Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Science fiction. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Science fiction. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 stycznia 2017

Endymion i Triumf Endymiona - Dan Simmons


Tytuł: Endymion
Tytuł oryginału: Endymion
Autor: Dan Simmons
Cykl: Hyperion (tom 3)
Wydawnictwo: Mag
Data wydania polskiego:  listopad 2008
Liczba stron: 738

Ech, nie wiem. Po prostu nie wiem, co myśleć o tych dwóch pozycjach. "Endymiona" czytałam ho ho temu i teraz wróciłam do niego, żeby przypomnieć sobie "o co chodzi przed" lekturą "Triumfu ...". Ogólnie na początku było ciężko, tak jak wspomniałam w tej notce, ale potem lektura okazała się całkiem interesująca. Simmons w ciekawy sposób prowadził narrację - w jednych rozdziałach Raul opowiadał o tym co było, a w innych, kiedy towarzyszy się kapitanowi De Soy, historia działa się w czasie teraźniejszym. Dla mnie było to fajnym urozmaiceniem w odbiorze pozycji. Jeśli chodzi o samą akcję - były momenty mniej lub bardziej porywające, ale ogólnie książka potrafiła przykuć moją uwagę na dłużej. Co do  fabuły, pomysł wydawał mi się interesujący i z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów w trakcie ich podróży przez kolejne planety. Jedyne co mnie rozczarowało, to brak tego specyficznego, mrocznego klimatu, jaki odczuwałam podczas lektury dwóch poprzednich tomów. Mam ogólnie wrażenie, że czytając tę książkę pierwszy raz, zdecydowanie bardziej mi się podobała. 

#


Tytuł: Triumf Endymiona
Tytuł oryginału: The Rise of Endymion
Autor: Dan Simmons
Cykl: Hyperion (tom 4)
Wydawnictwo: Mag
Data wydania polskiego:  grudzień 2009
Liczba stron: 926

"Triumf Endymiona". Pierwsze słowo, które pojawia się w mojej głowie, gdy myślę o tej części, to ... rozczarowanie. Sama nie wiem, dlaczego ten tom zupełnie nie trafił w mój gust. Chyba chodzi o fabułę, która męczyła mnie tak bardzo, że miałam ochotę walić głową w książkę. Nawet bohaterowie, których polubiłam, nie byli w stanie sprawić, żeby był on dla mnie bardziej znośną lekturą. Ogólnie dopuszczam do siebie myśl, że dla kogoś "Triumf ..." może być bardzo dobrą pozycją, ciekawie napisaną, z przesłaniem i w ogóle. Do mnie jakoś nie trafił. Może to był zły moment aby po niego sięgnąć? 

czwartek, 8 września 2016

Triumf Endymiona - jak go "ugryźć"?


Kilka dobrych lat temu na jednym oddechu pochłonęłam trzy pierwsze tomy z tetralogii Hyperion Dana Simmonsa - "Hyperion", "Zagłada Hypieriona", "Endymion". To był kawałek naprawdę dobrej fantastyki, kto nie czytał niech nadrabia. Po lekturze kilkudziesięciu stron czwartej części - "Triumf Endymiona", doszłam jednak do wniosku, że potrzebuję przerwy. I tak "Triumf ..." bardzo długi czasu spędził na półce, czekając cierpliwie, aż przyjdzie jego kolej. W końcu ten moment nadszedł, byłam gotowa ... tylko praktycznie nic nie pamiętam z poprzedniej części. Ogólny zarys fabuły żadnych szczegółów. Ok, nie ma problemu. Znalazłam przyjemne rozwiązanie - sięgnę najpierw po "Endymiona",wszystko sobie przypomną. Niestety - po przeczytaniu kilkunastu stron  doszłam do wniosku, że także nie pamiętam sporo rzeczy z "Zagłady ..." więc chyba przed ponowną lektura trzeciej części, powinnam przeczytać drugą. I takim oto sposobem okazuje się, że wskazane jest przeczytać całość jeszcze raz ;D Z niewielką pomocą przyszedł mi na szczęście mąż, który jakiś czas temu dwa pierwsze tomy słuchał w formie audiobooków i wspomaga mnie obecnie informacjami, w czasie mojej lektury "Endymiona". Dalej jednak odczuwam pewien niedosyt wiedzy,bo nie cierpię uczucia, kiedy coś mi tam dzwoni, ale dokładnie nie wiadomo co. Niestety nic już z tym nie zrobię i tak trochę mi smutno, że mogę stracić jakieś ciekawe niuanse.  Po raz kolejny przekonałam się, że zbyt długa przerwa między kolejnymi tomami jakiejś serii, to nie najlepszy pomysł. Buuu ...

poniedziałek, 25 lipca 2011

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka) - Antologia Klasycznej Science Fiction

Tytuł: RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka). Antologia Klasycznej SF
Wybór: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 468
Tłumacze: Lech Jęczmyk, Zofia Uhrynowska-Hanasz, Piotr W. Cholewa, Jolanta Kozak, i inni

Moja opinia:
Lech Jęczmyk – miłośnikom science fiction nie muszę przedstawiać tego pana. Niewtajemniczonym powiem, że jest on znakomitym redaktorem i tłumaczem, a także wybitnym znawcą fantastyki naukowej. To właśnie pan Jęczmyk dokonał wyboru opowiadań, które wchodzą w skład antologii klasycznej science fiction „Rakietowe Szlaki”.



W pierwszym tomie serii znalazło się 20 opowiadań, które powstały w tamtym stuleciu. Wśród autorów można wymienić takie sławy jak ... jak zacznę, to nie skończę. I może właśnie najlepiej i najsprawiedliwiej będzie jak wymienię wszystkich, ponieważ każdy z nich jest wybitnym pisarzem SF:

Varley John „Porwanie w powietrzu”
Lafferty R. A. „Najdłuższy obraz świata”
Watson Ian „Powolne ptaki”
Sturgeon Theodore „Skalpel Occama”
Bayley Barrington J. „Rejs po promieniu”
Tenn William „Bernie Faust”
Zacks Robert „Kontrolex”
Bilenkin Dymitr „To niemożliwe”
Aldiss Brian W. „Człowiek ze swoim czasem”
Jablokov Alexander „Strażnik śmierci”
Nagibin Jurij „Tajemniczy dom”
Kuttner Henry „Profesor opuszcza scenę”
Kupferberg Tuli „Tęsknota”
White James „Ubranie na miarę”
Sheckley Robert „Bitwa”
Zelazny Roger „Róża dla Eklezjastesa”
Le Guin Ursula K. „Ci, którzy odchodzą z Omelas”
Warszawski Ilja „Ucieczka”
Dickson Gordon R. „Mów mu, panie”
Wolfe Gene „Jak przegrałem II wojnę światową i pomogłem powstrzymać niemiecką inwazję”

Przemierzając „Rakietowe szlakach” poznamy inne światy i będziemy światkami pierwszego kontaktu lub odkrywcami, podążającymi w głąb Ziemi. Będziemy kantować pewnego frajera i tropić uwięzione duchy. Odwiedzimy tajemniczy dom, pełen pułapek, jak i wesołą rodzinę mutantów, która mieszka w Kentucky. Jako syn imperatora odbędziemy swoją podroż dojrzałości na starej Ziemi, by potem przegrać II wojnę światową i powstrzymać niemiecką inwazję. Jak widać tematyka opowiadań jest naprawdę zróżnicowana. Niektóre utwory są zabawne, niektóre tajemnicze, wszystkie dają do myślenia i posiadają niespodziewane zwroty akcji. Przyznam, że po przeczytaniu każdego, potrzebowałam chwili na zadumę, otrząśnięcie się lub na przemyślenie pewnych rzeczy.

Każdy tekst poprzedzony jest króciutkim wstępem, który przybliża tematykę danego utworu, niekiedy mówi na co warto zwrócić w nim uwagę lub zwiera jakieś ciekawostki. Dodatkowo po opowiadaniu mamy dłuższą notatkę na temat autora, jego twórczości i dzieł, jakie wyszły spod jego pióra. Dla mnie te dwa elementy są świetnym uzupełnieniem opowiadań, pozwalają je lepiej zrozumieć i uchwycić pewne niuanse, które takiemu amatorskiemu czytelnikowi science fiction jak ja, mogłyby umknąć. Na końcu zbioru znajduje się „Kilkutomowa encyklopedia” mówiąca o tym czym była i jest fantastyka i science fiction, a także o tym  jak powstały „Rakietowe szlaki”, dlaczego są takie wyjątkowe.

Jak to zwykle bywa, w każdym zbiorze znajdują się opowiadania dobre jak i słabe. Zwykle. Ponieważ taka sytuacja nie ma miejsca w przypadku „Rakietowych szlaków”. Ja osobiście nie jestem w stanie wskazać żadnego opowiadania, które poziomem odstawałoby od reszty. Co więcej, nie jestem również w stanie wskazać takie, które byłoby najlepsze. Wszystkie zawarte tutaj teksty to prawdziwe perełki. Każde jedno tak samo dobre jak poprzednie, i wszystkie absolutnie genialne, błyskotliwe, pasjonujące.

Powiem szczerze – jestem tak bardzo oczarowana tą antologią, że trudno mi się sensownie wypowiedzieć na jej temat. W mojej opinii nawet w najmniejszym stopniu nie jestem w stanie przedstawić tego, jak fenomenalne opowiadania się tutaj znalazły. Na okładce możemy przeczytać „Stare jest pięknie”. Ja mam ochotę do tego dodać „Stare i cholernie jare!” (przepraszam za swój klatchiański).

Bardzo chciałabym podziękować panu Jęczmykowi, panu Wojtkowi Sedeńko, całej redakcji i tym wszystkim osobą, które przyczyniły się do wydania „Rakietowych szlaków”. Po zapoznaniu się z „Kilkutomową encyklopedią” wiem ile trudu Was to kosztowało. Należę do wspomnianego przez pana Wojtka nowego pokolenia i dzięki Wam odkryłam „czym science fiction była, jaki potencjał reprezentowała w minionym stuleciu”*.

Bez wątpienia sięgnę po kolejne tomy antologii. A Wy, kochani czytelnicy mojego bloga, również MUSICIE wyruszyć w tę fantastyczną podróż Rakietowymi Szlakami … Nie popuszczę ;-) 

Moja ocena: 6/6

* "Rakietowe szlaki, tom I", str. 463

wtorek, 14 czerwca 2011

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka) - informacja

Hej, hej. Chciałam się z Wami podzielić informacją na temat pewnej książkowej nowości wydawnictwa Solaris.

###

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1
(oprawa miękka)
Antologia Klasycznej SF
Wybór Lech Jęczmyk

Wydawnictwo: Solaris
ISBN 978-83-7590-080-4
Oprawa: miękka
Tłumacze: Lech Jęczmyk, Zofia Uhrynowska-Hanasz, Piotr W. Cholewa, Jolanta Kozak, i inni
stron: 450
data premiery: 6 czerwca 2011
cena detaliczna 41,90 zł
DO KUPIENIA WYŁĄCZNIE w: Solarisnet.pl i EMPIK.com

Stare jest piękne. Stara, dobra science fiction nigdy się nie starzeje. Bawi, śmieszy, porywa, wciąż zaskakuje. Ci autorzy musieli podróżować w czasie. Lub mieli przecieki z przyszłości.

20 fantastycznych opowiadań w wyborze legendy redaktorów i tłumaczy fantastyki - Lecha Jęczmyka.

Czy roboty idą do nieba?

W co ma się ubrać ambasador ras galaktyki na pierwszą oficjalną wizytę z ziemskim rządem? Zwłaszcza jeśli wygląda jak... koń? W końską derkę?

Dylemat miejskiego cwaniaczka, któremu trafia się frajer gotowy kupić od niego miasto, morze, cały kontynent. Za grosze. Ale czy to na pewno frajer?

Jak będzie wyglądał świat, w którym za każde banalne "Kocham cię" albo "Kochanie, to nie tak jak myślisz" trzeba będzie płacić tantiemy właścicielowi praw do sloganu?

Oto opowiadania, które musisz przeczytać. Wszystkie. Bez wyjątku.

Okładkę do niej przygotowali Łukasz Matuszek i Tomasz Maroński

ZAWARTOŚĆ:
Varley John „Porwanie w powietrzu”
Lafferty R. A. „Najdłuższy obraz świata”
Watson Ian „Powolne ptaki”
Sturgeon Theodore „Skalpel Occama”
Bayley Barrington J. „Rejs po promieniu”
Tenn William „Bernie Faust”
Zacks Robert „Kontrolex”
Bilenkin Dymitr „To niemożliwe”
Aldiss Brian W. „Człowiek ze swoim czasem”
Jablokov Alexander „Strażnik śmierci”
Nagibin Jurij „Tajemniczy dom”
Kuttner Henry „Profesor opuszcza scenę”
Kupferberg Tuli „Tęsknota”
White James „Ubranie na miarę”
Sheckley Robert „Bitwa”
Zelazny Roger „Róża dla Eklezjastesa”
Le Guin Ursula K. „Ci, którzy odchodzą z Omelas”
Warszawski Ilja „Ucieczka”
Dickson Gordon R. „Mów mu, panie”
Wolfe Gene „Jak przegrałem II wojnę światową i pomogłem powstrzymać niemiecką inwazję”

wtorek, 22 lutego 2011

Pamięć Ziemi - Orson Scott Card


Tytuł
Pamięć Ziemi

Autor: Orson Scott Card
Cykl: Powrót do Domu, I tom
WydawnictwoPrószyński i S-ka
Data wydania polskiego: styczeń 2011
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: The Memory of Earth
Data wydania oryginału: 1992 
Przełożył: Edward Szmigiel

Moja opinia:
Orson Scott Card jest jednym z bardziej znanych i popularnych pisarzy science fiction na świecie.  Zasłynął głownie dzięki swojej kultowej "Sadze Endera", a za dwie pierwsze powieście z tego cyklu ("Gra Endera", "Mówca Umarłych") otrzymał prestiżowe nagrody Hugo i Nebulę  Card ma na swoim koncie ponad 50 powieści, ponad to jest autorem kilkudziesięciu opowiadań, dramatów, wielu audycji, słuchowisk czy sztuk teatralnym. Moje pierwsze spotkanie z Cardem miało miejsce kilka dobrych lat temu, podczas lektury "Siódmego Syna" – książka otwierającej cykl "Opowieści o Alvinie Stwórcy". Przyznam szczerze, że nie skończyłam tego cyklu, ponieważ druga cześć okazała się trudnodostępna, a  książka nie spodobała mi się na tyle, aby wysilić się w poszukiwaniach i  kontynuować  "Opowieści …".  Jednak ostatnio wydawnictwo Prószyński i S-ka postanowiło wznowić i wydać do końca inny cykl Carda - "Powrót do Domu",  a ja, sięgając po pierwszą część z tej sagi – "Pamięć Ziemi", dać szansą autorowi na zachęcenie mnie do przeczytania kolejnych jego książek.

Autor w "Pamięci Ziemi" przenosi nas na odległą planetę Harmonia, która już od ponad 40 milionów lat jest zasiedlona przez potomków ludzi, którzy opuścili Ziemię w poszukiwaniu nowego domu.  Pierwsi kolonizatorzy skonstruowali sztuczną inteligencję – Nadduszę, która miała sprawować pieczę nad Harmonią i pilnować, poprzez ingerencję w ludzkie umysły, aby  ludzie po raz kolejny nie doprowadzili to destrukcji swojej planety. Jednak po tylu latach Naddusza zaczyna słabnąć, a w ludzkich myślach pojawiają się nowe idee, marzenia i dążenia, które mogą okazać się zgubne dla cywilizacji. Aby temu zapobiec Naddusza potrzebuje jednak pomocy ludzi, ale nie wszyscy się do tego nadają. Są albo zbyt głupi, albo ich umysły nie są już podatne na wpływ Nadduszy. Czy głównemu komputerowi Harmonii uda się znaleźć kogoś, kto będzie miał możliwość zrobić to, co trzeba?

Książka nie jest typową pozycją science fiction. Nie znajdziemy w niej statków kosmicznych, podróży międzyplanetarnych, technologii z "wyższej półki". Przeciwnie,  Harmonia wydaje się być wręcz zacofaną planetą, ludzie nie posiadają na niej nawet pojazdów takich jak wozy, nie wspominając już o samochodach czy samolotach. Jednak obok tych „braków” pojawiają się urządzenie takie jak zamrażarka, komputery, klimatyzacja czy lewiter.  Co jest przyczyna takiego zróżnicowania technologicznego? Ja wiem, ale nie powiem. Odpowiedź można znaleźć w książce.

Głównym bohaterem powieści jest czternastoletni Nafai. Przyznam szczerze, że bardzo irytował mnie ten chłopak. Jego postępowanie, tok rozumowania doprowadzały mnie czasami do szału. Nie chciał być już traktowany jak dziecko, ale dokładnie tak się zachowywał. Naiwny, zapatrzony w siebie, nieobyty z niektórymi sprawami smarkacz. Zresztą inni bohaterowie nie byli lepsi. Wydawali mi się sztuczni, a ich postępowaniu brakowało niekiedy logiki i według mnie reagowali dziwnie na niektóre sytuacje. Miałam wrażenie, że to wszystko było takie … naciągane.

Jeśli chodzi o fabułę "Pamięci Ziemi" – niebyła ona zbyt porywająca. Akcja posuwała się do przody raczej w wolnym tempie. Brakowało mi w niej jakiegoś zrywu, niespodziewanego zwrotu akcji. Czegoś co sprawiłoby mi miłe zaskoczenie i przyspieszyło trochę bicie serca. A tak bohaterzy plątają się tam i z powrotem, rozmyślają, naradzają się i znowu się plątają … a moje powieki stają się coraz cięższe i staram się nie zasnąć. Tak, fabuła była dla mnie zbyt monotonna i momentami, przez postępowanie bohaterów, zbyt sztuczna i naciągana. Wiem, że to fantastyka, gdzie wszystko może się zdarzyć, ale bez przesady.

Ciekawym miejscem okazała się jednak Basilika – miasto, w którym dzieje się większość akcji zawartej na kartach książki. Panują w niej dość niezwykłe zwyczaje. Miasto wydaje się należeć do kobiet. Żaden mężczyzna nie może być właścicielem domu znajdującego się w mieście, ma również zakaz wstępu do centralnej części miasta, w której znajduje się święte jezioro, gdzie Naddusza „przemawia” do kobiet. To tylko niektóre z licznych praw tam obowiązujących. Poza tym religia kobiet różni się od wierzeń mężczyzn. Na przykład Naddusza dla kobiet to Ona, dla mężczyzn – On. Przyznam szczerze, że troszkę się w tym pogubiłam na początku. Kolejnym dość ciekawym elementem kultury jest podpisywanie kontraktów na okres jednego roku między partnerami zamiast zawierania małżeństw. Po tym czasie kobieta może przedłużyć kontrakt o kolejny rok, albo znaleźć sobie nowego partnera. Przez takie postępowanie trudno mi było rozeznać się, kto jest kim dla kogo, ale dzięki objaśnieniu genealogicznemu na początku książki, jakoś się w tym odnalazłam.

Podsumowując – książka nie jest zła, ale nie jest też dobra. Jest przeciętna. Myślę, że  nie nadaje się dla kogoś, kto chce zacząć przygodę z fantastyką, ponieważ zwyczajnie się zniechęci. Z kolei dla osób czytających fantastykę, książka może wydać się po prostu nudna. Może jednak kogoś zaciekawi i przypadnie do gustu? Oczywiście istnieje taka możliwość. Ja jednak nie czuję się na tyle zaciekawiona i zadowolona po przeczytaniu tej pozycji, aby sięgnąć po kolejne tomy.  Pan Card znowu mnie do siebie nie zachęcił, jednak mam zamiar dać mu trzecią, ostatnią szansę i przeczytać "Grę Endera".

Moja ocena: 3/6

###
Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję :)



###

Przy okazji pisania powyższego wywody natknęłam się na zwiastun filmowy "Gry Endera". Zapowiada się ciekawie ... i myślę, że do 2013 roku, na kiedy to zaplanowana jest premiera tej ekranizacji, uda mi się przeczytać książkę ;)