Tytuł oryginału: Elantris
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: Mag
Data wydania polskiego: maj 2007
Liczba stron: 683
Wrocław. Knajpa Schody Donikąd. Impreza urodzinowa kumpla. Rozmowa schodzi na temat bardzo mnie interesujący. Książki. Pada nazwisko. Brandon Sanderson. Gdzieśtamkiedyścośsłyszałam. „Co? Nie czytałaś?” P. wali monolog jakiż to genialny autor, ach! Och! Już chce mi streszczać jego książki. Uspokajam, że „tak, tak. Na pewno sięgnę”. Kiedyś … Mija miesiąc, dwa … a pan Sanderson razem z P. siedzą mi w głowie i smęcą „obiecałaś, obiecałaś. Obiecałaś!”. Dobrze! Niech będzie! W ręce wpada mi „Elantris” …
… a ja przepadłam.
Przepadłam, pogrążona bez pamięci w lekturze. Bowiem cóż to była za lektura … Ach! I och! Przede wszystkim coś nowego w fantastycznej tematyce. Nie jedziemy utartym schematem, ale zagłębiamy się w nowe i intrygujące wątki. Świetny pomysł na świat, jego historię, religię. Naprawdę miło było w końcu przeczytać coś odświeżającego, niepowielającego tematyki w kółko wałkowanej w książkach fantasy.
Następnie – dobre tempo i niespodziewane zwroty akcji, których naprawdę sporo dostarcza nam wielowątkowa fabuła, stworzona przez Sandersona. Dodatkowo w „Elantris” znajdziemy sporą dawkę humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i zawartego w dialogach. Nie raz zdarzyło mi się zachichotać pod nosem. Także styl autora sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze i z prawdziwym zaciekawieniem. Ja z trudem odrywałam się od niej i wracałam do rzeczywistości.
Na koniec – bohaterowie. Cholera, no! Dawno z żadnymi tak się nie zżyłam. Ogromnie przypadli mi do gustu, a śledzenie ich poczynań i konwersacji było frapującym zajęciem. Kończąc jeden rozdział poświęcony danej postaci, nie chciałam się z nią rozstawać, lecz już za chwilę stwierdzałam, że kolejna osoba i jej perypetie są jeszcze ciekawsze. I tak w kółko. Nie mogłam się zdecydować, który bohater był dla mnie najciekawszy. I nawet ci drugo- i trzecioplanowi zyskali moje zainteresowanie.
„Elantris” na pewno nie jest wybitnym dziełem, zasługującym na miano fantastycznego majstersztyku. Jednak jest to taka książka, którą świetnie się czyta i miło wspomina. Ma w sobie to „coś”, co przyciąga, zaciekawia i nie pozwala się od niej oderwać.
Na półce czeka już „Z mgły zrodzony” i, jeśli będzie równie dobrą pozycją, myślę, że bardzo polubię się z panem Sandersonem ;)
Och, "Elntris". Czytałam całe lata temu, jakoś na początku mojej przygody z fantastyką i bardzo dobrze wspominam (zwłaszcza pomysł - do tej pory wydaje mi się bardzo odświeżający). Odczucia mam więc podobne.;) Co ciekawe, jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do innych powieści Sandersona, mimo tak dobrego startu.
OdpowiedzUsuńJa miałam w pierwszej kolejności sięgnąć po "Z mgły zrodzonego" ... ale jakoś tak długo przesyłka do mnie wędrowała, że to "Elantris" pierwsze wpadło w moje ręce. I tak , jak napisała - panie Sanderson, kcem więcej! Mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
UsuńTeż czytałam całe wieki temu, moja siostra kupiła tak na wszystko jedno i obie pełen zachwyt po przeczytaniu :)
OdpowiedzUsuńTylko ja taka do tyłu ;D
UsuńA sięgnęłyście jeszcze po jakieś inne książki tego autora?
No właśnie jakoś nie, nie wiem dlaczego :D Ale jak już mi o nim przypomniałaś, to zdecydowanie muszę wrócić do tego autora :)
UsuńSięgnijcie po Drogę Królów Sandersona - jak dla mnie odkrycie roku 2014!
UsuńTakie książki, które dają możliwość ucieczki i wchłaniają doszczętnie czytelnika to prawdziwe perełki :)
OdpowiedzUsuńA mnie ta książka powaliła i dalej o niej myślę, bo to kawałek dobrej fantastyki. Byłabym uradowana gdyby powstał cykl, bo taka historia świetnie nadaje się na rozpisanie. :)
OdpowiedzUsuń