W sumie to nie fajkę, tylko drugiego kota. I nie palił, tylko prał łapą ile wlezie ;) A tak poważnie to moje koty, nie wiem jak i skąd, dowiedziały się, że zrobiły większą furorę niż stosik świąteczny i mi teraz żyć nie dają. Uwzięły się cholery we dwie, okupują klawiaturę i myszkę, skutecznie zasłaniają monitor, podgryzają moje place i ogólnie mnie terroryzują. Ta napaść ma trwać dopóki nie napiszę tutaj kilku słów o nich, uzupełniając wpis kilkoma zdjęciami, które prezentują ich kocie wdzięki. Zapewne znajdzie się wśród Was kilku zapalonych kociarzy, którzy z przyjemnością poczytają o moich futrzastych pociechach. Ja straciłam dla nich głowę i nie wyobrażam już sobie bez nich życia.
Słów kilka i krótka charakterystyka.
Majka - najczęściej wołana jednak Ty Kocie!, Cotuknujeszkocico albo Tycholeroprzestań- atakowaćmojestopy! Rasa - dachowiec. Trafiła do mnie w czerwcu 2007 roku jako dwumiesięczny zabiedzony kociak, który cudem uniknął śmierci. W wieku kocięcym, patrząc na nią, można było powiedzieć, że to prawdziwa Księżniczka: smukła, miła, elegancka. Teraz wygląda raczej jak Królowa Matka - dostojna i potężna, z plebsem się nie zadaje.
Jest typowo niedotykalskim kotem. Tknij ją tylko a ugryzie albo podrapie. Posiedzieć na kolankach i dać się pogłaskać? Nigdy w życiu! Ewentualnie, tylko wtedy kiedy to ONA ma na to ochotę. Uwielbia wygrzewać sadełko w promieniach słońca. Nie obce są jej jednak kocie gonitwy i polowania. Do tej pory to ja byłam głównym obiektem tych harców, ale odkąd pojawiła się u nas Lula, to jej się obrywa. Najczęściej z łapy.
Majka jest bardzo ciekawska i towarzyska, jak i cholernie tchórzliwa (chociaż ja tłumaczę to na jej korzyść mówiąc, że jest po prostu ostrożna). Byle hałas potrafi czasem sprawić, że w ułamku sekundy teleportuje się z miejsca, w którym była pod ... nasze łóżko. Potem wypełza stamtąd z miną mówiącą 'No co? To było zaplanowane.'
Wielbicielka wszelkich cienkich nitek i sznureczków, jak również żółtych stoperów do uszu, które awansowały do rangi Kocich Zabawek Życia.
Nawyki żywieniowe? W grę wchodzi tylko Bozita. Na wszystko inne macha tylko łapą, kręci nosem i stara się zakopać. W ostatnim czasie zrobił się z niej lekoman - uzależnienie od tranu. Została nawet przyłapana na jego kradzieży. Oczywiście nie przyznała się do winy.Obecnie przebywa na intensywnym odwyku, który dzielnie znosi.
###
Lula - najczęściej jednak wołana Tygangreno!, Cholernyzłodziejuoddawajszynkę/ciasto/tościka/opakowaniepoparówkach! Lulka trafiła do nas jakiś miesiąc temu jako czteromiesięczny kociak z poważnym zatruciem. Miała zostać przez kilka dni, potrzebnych na wykurowanie się, jednak tak bardzo nas omamiła, że została na stałe.
I cóż ja mogę o niej powiedzieć? Jeśli Majka to księżniczka - dobrze wychowana i dystyngowana, to Lula to wieśniak, plebs i kocia hołota. Wszędzie jej pełno, zwłaszcza tam gdzie jej nie chcą (czyt. klawiatura, ława, stół, wanna, moje krzesło). Nie straszne jej jest zwykłe psik!, wyganianie ręką, jak i grożenie gazetą czy nawet grubym tomiszczem. Dostaje się temu wszystkiemu po prostu z łapy. Jedyny sposób na wyeliminowanie jej złych nawyków to metoda "strzykawki z wodą". Póki co sprawdza się bardzo dobrze, a i frajda jest niezła. Jedyny minus to mokre wyposażenie mieszkania.
Posiada również wadę, z którą nie możemy sobie poradzić ... złodziejstwo. Takiego złodzieja żarcia to ja jeszcze nie widziałam ile żyję. I żeby kradła tylko mięsiwo. Nie, ona kradnie nawet tosty wysmarowane czekoladą. Nie wiadomo kiedy capnie coś w zęby i w długą. I jeszcze mała gangrena na ciebie warczy i wali cię z łapy jak chcesz jej tą zdobycz zabrać.
Jednak posiada niezwykły urok i zdolność mruczenia, którą można uruchomić dotknięciem jednego palca. Dodatkowo jej prześliczne ubarwienia, słodka mina i wariacje jakie wyczynia przy zabawie sprawiają, że nie sposób nie stracić dla niej głowy ;) Poza tym jest uroczym towarzyszem w codziennych czynnościach. Pijemy razem kawkę (moją kawkę); czytamy razem książki ( ja czytam, ona się na nich wyleguje); piszemy razem na klawiaturze ( ja piszę, ona po niej łazi); korzystamy razem z toalety (jako że kuwetka stoi u nas w kibelku dziwnym trafem kiedy ja idę z niego skorzystać, ona idzie na posiedzenie do swojej piaskownicy). Istny koci kompan z tej Lulki.
###
Relacje na linii Majka-Lulka.
Cóż ... początki, jak to początki, były ciężkie. Majka spieprzała, za przeproszeniem, przed małą, prychając i warcząc na nią. Doszło nawet do tego, że straciła chęć życia (jak to powiedział mój siostrzeniec). Przestała jeść, była osowiała i zachowywała się jakby wszystko był jej jedno. A Lulka? Chciała się z Majką bawić i robić na nią dzikie skoki. Akurat w tym momencie znaleźliśmy z mężem mieszkanie, do którego wyprowadziliśmy się tylko z Lulką. Majka, jak tylko pozbyła się małego kotecka, na drugi dzień zaczęła jeść i odzyskała pełnie sił. Zostawiliśmy ją u moich rodziców na jeszcze kilka dni, a potem sprowadziliśmy hrabinę do nas. Całe szczęście nie było już fochów, a mała Lula była szczęśliwa z kociego towarzystwa. I tak z dnia na dzień koty zaczęły siebie lepiej poznawać i przyzwyczajać się do swojej obecności.
Teraz śpią razem na drapaku albo na kanapie (chociaż nadmierne spoufalanie się bywa jeszcze traktowane "z łapy"), urządzają dzikie gonitwy o 12 w nocy ... albo o 5 nad ranem. Cieszą się swoim towarzystwem, a ja z mężem mamy co oglądać :)
Teraz śpią razem na drapaku albo na kanapie (chociaż nadmierne spoufalanie się bywa jeszcze traktowane "z łapy"), urządzają dzikie gonitwy o 12 w nocy ... albo o 5 nad ranem. Cieszą się swoim towarzystwem, a ja z mężem mamy co oglądać :)
O rany, ależ się rozpisałam. Darujcie. Po prostu mam fizia na punkcie tych moich kociambrów i mogłabym o nich mówić i pisać w nieskończoność ;)
Lubię koty ale chybba sama nie mogłabym ich hodowac w domku. Jakoś tak. Stanowczo psy
OdpowiedzUsuńJa już tak mam, że kotów nie lubię. Wolę psy, są szczere, przyjacielskie i kochają całym serduchem a koty zawsze mają wszystko w dupie ;)
OdpowiedzUsuńFaktem jednak jest, że te Twoje są bardzo fotogeniczne cwaniaki ;)
Cudne te Twoje kociaki.;) Jak każde z resztą - przynajmniej dla mnie. Wystarczy, że na mnie tylko ślepkami zielonymi/niebieskimi/bursztynowymi któryś spojrzy, to się od razu rozpływam, jakie to słodkie, cudne i puchate. Jeśli jeszcze do tego rude, to przepadam;) Sama mam w domu (a właściwie koło domu, bo to koty podwórzowe i chociaż oswojone, to do domu nie mają wstępu) pięć sztuk, wszystkie to wredne i podstępne kocice (spojrzeniem jeno potrafią wyżebrać kawałek mojej kanapki, a jak którejś się na czułości zbierze, to o zdanie nie pyta, tylko po nogach na ręce włazi... a bardzo tulaśne są;)), ale takiego ślicznego trikolorka jak Twoja Lulka jeszcze nie udało mi się dochować.;)
OdpowiedzUsuńTen akurat Pratchett doczekał się nawet całościowego głośnego odczytu w domu.;)
Kota nie mam, ale Twoje są super ;)
OdpowiedzUsuńJa juz kota przerabiałam, teraz mam psa :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam koty^^ I też niedawno doczekałam się drugiej "pociechy", z którą mój stary kocur sobie poradzić nie może. Są razem od października, a ciągle się ze sobą - co tu dużo mówić - piorą :)
OdpowiedzUsuńLena173
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też byłam tylko za psami. Potem pojawiła się Majka i straciłam dla kotów głowę ;)
przyjemnostki
Co racja, to racja ;) Koty jednak, pomimo swoich wad, są naprawdę niezwykłymi zwierzętami i w niektórych aspektach, biją psy na głowę ;)
Moreni
Dziękujemy ślicznie. Oj, ja też się rozpływam pod takim spojrzeniem ;) Moje żebraki, oprócz ładnych oczu, molestują mnie jeszcze przymilnymi i natarczywymi miaukami ;)Tak w ogóle to gratuluję wesołej gromadki podwórkowych kotów. Lulka właśnie do takich "podwórkowców" należała.
Klaudia
Dziękujemy ślicznie :) A myślałaś kiedyś o przygarnięciu kociego ogona?
Tajemnica33
Ja już psa przerabiałam, teraz mam koty ;)
Dusia
He he pranie się nawzajem musi być ;) A kocur w jakim jest wieku, a w jakim nowa pociecha? Mam nadzieję, że za bardzo się nie terroryzują ;)
Moją faworytką jest stanowczo Lula, przypomina mi troszkę mojego nieżyjącego "bisurmana" Nelsona... to był fantastyczny kot! :)
OdpowiedzUsuńOd zawsze jestem psiarą, do kotów miałam obojętny stosunek. W mojej bibliotece, gdzie odbywałam staż, był kot który zmienił moje nastawienie do tych czworonogów.
OdpowiedzUsuńKoty śliczne, a Lula ma rzadko spotykane umaszczenie. Kiedy tak czytałam Twoją charakterystykę kociaków, stwierdziłam, że dogadałabyś się z Gwen Cooper. Niedawno przeczytałam jej książkę "Odyseja kota imieniem Homer" i przyjemnie się ją czytało. Majka przypomina Cooperową Scarlet, a Lula tytułowego Homera.
Cieszę się, że ujawniłaś swoje pieszczochy w pełnej krasie. :)
Ja jestem stanowczo za kotami. Niestety, Bambo (podobna do Twojej Majki) odpłynęła na obłoczku już miesiąc temu. Ale pozostało mi jeszcze parę innych zwierzaków :)
OdpowiedzUsuńPS Ośmielam się dodać Cię do linków :)
OdpowiedzUsuńKocham swojego psa, który jest moim najwierniejszym przyjacielem. Od niedawna mamy kota. I dopiero teraz, gdy przełamałam swoje lęki, doceniam te cudowne zwierzaki. Kto jak kto, ale to właśnie koty potrafią tak postawić na swoim, że nie ma zmiłuj. Podziwiam w nich to, co też lubię w sobie, swobodność w tym, co chcą robić. Do niczego ich nie zmusisz ani nie przekabacisz, aby zrobiły to, co Ty akurat chcesz. Chociaż harce o 12 w nocy są wyjątkowo niemiłe to i tak kocham moje dwa łobuzy. :)
OdpowiedzUsuńI bym zapomniała powiedzieć, naprawdę strasznie podoba mi się to jak opisałaś swoje kociaki. Miłość płynąca z tego tekstu jest taka zaraźliwa! No i ja strasznie lubię, gdy ktoś się tak wyraża o swoich pupilach. :D
Dla mnie koty są... neutralne;) Ale fajnie się o tych Twoich pupilkach czytało!:)
OdpowiedzUsuńAle mie przyjemnie czytało :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię koty, chociaż niezłe z nich mądrale. Mój domowy od czasu do czasu przynosi pod same drzwi wejściowe mysz (skąd on je bierze?) z miną wszechmocnego pana mówiącego : "A widzisz! To moja robota!"
Haha.. nie wiem doprawdy, co to piersze zdanie miało oznaczać (podświadomowie?:>)
OdpowiedzUsuńOczywiście, chodziło mi, że bardzo mi się przyjemnie czytało ;) .
Magda
OdpowiedzUsuńLula bardzo się cieszy z bycia Twoją faworytką. Właśnie próbuje wleźć mi na klawiaturę i samej to napisać ;) Nelson - fantastyczny kot z fanatycznym imieniem ;)
Agna
Podobnie było ze mną. Psiara na potęgę. Jednak kiedy mój piesio odszedł z tego świata, nie chciałam kolejnego. Za to przyplątał się kot i mnie totalnie omamił i zawładnął mną ;)
Koty dziękują za słowa uznania ;)
Luna
Przykro mi z powodu Bamba :* A jakie jeszcze inne zwierzaki posiadasz na stanie? :)
Vampire_Slayer
Nic dodać, nic ując. Koty mają ten swój uparty charakterek, ale muszę powiedzieć, ze dzięki niemu można nauczyć się szanować niezależność innych ;)
Ciesze się ogromnie, że podobało Ci się to co napisałam ;D
Paweł
Dziękuję ślicznie :) Co do neutralności - to se ne da. Trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron ;p
Elina
Dziękuje i cieszę się bardzo. Moja Majka znosi szczury i myszy do naszej sypialni z taką sama mina, miaucząc jeszcze przy tym. Na szczęście są to tylko zabawkowe zdobycze ;)
O ranyyyy... jakie cudne! Majka wygląda ciągle jak księżniczka! Te uszy, te oczy, ta smukłość i dystynkcja, cudeńko :D
OdpowiedzUsuńA Lula podbiła mnie całkowicie - już samo umaszczenie wystarczyło :D Cudowna jest!
Piękne masz kociaki, z fajnymi charakterkami i widać, że bardzo je kochasz :) Aż nabrałam ochoty na opisanie mojego wisusa, który jakby z charakteru jest kombinacją Twoich dwóch :D
Uwielbiam koty, uwielbiam psy. Za ich specyficzne dary, którymi nas obdzielają :)
Ach, ach... jak mi się ta notka i fotki podobają! Dzięki za informację o niej, bo w zamieszaniu bym przegapiła. Jednak recenzje przeczytam już po nowym roku, bo muszę zacząć ogarniać bajzel i decydować o tym, co zabieram, a co zostaje. Zachciało się znajomym przebieranego Sylwestra ;)
Piękne koty dwa, ale chyba Lulka pięknieksza - lubię te kolory ;) Sama kota nie mam, miałam psa. Może kiedyś będę miała takiego trikolorka.
OdpowiedzUsuńksiazkowo
OdpowiedzUsuńCisze się ogromne, że spodobała Ci się moja opowieść oraz jej bohaterki :) Czekam na notkę u Ciebie o Twoim ulubieńcu :)
Caitri
Dziękuję ślicznie :) Ja znowu nie bardzo przepadałam za trikotkami. Chciałam mieć buraska ;) Jednak Lula jest taka słodka i kochana, że jakiego koloru by nie była, i tak by u nas została ;)
Ja tez kiedyś miałam psa, a potem po kilku latach pojawiła się u mnie Majka :)