piątek, 31 grudnia 2010

Percy Jackson i bogowie olimpijscy - Rick Riordan


Tytuł: Bitwa w Labiryncie 
Autor: Rick Riordan 
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: wrzesień 2010
Liczba stron: 364 

Moja opinia: 
Już od dłuższego czasu na półkach w księgarniach pojawią się kolejne, nowe młodzieżowe serie o różnej tematyce. Czasami  trudno wśród tak dużego wyboru trafić na jakieś warte uwagi pozycje. Ja miałam to szczęście, że  jakiś rok temu w moje ręce wpadł pierwszy tom  właśnie takiej interesującej serii pt. „Percy Jackson i bogowie olimpijscy”, autorstwa amerykańskiego pisarza Ricka Riordana. W jego książkach greccy bogowie żyją w naszych czasach, a  ich  dzieci półkrwi to herosi, walczący z mitologicznymi potworami. Po lekturze pierwszej części, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, sięgnęłam po dwa kolejne tomy, które były równie dobre i zwiększyły tylko mój apetyt na kolejną część.  „Bitwę w Labiryncie”, bo taki nosi tytuł IV tom serii, dane mi było w końcu przeczytać w te Święta.

W książce, tak jak w poprzednich częściach, spotykamy Percy’ego Jacksona – herosa, syna Posejdona, który posiada prawdziwy dar wpadanie w kłopoty; jego przyrodniego brata Tysona, który jest cyklopem; mądrą i dzielną Annabeth Chase, córkę greckiej bogini Ateny; satyra Grovera , który w dalszym ciągu stara się odnaleźć zaginionego boga – Pana; oraz wiele innych postaci znanych z poprzednich części lub całkiem nowych.

Fabuła czwartego tomu opiera się na tych samych schematach co poprzednie części. Percy standardowo  wpada w kłopoty w nowej szkole, po czym w wielkim pośpiechu  udaje się na obóz dla herosów, któremu grozi niebezpieczeństwo ze strony armii Kronosa, rosnącej nieustannie w siłę. Poza tym do wykonanie jest kolejna niebezpieczna misja, na którą muszą wyruszyć nasi bohaterowie i niekonieczne z niej powrócić. Standard. Pomimo że autor bazuje ciągle na tych samych schematach, każda książka jest inna i czyta się ją z prawdziwa przyjemnością i  ciekawością.  Za każdym razem Riordan przywołuje i nawiązuje na jej  kartach do innego mitu. Ta część opiera się głównie na opowieści o Dedalu,  jego labiryncie, wynalazkach i zatargach z królem Minosem, władcą Krety.  Oprócz tego w książce pojawiają się również inne elementy i postacie zaczerpnięte z greckiej mitologii, takie jak sławne stajnie Augiasza, Sfinks ze swoimi zagadkami,  Hefajstos i jego kuźnie,  piękna Kalipso mieszkająca na Ogygii. Autor potrafił bardzo zręcznie i sprytnie wpleść te wszystkie motywy mitologiczne w snutą przez siebie opowieść.  Dzięki temu książka łączy przyjemne z pożytecznym. Oprócz frajdy czytelniczej, jaką miałam czytając tę pozycję,  mogłam również odświeżyć swoją wiedzę  na temat starożytnej Grecji. Przyznam, że kilka razy korzystałam  z pomocy Internetu, aby doczytać więcej na temat jakiejś postaci. 

Książkę, tak jak poprzednie części, czyta się bardzo szybko. Akcja od pierwszych stron gna do przodu,  nie pozwalając na chwile wytchnienia. Kiedy chwyci się ją w swoje  ręce, nie sposób przestać czytać. Nie ma tutaj zbędnych dłużyzn dzięki dobrze dawkowanym opisom, które, mimo że nie są obszerne, pozwalają  wszystko dokładnie sobie wyobrazić. Autor pisze w takim stylu, który od razu trafia do czytelnika i przykuwa jego uwagę.

Fanom cyklu nie muszą polecać tej pozycji. Na pewno już po nią sięgnęliście albo macie to w planach. Wszystkim innym,  zarówno młodszym jak i starszym czytelnikom, którzy nie znają jeszcze historii Percy’ego Jacksona , polecam tę książkę, jak i całą serię, z całego serca. Dzięki niej możemy odsapnąć troszkę od rzeczywistości i dać się porwać przygodzie, która zaprowadzi nas do mitologicznego, ale równocześnie współczesnego świata, z całą gamą barwnych postaci.  

Data przeczytania: 26.12.2010
Moja ocena: 5/6

###

Chciałam się również Wam pochwalić tym, że moja recenzja "Błazna" wygrała "Konkurs na recenzję tygodnia", organizowany przez portal lubimyczytac.pl  Muszę powiedzieć, że to cholernie fajne uczucie, kiedy inny docenią Twoją pracę ;) Wygrany bon mam zamiar zamienić na książkę Roberta M. Wegnera "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - Zachód" albo na kolejną książkę Moorea "Krwiopijcy". Cieżki wybór. Chciałam również jeszcze raz podziękować Magdzie za namówienie mnie do zapoznania się z twórczością Christophera Moorea. Dziękuję :* 


###

Na koniec pragnę Wam, moi kochani, złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżającego się Nowego Roku.  Niech obfituje on w szczęści, same pozytywne chwile i mnóstwo ciekawych książek.  Poza tym udanego i szalonego Sylwestra ;) 

środa, 29 grudnia 2010

Tern - Nik Pierumow

Tytuł: Tern
Autor: Nik Pierumow
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania:  maj 2010
Liczba stron: 504

Moja opinia:
Mimo że książki fantasy to główny pokarm mojej czytelniczej duszy, do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z twórczością Nika Pierumowa. Szczerze? Omijałam książki tego rosyjskiego pisarza szerokim łukiem. W sumie sama nie wiem dlaczego. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. W tym przypadku moje pierwsze czytelnicze tête à tête z panem Pierumowem odbyło się przy lekturze jego najnowszej powieści „Tern”.

Musze przyznać, że moją uwagę przede wszystkim przykuła przepiękna okładka książki. To ona, swoimi barwami i zamieszonymi na niej niezwykłymi postaciami, skłoniła mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Następnie opis z tyłu zaintrygował mnie a w główce zaświtała mi myśl, że może będzie to naprawdę niezwykła opowieść, którą warto przeczytać.

„Tern” to pierwsza części cyklu zatytułowanego Siedem Zwierząt Rajlegu. W książce zawarte są przygody pewnej, dość nietypowej drużyny, w skład której wchodzi sidha Neiss, Gończa Nekropilis – Stein, demon-artysta Krojon oraz tytułowy Tern – dhuss, który twierdzi, że dhusem nie jest. Przewracając kolejne karty powieści mogłam śledzić niezwykłe perypetie drużyny, która na swojej drodze spotykała liczne niebezpieczeństwa i walcząc ramię w ramię pokazywała co znaczy prawdziwa przyjaźni i lojalność.

Mimo tego, że fabuł była sztampowa i oklepana książkę czytałam z zapartym tchem. Akcja czasami goniła do przodu, czasami zwalniała. W czasie takich spowolnień mogłam lepiej poznać poszczególnych bohaterów, którzy snuli opowieści o swojej przeszłości. Dzięki temu jeszcze bardziej się do nich przywiązałam i czytałam o ich przygodach z jeszcze większym zapałem. Dodatkowo postacie były niezwykle barwne i wyraziste. Każda miała swój własny, wyjątkowy charakter i sposób bycia. Bohaterowie byli poważni i dumni, ale również zabawni. Tak bardzo różnili się od siebie, a mimo to tworzyli zgraną kompanię. Ta przeróżność charakterów, sposobu mówienia i wyrażania własnych emocji przez bohaterów sprawiła, że książka była jeszcze ciekawsza i wyjątkowa.

Kolejnym atutem powieści Pierumowa był doprawdy niezwykły świat stworzony przez autora, a jego opisy odbijały się obrazami w moje wyobraźni. Miałam wrażenie, że jest kolorowy jak tęcza, bogaty, różnorodny, tętniący życiem. Poza znanymi mi już rasami (ukrytymi czasami pod inną nazwą), mogłam poznać całkiem nowe nacje, które skutecznie urozmaiciły fabułę książki.

Podsumowując – najnowsza powieść Nik Pierumowa jest niezwykła, baśniowa i magiczna. Warto ją przeczytać i dać się porwać wyobraźni. Była to niezapomniana podróż w świat fantasy, za którą bardzo dziękuję autorowi i z ręką na sercu mogę obiecać, że sięgnę po inne jego książki.

Przeczytana: 19.09.2010 r.
Moja ocena: 5/6

wtorek, 28 grudnia 2010

Opowiem Wam bajkę, jak kot palił fajkę ...

W sumie to nie fajkę, tylko drugiego kota. I nie palił, tylko prał łapą ile wlezie ;) A tak poważnie to moje koty, nie wiem jak i skąd, dowiedziały się, że zrobiły większą furorę niż stosik świąteczny i mi teraz żyć nie dają. Uwzięły się cholery we dwie, okupują klawiaturę i myszkę, skutecznie zasłaniają monitor, podgryzają moje place i ogólnie mnie terroryzują. Ta napaść ma trwać dopóki nie napiszę tutaj kilku słów o nich, uzupełniając wpis kilkoma zdjęciami, które prezentują ich kocie wdzięki.  Zapewne znajdzie się wśród Was  kilku zapalonych kociarzy, którzy z przyjemnością poczytają o moich futrzastych pociechach. Ja straciłam dla nich głowę i nie wyobrażam już sobie bez nich życia.

Tak więc proszę o uwagę, oto moje dwa kocie ogonki - Maja i Lula.


 ###

Słów kilka i krótka  charakterystyka.

Majka - najczęściej wołana jednak Ty Kocie!, Cotuknujeszkocico albo Tycholeroprzestań- atakowaćmojestopy! Rasa - dachowiec. Trafiła do mnie w czerwcu 2007 roku jako dwumiesięczny zabiedzony kociak, który cudem uniknął śmierci. W wieku kocięcym, patrząc na nią, można było powiedzieć, że to prawdziwa Księżniczka: smukła, miła, elegancka. Teraz wygląda raczej jak Królowa Matka - dostojna i potężna, z plebsem się nie zadaje. 

Jest typowo niedotykalskim kotem. Tknij ją tylko a ugryzie albo podrapie. Posiedzieć na kolankach i dać się pogłaskać? Nigdy w życiu! Ewentualnie, tylko wtedy kiedy to ONA ma na to ochotę. Uwielbia wygrzewać sadełko w promieniach słońca. Nie obce są jej jednak kocie gonitwy i polowania.  Do tej pory to ja byłam głównym obiektem tych harców, ale odkąd pojawiła się u nas Lula, to jej się obrywa. Najczęściej z łapy. 
Majka jest bardzo ciekawska i towarzyska, jak i cholernie tchórzliwa (chociaż ja tłumaczę to na jej korzyść mówiąc, że jest po prostu ostrożna). Byle hałas potrafi czasem sprawić, że w ułamku sekundy teleportuje się z miejsca, w którym była pod ... nasze łóżko. Potem wypełza stamtąd z miną mówiącą 'No co? To było zaplanowane.' 

Wielbicielka wszelkich cienkich nitek i sznureczków, jak również żółtych stoperów do uszu, które awansowały do rangi Kocich Zabawek  Życia.

Nawyki żywieniowe? W grę wchodzi tylko Bozita. Na wszystko inne macha tylko łapą, kręci nosem i stara się zakopać. W ostatnim czasie zrobił się z niej lekoman - uzależnienie od tranu. Została nawet przyłapana na jego kradzieży. Oczywiście nie przyznała się do winy.Obecnie przebywa na intensywnym odwyku, który dzielnie znosi. 

 


 ###

Lula - najczęściej jednak wołana Tygangreno!, Cholernyzłodziejuoddawajszynkę/ciasto/tościka/opakowaniepoparówkach! Lulka trafiła do nas jakiś miesiąc temu jako czteromiesięczny kociak z poważnym zatruciem. Miała zostać przez kilka dni, potrzebnych na wykurowanie się, jednak tak bardzo nas omamiła, że została na stałe. 

I cóż ja mogę o niej powiedzieć? Jeśli Majka to księżniczka - dobrze wychowana i dystyngowana, to Lula to wieśniak, plebs i kocia hołota. Wszędzie jej pełno, zwłaszcza tam gdzie jej nie chcą (czyt. klawiatura, ława, stół, wanna, moje krzesło). Nie straszne jej jest zwykłe psik!, wyganianie ręką, jak i grożenie gazetą czy nawet grubym tomiszczem. Dostaje się temu wszystkiemu po prostu z łapy. Jedyny sposób na wyeliminowanie jej złych nawyków to metoda "strzykawki z wodą". Póki co sprawdza   się bardzo dobrze, a i frajda jest niezła. Jedyny minus to mokre wyposażenie mieszkania.

Posiada również wadę, z którą nie możemy sobie poradzić ... złodziejstwo. Takiego złodzieja żarcia to ja jeszcze nie widziałam ile żyję. I żeby kradła tylko mięsiwo. Nie, ona kradnie nawet tosty wysmarowane czekoladą. Nie wiadomo kiedy capnie coś w zęby i w długą. I jeszcze  mała gangrena na ciebie warczy i wali cię z łapy jak chcesz jej tą zdobycz zabrać.

Jednak posiada niezwykły urok i zdolność mruczenia, którą można uruchomić dotknięciem jednego palca.  Dodatkowo jej prześliczne ubarwienia, słodka mina i wariacje jakie wyczynia przy zabawie sprawiają, że nie sposób nie stracić dla niej głowy ;) Poza tym jest uroczym towarzyszem w codziennych czynnościach. Pijemy razem kawkę (moją kawkę); czytamy razem książki ( ja czytam, ona się na nich wyleguje); piszemy razem na klawiaturze ( ja piszę, ona po niej łazi); korzystamy razem z toalety (jako że kuwetka stoi u nas w kibelku dziwnym trafem kiedy ja idę z niego skorzystać, ona idzie na posiedzenie do swojej piaskownicy). Istny koci kompan z tej Lulki.


 ###

Relacje na linii Majka-Lulka. 

Cóż ... początki, jak to początki, były ciężkie. Majka spieprzała, za przeproszeniem, przed małą, prychając i warcząc na nią. Doszło nawet do tego, że straciła chęć życia (jak to powiedział mój siostrzeniec). Przestała jeść, była osowiała i zachowywała się jakby wszystko był jej jedno. A Lulka? Chciała się z Majką bawić i robić na nią dzikie skoki. Akurat w tym momencie znaleźliśmy z mężem mieszkanie, do którego wyprowadziliśmy się tylko z Lulką. Majka, jak tylko pozbyła się małego kotecka, na drugi dzień zaczęła jeść i odzyskała pełnie sił. Zostawiliśmy ją u moich rodziców na jeszcze kilka dni, a potem sprowadziliśmy hrabinę do nas. Całe szczęście nie było już fochów, a mała Lula była szczęśliwa z kociego towarzystwa. I tak z dnia na dzień koty zaczęły siebie lepiej poznawać i przyzwyczajać się do swojej obecności.
Teraz śpią razem na drapaku albo na kanapie (chociaż nadmierne spoufalanie się bywa jeszcze traktowane "z łapy"), urządzają dzikie gonitwy o 12 w nocy ... albo o 5 nad ranem. Cieszą się swoim towarzystwem, a ja z mężem mamy co oglądać :)


###

O rany, ależ się rozpisałam. Darujcie. Po prostu mam fizia na punkcie tych moich kociambrów i mogłabym o nich mówić i pisać w nieskończoność ;)

A żeby było i książkowo, wszystkim miłośnikom kotów (i nie tylko ), polecam prześmieszną książkę Terry'ego Pratchetta - "Kot w stanie czystym". Cała prawda o prawdziwych kotach.




poniedziałek, 27 grudnia 2010

Świąteczny stosik

Jak co roku dopomogłam Aniołkowi w wyborze interesujących mnie pozycji książkowych. Ja wybieram, ewentualnie zamawiam, On płaci i dostarcza pod choinkę ;) ... Tak więc nie było dla mnie niespodzianką znalezienie pod świątecznym drzewkiem:
 

Zaczynając od góry:
"Kot na blacie czekający na jedzonko" Szewcka Bozita - .... aj, to nie to ;)

Jeszcze raz zaczynając od góry:
"Bitwa w labiryncie" i "Ostatni Olimpijczyk" Rick Riordan - IV i V tom świetnego cyklu dla młodzieży "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Muszę powiedzieć, że to jedna z fajniejszych młodzieżówek, jakie przeczytałam. Także zachęcam do zapoznania się z tym cyklem. Recenzja IV części powinna pojawić się na dniach, a króciutkie i skromniutkie opinie na temat trzech pierwszych części tutaj :)
"Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ-Południe"  Robert M. Wegner - naczytałam się samych pozytywnych recenzji na temat tej książki, jak i następnego tomu, wiec dałam się skusić. Ponoć te pozycje są lepsze niż "Pan Lodowego Ogrodu" Grzędowicza. Przeczytamy, ocenimy ;)
"Sługa Boży"  Jacek Piekara - już od bardzo długiego  czasu miałam ochotę zapoznać się z cyklem o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie. Moją przygodę postanowiłam rozpocząć właśnie od "Sługi bożego". Jestem w trakcie czytania i póki co szału nie ma, ale jest ciekawie ;)

Co tu dużo mówić - jestem bardzo zadowolona z tych wszystkich pozycji i było dla mnie istną katorgą zdecydować, co przeczytać w pierwszej kolejności. Padło na Percy'ego i "Bitwę w labiryncie". Jak widać  również koteckowi stosik bardzo się spodobał ... a raczej robienie na niego i zza niego dzikich skoków ;D

###

Skrycie liczyłam również na kilka niespodziankowych pozycji, ale najbliżsi stwierdzili, że w tym roku obdarują mnie bardziej "praktycznymi" rzeczami, które przydadzą się młodemu małżeństwu "na swoim". Ech, ja tam wolałabym więcej książek ;)

czwartek, 23 grudnia 2010

Najlepsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia :)


W tym dniu radosnym, oczekiwanym,
gdzie gasną spory, goją się rany,
życzę Wam zdrowia, życzę miłości,
niech mały Jezus w sercu zagości.
Szczerości dusz, zapachu ciasta,
przyjaźni, która jak miłość wzrasta,
kochanej twarzy co rano budzi
i w koło pełno życzliwych ludzi. 
Enedtil

###
###

środa, 22 grudnia 2010

Błazen - Christopher Moore

Tytuł: Błazen
Autor: Christopher Moore
Wydawnictwo: Wydawnictwo MAG
Data wydania:  marzec 2009
Liczba stron: 400

Moja opinia:
Książki Christophera Moorea wielokrotnie przyciągały mój wzrok swoimi, dość nietypowymi okładkami i humorystycznymi opisami z tyłu.  Mimo to, nigdy nie zdecydowałam się na ich zakup. Dopiero kilka dni temu, za namową Magdy, pojawiła się na mojej półce pierwsza pozycja Moorea, jaką miałam zamiar przeczytać – "Błazen".

Moore w swojej książce wziął na ząb parodii i satyry jedno z najsłynniejszych dzieł Shakespeare’a - "Króla Lir". W książce pojawi się więc ów legendarny król Lir, jego trzy córki, wątek z podziałem  królestwa itd. – kto czytał ten wie. Kto nie czytał – cóż … na co jeszcze czekasz? Wracając jednak do "Błazna", a raczej błazna. Dokładniej do błazna Kieszonki, ponieważ on w tej wersji jest głównym bohaterem. Bohaterem mającym to "szczęście", że 90% postaci występujących w książce ma ochotę go zabić. Delikatnie mówiąc. I w sumie im się nie dziwię. Też chętnie nabiłabym jego głowę na pikę albo rozwiesiła jego trzewia na kandelabrze gdyby to mnie nazwał, tutaj cytat "Ty nicponiu, suczy synu! (…) Ty śmierdzące łajno, które wyleciało z pryszczatej dupy ladacznicy z zajęczą wargą". Tak, to cały Kieszonka i jego wyszukane, czarne poczucie humoru.

To właśnie humor jest chyba najbardziej istotny w książce. Co prawda można się w niej doszukać kilku ideologicznych uwag, prawienia morałów i smutnych wniosków ale to wszystko przyćmione jest przez język i sposób prowadzenia dialogów przez bohaterów (często w różnych pozycjach z uwzględnieniem obojga płci). Co tu dużo mówić. W książce mamy do czynienie z obleśnym, wulgarnym i sprośnym humorem. Bezeceństwa i rozpusta są na porządku dziennym a autor nie miał oporów, żeby je barwnie i skrzętnie opisać.

Całą tą kpiną i dworskimi intrygami kieruje właśnie Kieszonka, który zręcznie pociąga z sznurki, mając do pomocy cięty język,  Śliniaka – swojego zidiociałego ucznia, jak również trzy  wiedźmy i mówiącego rymowankami ducha (zawsze jest cholerny duch). Fabuła mknie do przodu, trupy ścielą się gęsto, wojna jest murowana a my możemy tylko dać się porwać w sam środek tego  szaleństwa.

Mimo wszechobecnego chamstwa i chędożenia, jest to naprawdę dobra i zabawna lektura. Myślę, że od czasu do czasu można sobie pozwolić na porzucenie swojej moralności i cnotliwości, czytając taką książkę i zanurzając  się w obscenicznym absurdzie. Zdecydowanie sięgnę po kolejne pozycje tego autora , a samego "Błazna" mogę polecić osobą, którym nie straszne jest  takie obcesowe i  rubaszne poczucie humoru. Dodatkowo, weźcie sobie do serca ostrzeżenie zawarte na początku książki.

"Opowieść to sprośna a rubaszna, ohydne gwałty, morderstwa, okaleczenia, zdradę i klepanie po tyłku ukazująca. Wulgarności i bluźnierstw w księdze tej zawartych świat jeszcze nie widział, jako też podobnego nagromadzenia dziwnej gramatyki, bezokoliczników i okazjonalnej masturbacji. Drogi Czytelniku, gdyby Cię to turbowało, księgę tę z dala omijać radzimy, chociaż chcemy Cię jeno zabawić, afrontu nie czyniąc. Jeśli przeto zabawę w podobnych księgach odnajdujesz, trafiłeś na historię zaiste doskonałą."

Nic dodać, nic ująć. Mogę tylko polecić ;)

Przeczytana: 21.12.2010
Moja ocena: 5/6

###
Jeśli chodzi o moje porównanie twórczości Moorea z twórczością Pratchetta (dlatego sięgnęłam po lekturę „Błazna”), nie jestem jeszcze w stanie tego zrobić. Jedna przeczytana książka tego pierwszego to stanowczo za mało, aby zdecydować czy Moore dorasta do pięt Pratchettowi  ;)

wtorek, 21 grudnia 2010

Krew modliszki - Adrian Tchaikovsky

Tytuł: Krew modliszki
Autor: Adrian Tchaikovsky
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Data wydania:  lipiec 2010
Liczba stron: 432

Moja opinia:
"Krew Modliszki" to trzecia cześć cyklu fantasy "Cienie pojętnych" autorstwa Adriana Tchaikovsky'ego. Czytając książkę, mamy okazję po raz kolejny przenieść się do niesamowitego świata jaki stworzył autor. Do świta, który zamieszkują rozmaite, "owadzie" rasy ludzi i gdzie magia przeplata się z techniką.

W książce, jak w dwóch poprzednich częściach, poprowadzonych jest kilka wątków. Wątków, które (jak dla mnie) niby są ze sobą powiązane a niby nie. I tak, najpierw towarzyszymy Stenwoldowi Makerowi, który w Sarnie próbuje zawiązać sojusz Niżowców, w celu odparcia wrogiego Imperium, by w następnej chwili znaleźć się na pokładzie Rzutkiej Dziewoi i razem z Achaeosem, Tynisą i Tisamonem prowadzić poszukiwania Szkatuły Cienia ... Nie, nie ... przecież już jesteśmy w następnym rozdziale i tym razem dotrzymujemy towarzystwa Che i Nerowi, którzy udali się do odległego Solarno z kolejnym zadaniem, a kilkanaście stron dalej znajdujemy się już w stolicy Imperium Os - Capitas. I tak dalej, i tak dalej towarzyszymy kolejnym postaciom w kolejnych, czasami całkowicie nowych miejscach. Niektórym taka ilość wątków może się podobać ale dla mnie było ich stanowczo za dużo. Ledwie zaczynałam wczuwać się w daną sytuację, akcja nabierała tempa, to rozdział kończył się a ja przenosiłam się w całkowicie inne miejsce. Studziło to niestety emocje i wymagało niekiedy "zatrzymania" się nad książka i przypomnienia sobie, co to się działo u danych bohaterów, z którymi rozstaliśmy się kilkanaście, częściej kilkadziesiąt stron wcześniej. Było to dla mnie czasami bardzo frustrujące. Fabuła, zamiast płynnie posuwać się do przodu, była rwana w najlepszych momentach.

Akcja w tej części zwolniła nieznacznie. Nadeszła zima więc działania wojenne polegały głównie na umacnianiu pozycji, udoskonalaniu broni, dywersji lub tworzeniu sojuszy. Więcej tutaj intryg, tajnych przedsięwzięć, misternie knutych planów. Niestety, w porównaniu do poprzednich części, pozostawiło to pewien niedosyt.

Oprócz dobrze nam zananach bohaterów pojawiły się również nowe postacie. Zarówno starzy jak i nowi bohaterowi zostali bardzo dobrze przedstawieni. Byli żywi, barwni, posiadali rożne cechy. Potrafili wzbudzić sympatię lub niechęć. Myślę, że to właśnie tak dobrze zarysowane postacie są głównym atutem książki.

"Krew modliszki" ogólnie czytało mi się dobrze. Co prawda przedstawienie niektórych zagadnień technicznych było dla mnie niekiedy nudne i ciężkie w odbiorze ale dało się przez to przebrnąć. Fabuła była wciągająca, opisy barwne, pobudzające wyobraźnię. Niekiedy jednak umykał mi sens danego zdania, fragmentu i musiałam przeczytać daną cześć jeszcze raz, co może być winą  tłumaczenia. Niestety w polskim wydaniu można się również doszukać dużej ilości literówek. Mam nadzieję, że wydawnictwo Rebis poprawi się przy kolejnych tomach.

Podsumowując - "Krew modliszki" w porównaniu do poprzednich tomów jest znacznie słabszą częścią. Niemniej jednak jest to kawałek dobrej fantastyki, który warto przeczytać i spędzić przy tym miło czas. 

Przeczytana: 8 września 2010
Moja ocena: 4/6


###
Mam nadzieję, że 4 tom "Hołd dla mroku", który ukazał się w listopadzie, będzie dużo lepszy. Po Świętach zaczynam polowanie na tę pozycję ;)

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Samoobrona kobiet - Jurgen Holler, Axel Maluschka, Stefan Reinisch

Tytuł: Samoobrona kobiet
Autorzy: Jurgen Holler, Axel Maluschka, Stefan Reinisch
Wydawnictwo: BELLONA
Data wydania:  2010
Liczba stron: 192

Moja opinia:
Kilka razy mi się zdarzyło, wracając późno do domu, zostać zaczepioną przez jakiegoś pana z niewiadomymi intencjami. Muszę przyznać, że takie sytuacje do przyjemnych nie należą i potrafią napędzić mi niezłego stracha.  Z moimi 160 cm wzrostu i lichą budową ciała stanowię łatwy cel. Dodatkowo, nie wiem co we mnie jest takiego szczególnego, że przyciągam ekshibicjonistów na potęgę. I to nie jest śmieszne. W związku z powyższym,  już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zapisania się na kurs samoobrony, jednak w moim mieście takie kursy to prawdziwa rzadkość.  Tak więc gdy na portalu nakanapie.pl pojawiła się do zrecenzowania książka „Samoobrona kobiet” autorstwa Jurgena Holler, Axela Maluschka i Stefana Reinisch, zgłosiłam się bez zastanowienia.

Książka podzielona jest na dwie części pt. „Ramowe warunki obrony własnej” i „Praktyka”. W pierwszej części poznajemy definicję przemocy, jej rodzaje oraz jakie mogą być motywy przemocy wobec kobiet.  Autorzy odpowiadają również na pytanie „czy stawianie oporu, gdy napastnik jest od nas silniejszy, większy i cięższy, ma sens?”. Wierzcie mi, MA ! Autorzy w znakomity sposób wyjaśniają dlaczego, popierając swoje stanowisko statystykami policyjnymi, których wyniki pokazują, że „ostry opór kobiety daje duże szanse, że sprawca nie zrealizuje do końca zamierzonego czynu. Za „ostry opór” uznano kopanie, ciosy, głośny krzyk, gryzienie i szarpanie za włosy. W 88% przypadków ten opór doprowadził do zaniechania czynów” [1]. Niemniej jednak w pierwszej kolejności powinniśmy starać się uciec lub tak wybrnąć z sytuacji, aby nic nam się nie stało. Jeśli jednak wszystko zawiedzie a napastnik zaatakuje, dziewczyny pamiętajcie,  brońcie się na wszystkie możliwe sposoby i dajcie takiemu delikwentowi solidnie popalić.

Kolejny interesujący podrozdział to „Wywody prawnicze”. Możemy się z niego dowiedzieć jakie czyny/działania są w Polsce zaliczane do przestępstw seksualnych.  Jakie przysługują nam prawa kiedy (nie daj Boże) staniemy się ofiarą takiego przestępstwa. Poruszona została również kwestia obrony koniecznej, jej uregulowań prawnych oraz kiedy dochodzi do przekroczenia jej granic. Wszystko zostało uzupełnione w odpowiednie artykuły kodeksu karnego, jak również wyjaśnione przez autorów  w naprawdę przystępny i łatwy do zrozumienia sposób.

Z części teoretycznej dowiadujemy się także, że trening psychiczny jest praktycznie tak samo ważny jak fizyczny. Musimy nauczyć się jak porzucić rolę ofiary i uzmysłowić sobie, że to MY możemy  stać się niebezpieczne dla napastnika. 

W rozdziale o tytule „Praktyka” autorzy uczą nas jak prawidłowo reagować i jak zachowywać się w sytuacjach potencjalnego zagrożenia. Jak skutecznie odpowiadać na głupie zaczepki, jakie środki i techniki samoobrony powinno się w pierwszej kolejności wykorzystać aby trzymać natręta na odległość i nie dać się mu podejść.

Jeśli niestety nie uda nam się odstraszyć napastnika i dojdzie do napaści, autorzy przedstawiają jak możemy sobie w takiej sytuacji poradzić. Pokazują i opisują prawidłowe upadanie kiedy zostaniemy popchnięte, jak również jak zachować się i co zrobić kiedy leżymy na ziemi a napastnik:
- stoi naprzeciwko
- znajduje się na ziemi obok
- znajduje się pomiędzy naszymi nogami
- siedzi nam na brzuchu
- siedzi nam na plecach

Muszę powiedzieć, że ja od tej pory będę pamiętać, żeby w takiej sytuacji przyciągać głowę do klatki piersiowej, chroniąc  krtań i uniemożliwiając napastnikowi przyduszenie mnie, po czym przypuścić zdecydowany atak na jego oczy.  Mam jednak nadzieję, że ta wiedza nigdy mi się nie przyda.

Następnie autorzy książki omawiają narzędzia samoobrony. Na pierwszy ogień idą nasze ręce i palce. Mi osobiście najbardziej podobało się uderzenie nasadą dłoni, „włócznia” (prosto w oko) i „szpony tygrysa”. Potem poznajemy jak używać  kolana, goleni, łokcia, głowy, nadepnięcia i … moje ulubione … gryzienia, krzyczenia do ucha, szarpania za włosy, wykręcania uszu i szczypania  jako skutecznej broni. Każda technika jest dokładnie omówiona, z przedstawieniem jej plusów i minusów, sposobem jej treningu oraz sytuacji, w których sprawdza się najlepiej. Do tego wszystkiego dołączane zostały zdjęcia, przedstawiające każdą technikę.  Zdjęcia są naprawdę bardzo dobrze wykonane i dokładnie pokazują, krok po kroku (a raczej uderzenie po uderzeniu) jak powinno się wykonywać daną technikę lub przedstawiają sekwencje kilku technik.

Autorzy przybliżają również jak zachowywać się w sytuacji, w której mamy do czynienia z kilkoma napastnikami oraz jakie przedmioty codziennego użytku możemy wykorzystać jako broń. Końcówka rozdziału poświęcona jest temu,  jak powinniśmy zachować się po incydencie.

Ostatnie strony książki to dwa aneksy. Aneks 1 zawiera wskazówki na co zwrócić uwagę przy wyborze kursu samoobrony, a w aneksie 2 znajdują się nazwy i dane kontaktowe ważnych placówek pomocowych , takich jak Centrum Praw Kobiet, Ośrodki Interwencji Kryzysowej czy telefony zaufania.

Poza pomocnymi poradami, instrukcjami i zdjęciami, w książce możemy dodatkowo znaleźć liczne relacje dziewczyn i kobiet, które w swoim życiu przeżył różne niebezpieczne sytuacje. Często te relacje podsumowane są odpowiednim komentarzem autorów,  ich uwagami lub ewentualnymi sugestiami. 

Książkę mogę polecić jako lekturę obowiązkową każdej dziewczynie i  kobiecie. Może stanowić ona również materiał pomocniczy dla instruktorów kursów samoobrony.  W bardzo przejrzysty,  prosty i łatwy do zrozumienia sposób są w niej zawarte zagadnienia dotyczące tego, jak kobieta powinna zachować się w potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, do jakich granic obrony koniecznej można się posunąć broniąc się oraz jak ważne jest odpowiedni nastawianie psychiczne i zapobieganie zawczasu niebezpiecznym sytuacją . Część praktyczna przybliża techniki i sposoby działania, jakie mogą pomóc kobiecie obronić się przed napastnikiem.

Ja, po przeczytaniu tej lektury, na pewno będę czułą się już trochę bezpieczniej. Musicie jednak pamiętać, że sama książka nie wystarczy i powinna być traktowana jako uzupełnienie kursu samoobrony, na który naprawdę warto się wybrać.

Na koniec dobra rada: jeśli już musicie kopnąć jakiegoś faceta w krocze - róbcie to szybko i zdecydowanie ;)

[1] - "Samoobrona kobiet"  str. 18

Data przeczytania: 16.12.2010
Moja ocena: 5/6

Recenzja napisana dla portalu nakanapie.pl


###
Z tego miejsca chciałam podziękować mojemu mężowi, który dzielnie odgrywał rolę napastnika i pozwolił mi  przećwiczyć na sobie wszystkie techniki opisane w książce ;) Wiem, że czasem bolało ;)

niedziela, 19 grudnia 2010

Mój pierwszy stosik

Przeglądając Wasze blogi natknęłam się już nie raz na tzw. stosiki. Muszę przyznać, że to jedne z takich postów, które wprost uwielbiam czytać. W sumie jeszcze bardziej uwielbiam cieszyć wzrok zdjęciami jakie w tych postach umieszczacie. Nie ma nic lepszego jak możliwość obejrzenia sobie Waszych najnowszych nabytków książkowych. I ja chciałam się z Wami podzielić tym, jakie książki ostatnio się u mnie pojawiły. Oto one:


Zaczynając od dołu:
"Toliny. Wystrzałowe opowieści dla dzieci" Conn Iggulden - świetna pozycja dla najmłodszych, której recenzję możecie przeczytać tutaj. Książeczkę otrzymałam jako egzemplarz recenzencki od portalu lubimyczytac.pl, za co serdecznie dziękuję.
"Endymion" Dan Simmons - świetna powieść science fiction , którą naprawdę warto przeczytać. Radzę jednak w pierwszej kolejności zapoznać się z dylogią Hyperion. Co prawda akcja Endymiona toczy się prawie 300 lat później ale wstępują w niej liczne nawiązania do dwóch wcześniejszych książek Simmonsa.
"Triumf Endymiona" Dan Simmons - kontynuacja Endymiona. Niestety zaaplikowanie sobie trzech książek Simmonsa pod rząd, było błędem i przy czwartej musiałam zrobić mała przerwę, w czasie której czytam ...
"Błazen" Christopher Moore - książka została mi polecona przez Magdę i muszę powiedzieć, że jest naprawdę dobra. Dawno się tak nie uśmiałam. Recenzja tej pozycji powinna się niedługo pojawić.
"Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy" Małgorzata Gutowska-Adamczyk - książka została kupiona przeze mnie jako prezent świąteczny dla mamy. Poleciły mi ją beatrix73 oraz Edith  i myślę, że powinna się mojej mamie spodobać, a i ja mam zamiar zapoznać się z jej treścią.
"Samoobrona kobiet" Jurgen Holler, Axel Maluschka, Stefan Reinisch - książkę otrzymałam od portalu nakanapie.pl, jako egzeplarz recenzencki. Świetna pozycja dla każdej dziewczyny i kobiety. Recenzja pojawi się na dniach.
"Miłość przez małe m" Francesc Miralles - książkę wygrałam w konkursie na portalu nakanapie.pl Po przeczytaniu kilkudziesięcu stron przyznam, że książka jest nawet ciekawa i niedługo mam zamiar przeczytać ją do końca.

To tyle. Powyższe książki stanowią póki co moją obecną biblioteczkę. Główny księgozbiór (ok. 172 pozycji) musiał zostać u moich rodziców. Bardzo za nim tęsknię i mam nadzieję, że niedługo będę mogła ułożyć moje wszystkie, kochane książeczki na regałach w naszych własnych czterech kątach ;)

sobota, 18 grudnia 2010

Pustynna Włócznia - Peter V. Brett


Tytuł:
Pustynna Włócznia. Księga II
Autor: Peter V.Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: sierpień 2010
Liczba stron: 664

Moja opinia:
Pierwsza księga "Pustynnej Włóczni" oczarowała mnie i urzekła. Czytałam ją z zapartym tchem, a gdy tylko przeczytałam ostatnie zdanie sięgnęłam po księgę drugą. Byłam rządna wiedzy i niezmiernie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Objętość książki gwarantowała dłuższą "ucztę czytelniczą", z czego niezmiernie się cieszyłam. Do czasu, gdy zaczęła mnie momentami przy tej "uczcie" męczyć mała "niestrawność".

Niby wszystko pięknie, super i z akcją trzymającą w napięciu, jednak miałam wrażenie, że czytam coś zupełnie różnego od pierwszej części. Bohaterowie stracili swój charakter - zwłaszcza Jardir, który z Shar'Dama Ka zmienił się w napalonego amanta. Dodatkowo postać Leeshy była dla mnie niezmiernie denerwująca (panna Doskonała). Jedynie Arlen, Naznaczony, w tej części nie stracił animuszu, a wręcz zyskał i został bardzo dobrze przedstawiony. Mogliśmy go tutaj poznać z zupełnie innej strony. Nie był już maszyną do zabijania demonów lecz człowiekiem, który ciągle czuje, którym targają rożne emocje.

Pomimo, że fabuła niekiedy przypomina telenowelę, a w niektórych miejscach mamy do czynienie z bardzo irytującymi dialogami i bezmyślnym postępowaniem bohaterów, książkę czyta się bardzo dobrze. Muszę przyznać, że nie nudziłam się przy niej, ma w sobie to "coś". Porywa czytelnika w niezwykłą podróż. Chciałabym również wyrazić swój podziw dla autora, iż udało mu się spleść ze sobą tyle wątków.

Podsumowując - w porównaniu do księgi pierwszej, księga druga "Pustynnej Włóczni" wypadła dla mnie kiepsko. Nie wiem dlaczego ... w końcu to jedna książka, podzielona przez polskiego wydawcę na dwie części. Mimo wszystko zachęcam do przeczytanie, ponieważ książka sama w sobie jest dobra. Poza tym daje odpowiedzi na pytania, jakie pojawiają się w głowie po przeczytaniu księgi pierwszej. Chociaż nie wszystkie ... i pozostawia nowe, na które, w najbliższym czasie, nie dostaniemy odpowiedzi.

Data przeczytania: 21 sierpnia 2010
Moja ocena: 4/6

piątek, 17 grudnia 2010

Pustynna Włócznia - Peter V. Brett


Tytuł:
Pustynna Włócznia. Księga I
Autor: Peter V.Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: czerwiec 2010
Liczba stron: 528

Moja opinia:
Na "Pustynną Włócznię" - kontynuację "Malowanego Człowieka", czekałam z wielką niecierpliwością. Byłam ogromnie ciekawa co też pan Brett wymyślił nowego i jakie przygody czekają głównych bohaterów. Kiedy w końcu książka ukazała się w Polsce, zaczęłam zbierać gorsz do grosza - co nie bardzo mi się udawało, ale dzięki wsparciu urodzinową gotówką, udało mi się nareszcie ją kupić.

Już patrząc na okładkę byłam przekonana, że musi kryć się pod nią niezwykła historia. Miałam wielką nadzieję, że "Pustynna Włócznia" będzie trzymać poziom poprzedniej części (zwłaszcza księgi II). Jakież było moje zdziwienie, kiedy przeczytawszy kilkanaście stron, uświadomiłam sobie, że książka nie dorównuje "Malowanemu Człowiekowi" ... jest od niego znacznie, znacznie lepsza.

"Pustynna Włócznia, ks. I" podzielona jest na dwie części. W pierwszej poznajemy Ahmanna asu Hoshkamin am'Jardir am'Kaji, który miał swój malutki epizod w ks.II "Malowanego Człowieka". Został on tam przedstawiony jako postać negatywna ale w Pustynnej Włóczni sama do końca nie mogłam się zdecydować jak go odbierać. Autor ukazuje nam jego dzieciństwo, brutalne szkolenie, któremu był poddany jako nie'Sharum aby stać się dal'Sharum - krasjańskim wojownikiem. Obserwujemy kolejne lata jego dorosłego życia, walkę z alagai - demonami, jak również walkę o władzę. Poznajemy jego sposób myślenia, system wartości, postrzeganie świata, co może tłumaczyć jego, czasami złe, postępowanie.

Równocześnie z dowiadywaniem się nowych rzeczy o Jardirze, poznajemy Krasję - jego ojczyznę. Wielkie brawa dla autora za stworzenie i tak szczegółowe opisanie tego miejsca, zwyczajów jakie tam panowały, obyczajów, całej hierarchii społecznej. Jest to doprawdy niezwykły, surowy i brutalny, tajemniczy i piękny kraj.

W drugiej części książki (bardzo krótkiej) spotykamy się już z bohaterami znanymi nam z "Malowanego Człowieka". Akcja toczy się w rok po wydarzeniach opisanych w księdze II. Zakątek Wybawiciela zmienił się przez ten czas nie do poznania a my możemy śledzić dalsze zmiany jakie zachodzą w nim dzięki Naznaczonemu, Leeshy i Rojerowi. Mieszkańcy Zakątka nie są już przestraszonymi ludźmi, kryjącymi się za osłonami runicznymi ale co noc stają dzielnie do walki z otchłańcami. Dodatkowo autor wprowadził kolejną postać jaką jest Renna (pojawiła się już jako mała dziewczynka w pierwszej księdze "Malowanego Człowieka) i przedstawia jej niezbyt pomyślne losy.

Naprawdę jestem zachwycona pierwszą księgą "Pustynnej Włóczni". Autor stworzył w niej niesamowity klimat i nastrój, zwłaszcza w rozdziałach, w których przenosimy się do Pustynnej Włóczni- stolicy Krasji. Aż czuć magię i niezwykłość tego miejsca. Akcja toczy się w szybkim tempie, nie ma mowy o chwilach znudzenia a każdy kolejny rozdział dostarcza dużych wrażeń.

Całość jest według mnie bardzo dobrze dopracowania i dopieszczona, zwłaszcza szczegóły dotyczące kultury Krasji. Bohaterowie to nie papierowe figurki ale osoby z krwi i kości, które kochają, cierpią, pożądają. Są pełne emocji i wzbudzają emocje u czytelnika.

Czytałam "Pustynna Włócznię, ks 1" z zapartym tchem, wypiekami na policzkach i otwartą buzią, uświadamiając sobie - kiedy minęły te bardziej ekscytujące i kulminacyjne momenty - że chyba powinnam zacząć z powrotem oddychać. Polecam gorąco. Według mnie książka jest naprawdę warta przeczytania.

Przeczytana: 17 sierpnia 2010
Moja ocena: 6/6

###
Powyższa recenzja wygrała "Konkurs na recenzję tygodnia z Selkar.pl" organizowany przez portal nakanapie.pl :)

czwartek, 16 grudnia 2010

Przedświąteczne dylematy

Od samego rana nękają mnie moje, szalejące do granic możliwości,  koty ... i książkowe dylematy.
  1. Moja Mamusia  zasugerowała delikatnie, że w tym roku chciałaby pod choinką znaleźć jakieś książki. Świetnie, super i ogromnie się cieszę. Książki to jest to, co najbardziej lubię dawać ( i otrzymywać) w prezencie. Tylko jaką pozycję mogłabym dla niej wybrać? Jakieś sugestie? Mama czyta przede wszystkim Gościa Niedzielnego [ ;-) ], więc ciężko mi coś dla niej znaleźć. Ja, mam głównie rozeznanie w fantastyce ale ta z miejsca odpada. Zastanawiałam się nad książkami Zafóna … albo może coś pióra pana Schmitta? Pomocy!
  2. Od kilku dni noszę się z zamiarem złożenia zamówienie w Selkarze. Trochę mnie martwią ich poślizgi w dostawie ... i jeszcze ten dzisiejszy komunikat. I tak się intensywnie zastanawiam czy zamawiać czy też nie zamawiać? Zdążą dowieźć książeczki na czas czy nie? Patrząc na zapowiadaną pogodę pewnie nie. Ryzyk-fizyk, jak to mówią ... ale cena robi swoje.
A kociambry dalej szaleją ....i ogrzewanie wciąż szwankuje. Będę marudzić ...

[Edit. godz.14:09]
Musze się przyznać ... popełniłam to zamówienie. To było silniejsze ode mnie. Jednak nie zaryzykowałam tak całkowicie i zamówiłam książeczki tylko dla siebie. Teraz, przez najbliższe dni, z utęsknieniem będę wypatrywać kuriera. Mam nadzieję, że do Świąt uda mu się do mnie dotrzeć i obdaruje mnie następującymi tytułami:
  • "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ-Południe"  Robert M. Wegner
  • "Sługa Boży"  Jacek Piekara
  • "Bitwa w labiryncie" Rick Riordan
  • "Ostatni Olimpijczyk" Rick Riordan
 Jestem taka szczęśliwa :D

środa, 15 grudnia 2010

Toliny - Conn Iggulden

Tytuł: Toliny. Wystrzałowe opowieści dla dzieci
Autor: Conn Iggulden
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: listopad 2010
Liczba stron: 176

Moja opinia:
Oto Szerłudkowo. To właśnie w tym miasteczku, za panowania króla Jerzego V, żyły sobie Toliny. Zapytacie mnie - „A cóż to takiego?”. Otóż Toliny to delikatne jak drewniane kołki, maleńkie ludziki, które mają skrzydełka, lubią tańczyć i potrafią zaśpiewać dźwięk his. I przede wszystkim Toliny to nie duszki. Duszki z reguły służą Tolinom jako chusteczki do nosa. Między innymi.

Tolinom, oprócz fruwania z kwiatka na kwiatek i leniuchowania w promieniach słońca, zdarzają się również prawdziwe, niekiedy niebezpieczne, przygody. Właśnie o tych przygodach możecie przeczytać w przepięknej książeczce, jaką napisał dla nas pan Conn Iggulden. Opowiada ona perypetie młodego Tolina Iskrzaka, który dla dobra wszystkich Tolinów postanowił zostać wynalazcą. Było to troszkę ryzykowne przez możliwość spotkania nas, czyli ludzi. Musicie wiedzieć, że Pierwsze Prawo Tolinów zabrania zadawać się, a przede wyrzyskim rozmawiać z ludźmi. Dla Tolinów zawsze kończy się to kłopotami, a co gorsze, może skończyć się i grawitacją. Jednak Iskrzak, chcąc nie chcąc, musiał to Prawo troszkę nagiąć … ale o tym możecie przeczytać już sami. Nie będę Wam przecież zdradzać co też przyszło do głowy tym szalonym Tolinom.

Zachęcam Was do zapoznania się z tą niezwykłą książeczką. Jest to naprawdę wielka gratka i frajda dla młodego czytelnika. Przygody Tolinów są pełne humoru i zabawnych sytuacji. Czyta się je lekko, szybko i z zapartym tchem a przy okazji możecie się również dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy na temat fajerwerków, balonów, właściwości ziół czy gęstości powietrza. Dodatkowo przepiękne i kolorowe ilustracje pani Lizzy Duncan ubarwią całą przygodę i pobudzą Waszą wyobraźnię.

Ta książeczka, dzięki pięknem wydaniu, będzie prawdziwą ozdobą Waszej bajkowej biblioteczki, a Wam da możliwość poznania tych niezwykłych istot, jakimi są Toliny.

Przeczytana: 10 grudnia 2010
Moja ocena: 5/6


Recenzja napisana dla portalu LubimyCzytac.pl

Zawód: Wiedźma - Olga Gromyko

Tytuł: Zawód: Wiedźma. Część 2
Autor: Olga Gromyko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: listopad 2007
Liczba stron: 315

Moja opinia:
Druga część książki pani Gromyko - "Zawód: Wiedźma" dostarczyła mi kolejnej porcji zdrowego śmiechu, rozrywki i odprężenia. Książka jest lekką, przyjemną w czytaniu i niewymagającą lekturą, przy której można się w pełnie zrelaksować i odpocząć.

W drugiej części nasza wygadana i zadziorna Wolha Redna w dalszym ciągu szkoli się w Starmińskiej Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Poza nauką, czas upływa jej na wywijaniu niezłych numerów do spółki z bracią studencką, za które już nie jeden raz powinna była zostać skreślona z listy studentów. Na szczęście dzięki osobistemu urokowi, sprytowi, a niekiedy pomocy przyjaciół, udaje jej się tego uniknąć. Jednak chyba nie tym razem. Mistrz powierzył jej bowiem kolejną misję - opiekę nad władcą Dogewy - Lenem, który zawitał incognito do Starminu w celu wzięcia udziału w turnieju łuczniczym (tak, jasne). Niestety zadanie kończy się totalną katastrofą, jak również kradzieżą pewnego miecza, który jest główną nagrodą w turnieju. Oczywiście zaistniałej sytuacji Wolha nie jest winna ale winę na kogoś trzeba zrzucić. I tak, mając przed oczami wizję wydalenia ze szkoły, Wolha wraz z Lenem i Walem - trollem najemnikiem - wyruszają na poszukiwanie zaginionego miecza, a raczej szmaragdu, który znajduje się w jego głowni i na którego zdobyciu bardzo zależy Lenwoi. Naturalnie nasi bohaterowie podczas swojej podróżny wpadają w liczne tarapaty, spotykają na swojej drodze różnorodnych osobników, jak również bardzo groźnego ... i przymilnego potwora o wdzięcznym imieniu Tyśka.

Dzięki temu, że bohaterowie nie siedzą w jednym miejscu (jak w pierwszej części) akcja toczy się tutaj płynniej i szybciej. Brak zbędnych opisów i rozwodzenie się autorki to kolejny plus w przypadku tej książki. Mamy tutaj również do czynienia z barwnymi postaciami, śmiesznymi dialogami oraz dużą porcją humoru sytuacyjnego, który zwala z nóg. Czytając tę książkę co jakiś czas musiałam zbierać się z podłogi, na której lądowałam po kolejnym wybuchu szaleńczego rechotu a moi najbliżsi myśleli, że odbiło mi do reszty.

Podsumowując - świetna kontynuacja, przyjemna w czytaniu, nie wymagająca za wiele od czytelnika (który ma ochotę zrelaksować się przy czytaniu) książka, zapewniająca murowaną porcję śmiechu. Chichocząc obłąkańczo polecam ;D

Przeczytana: 12 sierpnia 2010
Moja ocena: 5/6

Zawód: Wiedźma - Olga Gromyko


Tytuł: Zawód: Wiedźma. Część 1
Autor: Olga Gromyko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2007
Liczba stron: 296

Moja opinia:
Bardzo dobra, lekka, przyjemna i przede wszystkim zabawna lektura. Wystarczy popatrzeć na okładkę - mówi sama za siebie.

Główną bohaterką książki jest Wolha Redna alias W.Redna - adeptka VIII roku Magii Praktycznej w Starmińskiej Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Zostaje ona wysłana przez swojego mistrza z tajną misją do małego państewka wampirów - Dogewy, gdzie ma rozwikłać pewną zagadkę, która pochłonęła już 13 ofiar. Zaprzyjaźnia się tam z władcą Dogewy i, oprócz rozwiązywania sprawy tajemniczych morderstw, sukcesywnie sprawdza kolejne mity dotyczące "Krwiopijców" ... Bo w końcu jaki czosnek działa na wampiry? Letni czy zimowy?

Mimo dosyć banalnej i przewidywalnej fabule, książkę czyta się naprawdę dobrze. Nie znajdziemy w niej dłużyzn czy zbędnych opisów. Nie trzeba wysilać szarych komórek aby zrozumieć poszczególne wątki. Głównym atutem książki jest wszechobecny humor a komiczne dialogi i porównania głównych bohaterów wywoływały u mnie obłąkańcze, niekontrolowane napady śmiechu.

Whola naprawdę zasługuje na swój przydomek. Jest wygadaną, zadziorną, pewną siebie osóbką, która zawsze ma gotową ciętą ripostę albo szalony pomysł w głowie. Stała się jedną z moich ulubionych postaci literackich i w czasie, kiedy pożerał mnie stres związany z przygotowaniami do jednego z najważniejszych momentów w moim życiu, chciałam mieć jej charakterek i nastawienie ;-)

Książka jest naprawdę warta polecenia - głównie dla płci pięknej. Wywołuje uśmiech na twarzy ... i to chyba jej główne zadanie.

Przeczytana: 30 lipca 2010
Moja ocena: 5/6

Belgariada - David Eddings

Tytuł: Królowa Magii
Autor: David Eddings
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: lipiec 2004
Liczba stron: 303

Moja opinia:

Druga część cyklu Belgariada - "Królowa Magii", nie rozczarowuje i trzyma poziom pierwszego tomu. Akcja nabiera tutaj znacznego tempa, pojawiają się nowi bohaterowie. Poznajemy kolejne krainy i ich barwną kulturę oraz zmierzamy z Garionem i jego przyjaciółmi coraz bardziej na południe, napotykając czasami rozmaite trudności.

Szczerze mówiąc książka jest przewidywalna do bólu, czasami wręcz naiwna i nie wiem jak pan Eddings to zrobił, że czytelnik mimo to "brnie" dalej i nie ma ochoty rzucić jej w kąt. Myślę, że to dzięki dobrym dialogom, braku przydługich i nudnych opisów oraz wspaniale dopracowanym szczegółom. Wielkie brawa dla niego, ponieważ książkę czyta się lekko, przyjemnie i z zainteresowaniem. 

Przeczytana: 21 lipca 2010
Moja ocena: 4/6

Belgariada - David Eddings

Tytuł: Pionek Proroctwa
Autor: David Eddings
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2004
Liczba stron: 240

Moja opinia:
Pionek Proroctwa to napisana w 1982 roku pierwsza część cyklu Belgariada, jak również pierwsza książka pana Eddingsa, którą miałam przyjemność przeczytać. Przyjemność, ponieważ jest to bardzo dobra, baśniowa, lekka w czytaniu pozycja fantasy.

Książka opowiada o młodym chłopcu - Garionie, który mieszka na farmie razem ze swoją, dość tajemniczą, ciocią Pol. Przeszłość i pochodzenie Gariona to również tajemnica, dlatego od razu można się domyśleć, że nie jest on zwykłym, wioskowym chłopcem a los, czy też przeznaczenia, ma co do niego wielkie plany. I tak pewnego dnia zostaje zmuszony do ucieczki z farmy razem ze swoją ciocią, starym bajarzem - panem Wilkiem (który również wydaje się być jąkać tajemniczą i ważną postacią) oraz kowalem Durnikiem. Tak zaczyna się podróż Gariona przez królestwa Alornów, podczas której przeżyje kilka przygód, pozna wielu ciekawych i barwnych ludzi ale przede wszystkim - dorośnie.

Pomimo szablonowej fabuły książka zaciekawia i daje przyjemność czytania już od pierwszych stron aż do samego końca. Dodatkowo pan Eddings wykreował piękny, szczegółowo dopracowany świat. Plus za mapki, dzięki którym możemy ten świat lepiej poznać oraz śledzić na nich drogi, którymi podążają bohaterowie książki. Akcja co prawda toczy się w spokojnym tempie ale książka, według mnie, jest świetnym wprowadzeniem do całego cyklu.

"Pionek proroctwa" jest na pewno wart przeczytania i mogę tę pozycję polecić młodszym jak i starszym czytelnikom.

Przeczytana: 30 czerwca 2010
Moja ocena: 5/6

wtorek, 14 grudnia 2010

Kroniki Czarnej Kompanii - Glen Cook

Tytuł: Kroniki Czarnej Kompanii
Autor: Glen Cook
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: listopad 2009
Liczba stron:  920

Moja opinia:
Co prawda książka jedna ale zawierająca w sobie 3 tomy sagi o Czarnej Kompanii. Postanowiłam skomentować każdy tom z osobna. I tak ...
Tom.1 "Czarna Kompania". Urzekła i zawładnęła mną. To jest to co kocham: magia i miecz. Z początku książka była dla mnie zbyt chaotyczna, gubiłam się jeśli chodziło o bohaterów, jednak z każda kolejną stroną wszystko stawiało się coraz bardziej jasne. Akcja nabierała tępa, trzymała w napięciu, nie sposób było się oderwać. Świetna fabuła i różnorodność postaci. Wielkie brawa dla autora za Schwytanych. 


Tom 2 "Cień w ukryciu". I cóż. Początkowo denerwował mnie brak Czarnej Kompani. Za mało o nich, za dużo o Zalewaczu. Męczył mnie ten wątek, jednak jestem bardzo mile zaskoczona jak się on zakończył. Naprawdę świetna postać. Co do trzymającej w napięciu akcji. Dla mnie zaczęła się w momencie oblężenia Czarnego Zamku. Od tej pory pochłaniałam kartkę za kartką z niepokojem śledząc kolejne losy bohaterów i ich decyzje. Rewelacyjna końcówka. Po skończeniu książki moje serce biło jak oszalałe z nadmiaru emocji jakie dostarczyła mi ta część. Pozytywnych emocji.



Tom 3: "Biała Róża". Po prostu brak słów, żeby opisać mój zachwyt tymi książkami. Kolejny rewelacyjny tom, trzymający w napięciu, z genialną fabułą, niespodziewanymi zwrotami akcji i ciekawymi postaciami. Bardzo cieszę się, że Cook rozwinął postać Pani i uchylił kilka tajemnic jej dotyczących. Również brawa za Równinę Strachu. Niesamowite miejsce, z jeszcze bardziej niesamowitymi mieszkańcami. A końcówka? Miażdży i nie pozwala na chwilę wytchnienia w pochłanianiu kolejnych stronic. Co prawda od czasu do czasu w oku zakręciła mi się łezka nad losem niektórych bohaterów, z którymi niesamowicie się zżyłam.



Podsumowując, wszystkie trzy części są naprawdę REWELACYJNE i warte przeczytania. Co tu dużo mówić ... Zostałam Schwytaną. Na szczęście nie przez Panią. Czarna Kompania mną zawładnęła i tyle.



GORĄCO POLECAM !

Przeczytana: luty 2010
Moja ocena: 6/6

Droga - Cormac McCarthy


Tytuł:
Droga

Autor: Cormac McCarthy
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: marzec 2008
Liczba stron:  270

Moja opinia:
Książka pana McCarthy'a jest dla mnie książką wyjątkową. Porwała mnie już od pierwszy stron, nie pozwalając oderwać się od niej, dopóki nie dotrę do końca "drogi".

Tak silnie grała na moich emocjach, że przyprawiła mnie o ból serca, łzy i pretensje do samej siebie, że mam tak piękne i łatwe życie w cudownym świecie, w przeciwieństwie do głównych, bezimiennych bohaterów. Mężczyzna i chłopiec, stali się mi bardzo bliscy. Ich rozmowy, swoją prostotą łapały mnie ze serce i wzruszyły dogłębnie.

Książka jest niesamowita i poruszająca. Przerażająca i piękna zarazem. Zdecydowanie warta przeczytania.

Przeczytana: 25 czerwca 2010
Moja ocena: 6/6

-
Pablo, dziękuję bardzo za polecenie mi tej wyjątkowej książki :-) 

Cienie Pojętnych - Adrian Tchaikovsky

Tytuł: Imperium Czerni i Złota
Autor: Adrian Tchaikovsky

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: październik 2009 
Liczba stron:  632



Moja opinia:
Bardzo dobra książka. Wciągająca, z trzymającą w napięciu akcją. Świetnie przedstawiony świat i różnorodni bohaterowie. Bardzo spodobał mi się pomysł na nazwy ras i ich cechy, które zostały zaczerpnięte ze świata owadów. Książka warta przeczytania.


Przeczytana: październik 2009 
Moja ocena: 5/6




Tytuł: Klęska Ważki
Autor: Adrian Tchaikovsky
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: styczeń 2010 
Liczba stron:  680



Moja opinia:
Absolutnie rewelacyjna kontynuacja. Bałam się, że druga część może nie dorównać pierwszej ale jakże się myliłam. Genialna fabuła przepełniona intrygami i akcja trzymająca cały czas w napięciu. Świetne postacie i genialnie wykreowany świat. Wiele wątków, które śledzi się z zapartym tchem. Wojna będąca siłą napędową rozwoju technicznego i zemsta będąca sensem życia. Zdrada i miłość, magia i nauka. Dla mnie książka jest naprawdę świetna i warta przeczytania. 


Przeczytana: luty 2010 
Moja ocena: 6/6

Era Pięciorga - Trudi Canavan

Tytuł: Kapłanka w bieli
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: kwiecień 2009
Liczba stron:  682

Moja opinia:
Typowy schemat Canavan jednak przeniesiony w zupełnie inny, intrygujący świat. Książka wciąga - jak każda pozycja tej autorki. Napisana przystępnym językiem, z interesującymi bohaterami i ich ciekawymi przygodami. Warto przeczytać.


Przeczytana: kwiecień 2009
Moja ocena: 4/6


Tytuł: Ostatnia z Dzikich
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: listopad 2009
Liczba stron:  650

Moja opinia:
Moja pierwsza myśl po przeczytaniu książki? W niej się nic nie dzieje. Miałam wrażenie, że te ponad 600 stron jest o niczym. Nie, przepraszam. Jest o ciągłych rozmyślaniach, dylematach i problemach egzystencjalnych i moralnych Aurayi lub Leiarda/Mirara. Mimo, że nie ma w niej akcji, książkę czyta się lekko i przyjemnie. Dowiadujemy się z niej dużo nowych rzeczy na temat bogów, Dzikich czy Pentadrian. Jest w niej również kilka ciekawych zwrotów oraz niespodziewanych decyzji bohaterów. Najciekawszym wątkiem był dla mnie wątek Emerahl, najsłabszym - Imi. Dobra kontynuacja.

Przeczytana: listopad 2009
Moja ocena: 4/6


Tytuł: Głos bogów
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: kwiecień 2010
Liczba stron:  672

Moja opinia:
Przede wszystkim "Głos bogów" jest zdecydowanie lepszy od "Ostatniej z Dzikich". Wydaje mi się, że jest to najlepsza część cyklu "Ery Pięciorga". Książka sama w sobie jest dobra, może nawet coś więcej. Czytaj się ją przyjemnie i szybko. Nawet postać Auray nie denerwowała mnie już tak bardzo, a wątek Emerahl - mojej ulubionej postaci - nie zawiódł mnie, chociaż było jej za mało. Mimo wszystko książka nie zachwyca oryginalnością i polotem a końcówka i zakończenie, moim zdaniem, pozostawia wiele do życzenia. Podsumowując, książka jest przyjemną, niewymagającą lekturą, nad którą można miło spędzić czas.

Przeczytana: 2 maja 2010
Moja ocena: 4,5/6

Pan Lodowego Ogrodu - Jarosław Grzędowicz

Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: czerwiec 2005
Liczba stron:  560
-
Moja opinia:
Absolutna rewelacja :D Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie mogłam się od niej oderwać. Niesamowity klimat i jeszcze lepsza narracja. Genialnie wykreowany świat i bohaterowie. Fabuła nie pozwalająca na chwile znudzenia, trzymająca cały czas w napięciu. Gorąco polecam.


Przeczytana: grudzień 2009 
Moja ocena: 6/6 


Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 2 
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: listopad 2007
Liczba stron:  632
-
Moja opinia:
Książka - jak pierwszy tom, pochłonęła mnie bez reszty. Genialna kontynuacja, świetna fabuła, akcja trzymająca w napięciu. Po skończeniu od razu zabrałam się za 3 część.

Przeczytana: grudzień 2009 
Moja ocena: 5/6




Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: llistopad 2009
Liczba stron:  504
 -
Moja opinia:
Po skończeniu książki siedziałam i ... i płakałam. Płakałam i ubolewałam nad tym, że nie mogę zabrać się od razu za kolejny tom. Książka pochłonęła mnie bez reszty, nie mogłam się oderwać - zwłaszcza od rozdziałów poświęconych Filarowi. Nie wiem dlaczego ale ta postać najbardziej przypadła mi do gustu. Żałuję, że to koniec póki co i nie mogę delektować się jeszcze trochę, perkele. Książka naprawdę genialna z trzymającą w napięciu akcją. Gorąco polecam.

Przeczytana: grudzień 2009 
Moja ocena: 6/6