejne strony. Dodatkowo brak płynnej akcji nie ułatwiał mi lektury tej pozycje. Raz pędzi ona na łeb na szyję, by nagle przez kilka stron wlec się niemiłosiernie. Poza tym bohaterowie nie wzbudzają jakiejś szczególnej sympatii, a ich poczytania nie wywołały u mnie jakiś większych emocji, może poza śledztwem detektywa Teda Halliwella i gdyby nie ten wątek, zdecydowanie ciężej byłoby mi przebrnąć przez tę pozycję.


W ogólnym rozrachunku „Łowcy Mitów” nie wypadają źle, ale nie są też oszałamiającą pozycją. Jest to na pewno coś nowego na polskim rynku wydawniczym, z czym można się zapoznać. Mimo że książka mnie nie zachwyciła, sięgnę na pewno po kolejne tomy. Ciekawi mnie jak dalej potoczy się ta historia.

Moja ocena: 4/6


###
Książkę otrzymałam od serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję :)

środa, 29 czerwca 2011

Łotr - Trudi Canavan


Tytuł: "Łotr" 
Autor: Trudi Canavan 
Cykl: Trylogia Zdrajcy, tom II
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 576
Tytuł oryginału: "The Rogue: Book Two of the Traitor Spy Trilogy"
Data wydania oryginału: 2011 r.
Przełożyła: Izabella Mazurek

Moja opinia:
Kiedy „Łotr”, druga część Trylogii Zdrajcy i zarazem najnowsza książka Trudi Canavan, znalazł się w moich rękach, odtańczyłam dziki taniec radości. Będąc jeszcze na świeżo po lekturze „Misji Ambasadora” (opinia tutaj) ogromnie mnie ciekawiło, co tym razem wymyśliła autorka i czy moje nadzieje, odnoście mniejszej ilość przewidywalnych elementów i lepszego przedstawienia przez nią swoich bohaterów, w końcu się spełnią.

[Osoby, które nie przeczytały jeszcze „Misji Ambasadora” , a moją ja w planach, mogę sobie odpuścić ten akapit.] Krótkie przybliżenia fabuły - w „Łotrze”, jak to było do przewidzenia, kontynuowane są wątki rozpoczęte w pierwszym tomie Trylogii Zdrajcy. Sonea i Cery mają na głowie w dalszym ciągu dzikiego maga. Lorkin przyzwyczaja się do życia wśród Zdrajców, próbując dowiedzieć się o nich czegoś więcej i poznać nowe rodzaje magii. A Dannyl? Przebywa nadal w Sachace, pełniąc obowiązki ambasadora. Oprócz tego możemy śledzić losy kilku nowych bohaterów.

Z książkami pani Canavan jest tak, że wiem czego się po nich spodziewać, jednak po cichu zawsze liczę, że może autorka miło zaskoczy mnie czymś nowym. I znowu - nie tym razem. Trudi podąża cały czas wydeptanymi przez siebie ścieżkami, trzymając się typowych dla siebie schematów. Mało tego. W „Łotrze” znalazło się kilka elementów wykorzystanych już we wcześniejszej Trylogii Czarnego Maga (nie będę tutaj wymieniać, o które rzeczy dokładnie chodzi, aby za bardzo nie zdradzać fabuły).

Dodatkowo niektóre wątki były ciągnięte jakby na siłę, kompletnie nic nie wnosząc. Kolejne wydarzenia spokojnie następowały po sobie, a akcja nie porywała swoim tempem. Bardzo brakowało mi tutaj jakiegoś mocniejszego akcentu, który rozkręcił by fabułę. Zamiast tego, autorka skupiała się bardziej na wewnętrznych przemyśleniach bohaterów, na ich rozterkach, wątpliwościach.

Na temat bohaterów nie będę się wypowiadać. Napisałam już co o nich myślę w mojej opinii odnośnie „Misji Ambasadora” i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wielka szkoda, naprawdę. Liczyłam, że może tym razem będą oni bardziej wyraziści, wzbudzą u mnie jakieś emocje. Nic z tego. Poza tym częste nawiązywanie do homoseksualizmy bohaterów, które we wcześniejszych książkach było ciekawym elementem, teraz stało się trochę męczące. Wszystko przez to, że autorka wręcz na siłę starała się podkreślać swoje poglądy na ten temat.

Jednak po raz kolejny pani Canavan obroniła się dzięki stylowi, jakim napisana został jej książka. Nie bardzo wiem, jak to jest możliwe, że pomimo tylu słabych punktów i tej całej przewidywalności, pochłaniałam kartkę za kartką, rozdział za rozdziałem. Canavan potrafi zaczarować słowem swojego czytelnika i sprawić, że będzie on czerpał przyjemność z lektury jej książek, przymykając oko na wszystkie niedociągnięcia.

Muszę przyznać, że dawno nie było mi tak trudno ocenić książkę. Miałam względem „Łotra” wiele oczekiwań, które nie zostały spełnione. Złości mnie, że to kolejna opowieść, nie bardzo różniąca się od pozostałych książek Canavan. Ale gdy tak próbuję na nią spojrzeć bez moich żalów, muszę przyznać, że to dobra pozycja fantasy, która ma w sobie to „coś”, co sprawia, że jest przyjemną w odbiorze lekturą. Jednak jeśli chodzi o mnie, w przypadku książek Trudi, pomału zaczyna to być za mało. Mam nadzieję (znowu), że trzeci tom uratuje tę trylogię.

Moja ocena: .... 4/6

środa, 13 kwietnia 2011

Szepty dzieci mgły i inne opowiadania - Trudi Canavan

Tytuł: "Szepty dzieci mgły i inne opowiadania" 
Autor: Trudi Canavan 
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: listopad 2010
Liczba stron: 205
Przełożyła: Agnieszka Fulińska

Moja opinia:
Nie jest tajemnicą (zwłaszcza po mojej ostatniej opinii),  że lubię czytać książki pani Trudi Canavan. Mimo że fabuła poszczególnych książek bywa niekiedy nazbyt przewidywalna,  każda jedna pozycja była przyjemną lekturą, której przeczytania absolutnie nie żałuję. Kiedy wydane zostały "Szepty dzieci mgły i inne opowiadania", byłam niezmiernie ciekawa, jak autorka poradziła sobie z taką krótką formą.


W swoim zbiorze pani Canavan zamieściła pięć niepowiązanych ze sobą opowiadań. Pierwsze trzy dzieją się w wymyślonych przez autorkę światach typowych dla fantasy, dwa ostatnie w rzeczywistości jak nasza. Pokrótce o każdym opowiadaniu słów kilka:


"Szepty dzieci mgły" – jest to historia pewnej sorę, kobiety obdarzonej mocą, która przemierza niebezpieczną pustynię z karawaną, zapewniając jej ochronę. Pewien incydent z jej przeszłości sprawił, że zwątpiła w siebie i w swoje zdolności. Czy coś lub ktoś sprawi, że znowu odzyska wiarę w siebie?

"Szalony uczeń" – opowiadanie ze świata Czarnego Maga.  Autorka przedstawia w nim historię zatraconego w obłędzie Tagina, który, wykorzystując swoją  moc, rozpętał prawdziwe piekło w Kyralii. Kilka wzmianek na temat tych wydarzeń pojawiło się wcześniej w Trylogii Czarnego Maga, jak i w "Misji Ambasadora", więc to opowiadanie stanowi świetne wyjaśnienie tego, co naprawdę się zdarzyło.

"Markietanka" – kapitan Reny, mający za sobą wiele lat służby bierze udział w kolejnej wojennej kampanii. Los postawił  na jego drodze Kalę, która stała się jego markietanką. Ale czy kobieta jest tym na kogo wygląda? A może skrywa jakąś mroczną tajemnicę?

"Przestrzeń dla siebie" – chyba każdy z nas czasami marzył, aby doba miała więcej niż 24 godziny. Często brakuje nam czasu na to, co chcielibyśmy jeszcze zrobić. A co stałoby się gdyby dane nam było znaleźć się w miejscu, gdzie czas teraźniejszy się rozciąga, a przeszłość i przyszłość stoi w miejscu? Odpowiedź na to pytanie poznała bohaterka tego opowiadania.

"Biuro rzeczy znalezionych" – bohaterka  zostawiła w pociągu swój parasol i  chcąc go odzyskać trafia właśnie do takiego biura. Czy znajdzie tam sowią zgubę? Czy wizyta w takim miejscu, pełnym zagubionych przedmiotów, sprawi, że w jej życiu wydarzy się coś niezwykłego?

"Szepty dzieci mgły i inne opowiadania" to naprawdę bardzo dobry zbiór i gdybym miała powiedzieć co jest jego największym plusem, powiedziałabym - RÓŻNORODNOŚĆ.

RÓŻNORODNOŚĆ przedstawionych w nim światów. Te z opowiadań "Szepty dzieci mgły"  i  "Markietanka", aż się proszą i zasługują na rozwinięcie ich w formie  powieści.  

RÓŻNORODNOŚĆ w prowadzeniu narracji, która występuje tutaj w trzeciej jak i w pierwszej osobie, a nawet formie pamiętnika.

RÓŻNORODNOŚĆ w tempie akcji, która w niektóre opowiadania spokojnie posuwa się to przodu, a w niektóre rzuca nas w wir zdarzeń.

RÓŻNORODNOŚĆ bohaterów, którzy w każdym opowiadaniu swoja postawą i osobowością, mają nam coś innego do zaoferowania.  

RÓŻNORODNOŚĆ panującej atmosfery w poszczególnych opowiadaniach, która czasami wzbudza grozę, czasami ciekawość, a czasami wprowadza w taki magiczny i tajemniczy nastrój .

To właśnie różnorodność sprawia, że ten zbiór jest tak niesamowity.

Kolejnym ciekawym elementem tego zbioru, który ogromnie mi się podoba, jest dołączone do każdego opowiadania posłowie. Czasami krótko i zwięźle, czasami trochę dłużej, pani Canavan wyjaśnia w nim, co skłoniło ją do napisania danego opowiadania, dlaczego napisała je w takim stylu, a nie w innym stylu, kiedy lub w jakich okolicznościach pojawił się dany pomysł. To naprawdę niezła gratka czytelnicza (zwłaszcza dla fanów), kiedy autorka na kartach swoich książek zwraca się bezpośrednio do czytelnika.

Na koniec kilka słów o wydaniu, na które nieczęsto zwracam uwagę. Bardziej interesuje mnie zawsze "zawartość". W tym przypadku grzechem byłoby jednak nic w tym temacie nie napisać. W nasze ręce trafia bowiem zgrabna książeczka w twardej oprawie, ze śliczną grafiką na okładce. A papier? Cud, miód i orzeszki. Gruby, piękny i cudowny w dotyku. Jest to chyba jedna z najlepiej i najładniej wydanych książek, jakie miałam okazję przeczytać. Według mnie, takie wydanie to prawdziwa perełka i ozdoba każdej biblioteczki.

Kończąc moją wypowiedź krótko, zwięźli i na temat, ogłaszam wszem i wobec –WARTO zapoznać się ze zbiorem "Szepty dzieci mgły i inne opowiadania".  Dla wiernych fanów jest to na pewno świetna okazja poznać panią Canavan z  innej strony (trzeba jej przyznać, że świetnie się obroniła).  Dla osób, które jej jeszcze nie znają, lektura tego zbioru będzie stanowić przyjemny sposób, aby to zmienić. Dla mnie osobiście jest to chyba najciekawsza pozycja Trudi, jaką do tej pory przeczytałam.

Moja ocena: 5/6

###

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję :)


poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Misja Ambasadora - Trudi Canavan

Tytuł: "Misja Ambasadora" 
Autor: Trudi Canavan 
Cykl: Trylogia Zdrajcy, tom I
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: czerwiec 2010
Liczba stron: 575
Tytuł oryginału: "The Ambassador's Mission"
Data wydania oryginału: 2010 r.
Przełożyła: Agnieszka Fulińska

UWAGA! Osobom, które nie czytał Trylogii Czarnego Maga (czyli trzech książek, w których akcja ma miejsce ponad 20 lat wcześniej, niż wydarzenia opisana w "Misji Ambasador") a mają ją w planach,  radzę rozpocząć lekturę mojej opinii tak od 3 akapitu. Po prostu, aby przybliżyć fabułę "Misji Ambasadora", musiałam zamieścić "mały" SPOILER, dotyczący pewnych wydarzeń z wyżej wspomnianej trylogii.



Moja opinia:
Minęło dwadzieścia lat od wydarzeń opisanych w Trylogii Czarnego Maga. Wiele się przez ten czas zmieniło.  Zmiany nastąpiły nie tylko w Gildii Magów, ale również w Imardinie oraz w półświatku Złodziei.  Zawiązały się nowe sojusze, pojawiły się nowe prawa. W tej nowej rzeczywistości po raz kolejny spotkałam Soneę, Cery’ego, Mistrza Rothena, Mistrza Dannyla, Regina. Oprócz dobrze znanych postaci na scenę wkroczyli również całkiem nowi bohaterowie, z których najważniejszym był Lorkin, syn Sonei i nieżyjącego Wielkiego Mistrza Akkarina.

Przewracając kolejne strony powieści, mogłam śledzić cztery główne wątki, które opisywały poczynania Cary’ego, Sonei, Danyla i Lorkina. I tak Cery próbował dowiedzieć się kim jest tajemniczy Łowca Złodziei, morderca, który od kilku lat poluje na ludzi z półświatka. Kiedy odkrył, że ów tajemnicza osoba posługuje się magią, zwrócił się z prośbą o pomoc do Sonei. Sonea z kolei, oprócz zaangażowania się w sprawę Cery’ego, miała na głowie swoje lecznice, problemy z nilem – narkotykiem, potocznie nazwanym gnilem, oraz sprawy związane z Gildią i jej prawami, które nie bardzo sprawdzały się odkąd w szeregi Gildii mogły wstąpić również magicznie uzdolnione osoby z ubogich warstw społecznych. Dannyl natomiast postanowił przyjąć stanowisko ambasadora w odległej Sachace. Była to dla niego świetna okazja, aby znaleźć nowe dokumenty, które pomogłyby mu popchnąć jego badania na temat historii magii do przodu. Lorkin, pragnący znaleźć jakiś sensowny cel w życiu, postanowił wyruszyć wraz z nim. Miał nadzieję odkryć jakieś zapomniane dziedziny magii, które zapewniłyby Kyralii lepszą obronę.

Tak w ogólnym zarysie, mogę przedstawić fabułę "Misji Ambasadora", nie zdradzając za wiele. Zapewne  wszystkie poruszone watki, i te dziejące się w Kyralii i te w Sachace, pięknie się ze sobą połączą w ostatniej części. Chociaż jestem ciekawa, na czym i na kim głównie skupi się autorka w kolejnych tomach.

Jeśli chodzi o tempo akcji, nie było ono porywające. Pani Canavan powoli i stopniowo wprowadzała mnie we wszystkie zagadnienia, tworzyła podwaliny pod wydarzenia, które nastąpią dopiero w kolejnych częściach. Mam nadzieję, że będą one bardziej emocjonujące i mniej przewidywalne. Tak, ta nieszczęsna przewidywalność. Dlaczego większość książek musi być tak schematyczna? Dlaczego nie można wymyśleć czegoś, co będzie absolutnie niespodziewane i sprawi, że czytelnikowi, kolokwialnie mówiąc, kopara opadnie? Niestety w "Misji Ambasadora" wszystko układało się tak jak powinno, a wydarzenia lub zagadki, którymi autorka chciała zaskoczyć, zostawały przez mnie dużo wcześniej rozwiązane, najczęściej przez własne domysły lub połączenie ze sobą poszczególnych faktów.

Elementem, który najbardziej przeszkadzał mi w tej, jak i w innych książkach pani Canavan, nie była o dziwo wcześniej wspomniana sztampa, goszcząca w fabule, ale kreacje bohaterów. Naprawdę zniosę każde inne niedociągnięcia, jeśli bohaterowie są bardzo dobrze dopracowani, żywi, wyraziści, wzbudzający emocje. Niestety, dla mnie postacie w "Misji Ambasadora" były całkowicie bezbarwne i bez polotu. Bez jakiś charakterystycznych tylko dla nich cech charakteru, sposobu bycia, mówienia. Wszyscy wydawali mi się tacy sami. Chociaż nie, był jeden element różnicujący – orientacja seksualna. I tyle. Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdy czytałam fragmenty dotyczące Sonei, przed oczami widziałam Aurayę z Ery Pięciorga (inna trylogia pani Canavan). Dla mnie to jedna i ta sama osoba, tylko pod innym imieniem i żyjąca w dwóch zupełnie innych światach. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach bohaterowie zyskają trochę więcej indywidualności i nieprzewidywalności.

Ha! I teraz Was zaskoczę. Mimo tej przewidywalnej, czasami do bólu, akcji, schematyczności i niezbyt ciekawej kreacji bohaterów, "Misję Ambasadora" czytało mi się naprawdę dobrze. Pal licho, że nie pałałam jakąś szczególną sympatia do bohaterów. I co z tego, że miałam często słuszne podejrzenia, co będzie dalej. Książka dostarczyła mi bardzo przyjemnej lektury. Myślę, że odpowiedzialny jest za to styl i sposób pisania autorki. Niezwykle lekki, barwny i sprawiający, że nieświadomie pochłania sią kolejne zdania i zanim człowiek się obejrzy, przewraca ostatnią kartkę. I to jest to, co tak lubię w książkach Canavan.

Na pewno jeszcze jednym ciekawym elementem tej książki, wartym wspomnienia i który urozmaicał moje czytanie, były nawiązania do Trylogii Czarnego Maga oraz do wydarzeń opisanych w "Uczennicy maga". Znając treści wcześniejszych książek mogłam śledzić jak bohaterowie pomału odkrywają zagadki z przeszłości, wyciągając słuszne wnioski lub wręcz przeciwnie. Ależ czasami miałam ochotę postukać ich palcem w główkę i powiedzieć "To nie tak!". Jednak niekiedy czułam się tak samo zagubiona jak oni, ponieważ poprzednie książki czytałam jakiś czas temu i niektóre informacje na dobre wyleciały z mojej głowy.

Podsumowując – "Misja Ambasadora" to typowa pozycja pani Canavan, schematyczna, ale lekka i przyjemna w odbiorze. Jeśli ktoś lubi jej książki, myślę że nie powinien się zawieść. Osoby, które dopiero chcą zapoznać się z twórczością tej australijskiej pisarki odsyłam do wcześniejszych pozycji – Uczennicy maga, Trylogii Czarnego Maga lub całkowicie niezwiązanej z tym światem - Ery Pięciorga.

Moja ocena: 4,5/6

###

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję.

piątek, 1 kwietnia 2011

Serce Kaeleer - Anne Bishop

Tytuł: "Serce Kaeleer" 
Autor: Anne Bishop 
Cykl: Czarne Kamienie, Księga IV
Wydawnictwo: Initiium
Data wydania polskiego: kwiecień 2010
Liczba stron: 399
Tytuł oryginału: "Dreams Made Flash"
Data wydania oryginału: 2009 r.
Przełożyła: Monika Wyrwas-Wiśniewska

Moja opinia:
Moja przygoda z twórczością Anne Bishop zaczęła się od lektury książek z Trylogii Czarnych Kamieni. Uważam, że były to naprawdę bardzo dobre i wciągające pozycje, a historie w nich zawarte pochłonęły mnie bez reszty. Kolejna książka z tej serii – "Serce Kaeleer", to zbiór czterech opowiadań, dziejących się w świecie Krwawych, powiązanych z wydarzeniami z Trylogii lub mających miejsce przed tymi zdarzeniami. Mimo mojej fascynacji Czarnymi Kamieniami minęło trochę czasu zanim zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję. Wszystko przez ten "zbiór opowiadań", ponieważ nie bardzo przepadłam za taką formą. Jednak, jak pewnie zauważyliście, ostatnio coraz częściej zdarza mi się takie zbiory czytać, a moje uprzedzenia zniknęły całkowicie. Przyszedł więc czas, że sięgnęłam w końcu po Księgę IV Czarnych Kamieni – "Serce Kaeleer".


W pierwszym opowiadaniu - "Prządka marzeń", Anne Bishop przeniosła mnie w bardzo odległe czasy i przybliżyła historię powstania i pochodzenie magicznych kamieni. Opowiadanie było króciutkie, trochę zawiłe i nie charakteryzowało się dla mnie niczym szczególnym. Przyznam szczerze, że przeczytałam je najszybciej, jak było można, aby czym prędzej zacząć lekturę drugiego opowiadania - "Książę Ebon Rih", którego bohaterem był mój ulubieniec z cyklu Czarnych Kamieni, eyrieński Książe Wojowników z Szaroczarnym Kamieniem - Licivar Yaslana. Historia zawarta w tym opowiadaniu rozgrywała się po wydarzeniach opisywanych w "Dziedziczce Cieni" (drugi tom Trylogii Czarnych Kamieni). Z opowiadanie dowiedziałam się, jak w życiu Lucivara pojawia się Marian, młoda Eyrieńka, będąca zwykłą domową czarownicą, nosząca Purpurowy Zmierzch. Początek tej historii był bardzo dobry i wciągający. Spełnił wszystkie moje oczekiwania, jednak po pewnym czasie fabuła zrobiła się zbyt monotonna. Cały czas działo się praktycznie to samo i brakowało mi jakiegoś zrywu, niespodziewanego zwrotu. Zamiast tego, akcja wlokła się wolnym tempem, niemożliwie rozciągnięta. Opowiadanie liczy sobie około 192 stron, a ja od połowy zaczęłam się po prostu nudzić.


Moje rozczarowanie minęło jednak za sprawą dwóch kolejnych opowiadań. "Zuulaman", opowieść z przeszłości Seatana, mimo, że nie była za bardzo przyjemna, naprawdę mnie zaciekawiła, wzruszyła, jak i przeraziła. Mogłam się z niej dowiedzieć jak kochającym ojcem był Seatan. Pokazała jednak również, jak wyrachowaną i bezwzględną kobietą oraz straszną matką była Hekatah.

W "Serce Kaeleer", opowiadaniu kończącym cały zbiór, autorka przedstawiła historię, która toczy się bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w "Królowej Ciemności" (trzeci tom Trylogii). Dzięki temu opowiadaniu mogłam poznać dalsze losy Janelle i Deamona, oraz jak, to, co zrobiła Królowa w ostatniej części Trylogii Czarnych Kamieni, wpłynęło na nią oraz na jej najbliższych. Dla mnie dodatkowym smaczkiem było to, że raz jeszcze miałam okazję zatańczyć z Sadystą.

Podczas lektur tej książki po raz kolejny mogłam przenieść się do wykreowanego przez Bishop świata Krwawych. Świat ten, tak jak w poprzednich książkach, bywa brutalny i bezwzględny. Spiski i machinacje, dążenia do osiągnięcia własnych celów bez względu na wszystko i wszystkich, są na porządku dziennym. Jednak w tym mrocznym świcie istnieje również miłość, przyjaźń, oddanie i bezinteresowność. Autorka bardzo dobrze przeplata to wszystko w swoich książkach, tworząc bardzo złożony świat i zróżnicowanych bohaterów.

Na uwagę zasługuje również hierarchia Krwawych, jaka panuje w Królestwach. To kobiety sprawują władzę, mężczyźni służą i otaczają je opieką. Obowiązują tam różne prawa i odpowiednie protokoły dworskie. Bardzo dużą rolę w kulturze Krwawych odgrywa seks, a na sposób zachowania, zwłaszcza mężczyzn, mają wpływ różne instynkty.

Kolejnym ciekawym elementem, występującym w świecie Krwawych, są Kamienie, określające moc danej osoby. Każdy Krwawy na mocy Przyrodzonego Prawa otrzymuje pierwszy Kamień, a gdy złoży Ofiarę Ciemności, otrzymuje kolejny, a jego moc może wzrosnąć o trzy kolejne poziomy.

Pani Bishop ma naprawdę świetne pomysły i potrafi pisać w bardzo ciekawy sposób. Przykuwa uwagę czytelnika, dawkuje odpowiednio akcję, bardzo sprytnie dzieli treść na poszczególne rozdziały. Wiele razy zdarzało mi się obiecywać sobie, że czytam tylko do końca danego rozdziału, a kiedy go kończyłam, automatycznie zabierałam się za następny. Niekiedy po prostu nie sposób oderwać się od lektury. Tak bardzo pochłaniająca bywa fabuła. Bishop zaciekawia czytelnika i kusi go skutecznie do przewracania kolejnych stron.

Fanom Trylogii Czarnych Kamieni nie muszę polecać "Serca Kaeleer". Sięgniecie po nie na pewno i znajdziecie tutaj wszystko to, co tak urzeka w Trylogii, a nawet więcej. Osoby, które nie znają jeszcze twórczości Bishop zachęcam do zapoznania się z jej książkami, zaczynając właśnie od wspomnianej wcześniej Trylogii, a potem do sięgnięcia po "Serce Kaeleer". Myślę,  że się nie zawiedziecie. A jeśli chodzi o adnotację z tyłu okładek, że są to książki dla dorosłych – zgadzam się z tym, ale myślę, że dla starszej młodzieży zawarte tam teksty nie będą szczególnie gorszące.

Moja ocena: 5,5/6