piątek, 29 lipca 2011

Pilny apel!

Witam Was moim Mili. Kilka dni temu natrafiłam na historię pewnego chłopca - Michałka Romaniuka. Misiu nie skończył jeszcze 6 lat, a już od 2,5 roku walczy z ciężką chorobą nowotworową - neuroblastomą.


Michałek pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny, a leczenie jest kosztowne. Bardzo chcę pomóc jemu i jego rodzinie, dlatego zdecydowałam się zorganizować kilka charytatywnych aukcji. Do kupienia na nich są oczywiście książki, a dochód z ich sprzedaży w całości zostanie przeznaczony na leczenie Misia.

Aukcje na allegro:



Zajrzyjcie również koniecznie na stronę Michałka. Tam znajdziecie dużo więcej informacji na jego temat oraz o tym, jak ten dzielny chłopiec walczy z chorobą. Jest tam również numer konta, na który można wpłacać nawet najmniejsze darowizny.

Byłabym również wdzięczna za umieszczenia informacji o aukcjach na Waszych stronach.

Pomóżmy wygrać Michałkowi i jego rodzinie tę nierówną walkę.

poniedziałek, 25 lipca 2011

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka) - Antologia Klasycznej Science Fiction

Tytuł: RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka). Antologia Klasycznej SF
Wybór: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 468
Tłumacze: Lech Jęczmyk, Zofia Uhrynowska-Hanasz, Piotr W. Cholewa, Jolanta Kozak, i inni

Moja opinia:
Lech Jęczmyk – miłośnikom science fiction nie muszę przedstawiać tego pana. Niewtajemniczonym powiem, że jest on znakomitym redaktorem i tłumaczem, a także wybitnym znawcą fantastyki naukowej. To właśnie pan Jęczmyk dokonał wyboru opowiadań, które wchodzą w skład antologii klasycznej science fiction „Rakietowe Szlaki”.



W pierwszym tomie serii znalazło się 20 opowiadań, które powstały w tamtym stuleciu. Wśród autorów można wymienić takie sławy jak ... jak zacznę, to nie skończę. I może właśnie najlepiej i najsprawiedliwiej będzie jak wymienię wszystkich, ponieważ każdy z nich jest wybitnym pisarzem SF:

Varley John „Porwanie w powietrzu”
Lafferty R. A. „Najdłuższy obraz świata”
Watson Ian „Powolne ptaki”
Sturgeon Theodore „Skalpel Occama”
Bayley Barrington J. „Rejs po promieniu”
Tenn William „Bernie Faust”
Zacks Robert „Kontrolex”
Bilenkin Dymitr „To niemożliwe”
Aldiss Brian W. „Człowiek ze swoim czasem”
Jablokov Alexander „Strażnik śmierci”
Nagibin Jurij „Tajemniczy dom”
Kuttner Henry „Profesor opuszcza scenę”
Kupferberg Tuli „Tęsknota”
White James „Ubranie na miarę”
Sheckley Robert „Bitwa”
Zelazny Roger „Róża dla Eklezjastesa”
Le Guin Ursula K. „Ci, którzy odchodzą z Omelas”
Warszawski Ilja „Ucieczka”
Dickson Gordon R. „Mów mu, panie”
Wolfe Gene „Jak przegrałem II wojnę światową i pomogłem powstrzymać niemiecką inwazję”

Przemierzając „Rakietowe szlakach” poznamy inne światy i będziemy światkami pierwszego kontaktu lub odkrywcami, podążającymi w głąb Ziemi. Będziemy kantować pewnego frajera i tropić uwięzione duchy. Odwiedzimy tajemniczy dom, pełen pułapek, jak i wesołą rodzinę mutantów, która mieszka w Kentucky. Jako syn imperatora odbędziemy swoją podroż dojrzałości na starej Ziemi, by potem przegrać II wojnę światową i powstrzymać niemiecką inwazję. Jak widać tematyka opowiadań jest naprawdę zróżnicowana. Niektóre utwory są zabawne, niektóre tajemnicze, wszystkie dają do myślenia i posiadają niespodziewane zwroty akcji. Przyznam, że po przeczytaniu każdego, potrzebowałam chwili na zadumę, otrząśnięcie się lub na przemyślenie pewnych rzeczy.

Każdy tekst poprzedzony jest króciutkim wstępem, który przybliża tematykę danego utworu, niekiedy mówi na co warto zwrócić w nim uwagę lub zwiera jakieś ciekawostki. Dodatkowo po opowiadaniu mamy dłuższą notatkę na temat autora, jego twórczości i dzieł, jakie wyszły spod jego pióra. Dla mnie te dwa elementy są świetnym uzupełnieniem opowiadań, pozwalają je lepiej zrozumieć i uchwycić pewne niuanse, które takiemu amatorskiemu czytelnikowi science fiction jak ja, mogłyby umknąć. Na końcu zbioru znajduje się „Kilkutomowa encyklopedia” mówiąca o tym czym była i jest fantastyka i science fiction, a także o tym  jak powstały „Rakietowe szlaki”, dlaczego są takie wyjątkowe.

Jak to zwykle bywa, w każdym zbiorze znajdują się opowiadania dobre jak i słabe. Zwykle. Ponieważ taka sytuacja nie ma miejsca w przypadku „Rakietowych szlaków”. Ja osobiście nie jestem w stanie wskazać żadnego opowiadania, które poziomem odstawałoby od reszty. Co więcej, nie jestem również w stanie wskazać takie, które byłoby najlepsze. Wszystkie zawarte tutaj teksty to prawdziwe perełki. Każde jedno tak samo dobre jak poprzednie, i wszystkie absolutnie genialne, błyskotliwe, pasjonujące.

Powiem szczerze – jestem tak bardzo oczarowana tą antologią, że trudno mi się sensownie wypowiedzieć na jej temat. W mojej opinii nawet w najmniejszym stopniu nie jestem w stanie przedstawić tego, jak fenomenalne opowiadania się tutaj znalazły. Na okładce możemy przeczytać „Stare jest pięknie”. Ja mam ochotę do tego dodać „Stare i cholernie jare!” (przepraszam za swój klatchiański).

Bardzo chciałabym podziękować panu Jęczmykowi, panu Wojtkowi Sedeńko, całej redakcji i tym wszystkim osobą, które przyczyniły się do wydania „Rakietowych szlaków”. Po zapoznaniu się z „Kilkutomową encyklopedią” wiem ile trudu Was to kosztowało. Należę do wspomnianego przez pana Wojtka nowego pokolenia i dzięki Wam odkryłam „czym science fiction była, jaki potencjał reprezentowała w minionym stuleciu”*.

Bez wątpienia sięgnę po kolejne tomy antologii. A Wy, kochani czytelnicy mojego bloga, również MUSICIE wyruszyć w tę fantastyczną podróż Rakietowymi Szlakami … Nie popuszczę ;-) 

Moja ocena: 6/6

* "Rakietowe szlaki, tom I", str. 463

piątek, 22 lipca 2011

Północ Południe, tom I - Elizabeth Gaskell

Wydawnictwo: Elipsa 
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 237
Tytuł oryginału: "North and South"
Data wydania oryginału: 1855 r.
Przełożyła: Magdalena Moltzan-Małkowska

Moja opinia:
Dopiero po 156 latach na polskim rynku pojawiło się pierwsze wydanie „Północ Południe” autorstwa Elizabeth Gaskell, angielskiej pisarka z czasów wiktoriańskich. W książce opisana została historia 19-letniej Margaret Hale, córki niezbyt zamożnego pastorostwa. Dziewczyna, po spędzeniu kilku lat u ciotki w Londynie, wraca do rodzinnego domu – małej i malowniczej wioski położonej na południu Anglii. Tam cieszy się urokami wiejskiego, spokojnego życia. Niestety, niezbyt długo. Ponieważ jej ojciec rezygnuje z posady, rodzina przenosi się do przemysłowego miasta Milton, gdzie Margaret poznaje nowy, robotniczy świat pełen biedy i niesprawiedliwości.

„Północ Południe, tom I” na pewno nie jest lekką i romantyczną powieścią, jak „Duma i uprzedzenie” Jane Austen, ani tragiczną i mroczną miłosną historią, jak „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte. Książka ma swój własny, poważny klimat. Jej karty przesiąknięte są dymem z fabryk, ludzką biedą i nieszczęściem. Pani Gaskell w swojej powieści ukazuje północ Anglii, z jej przemysłem i konfliktami trawiącymi społeczeństwo w dobie Rewolucji Przemysłowej. Ale można się w niej natknąć również na wesołe i pogodne akcenty, piękne i wzruszające ludzkie gesty. Jest to książka pełna kontrastów.

Osoby rządne akcji i miłosnych uniesień nie znajdą tego tutaj. Wszystko dzieje się spokojnie i bez pośpiechu. Autorka skupia się na rozmowach między bohaterami, na ich rozważaniach, przemyśleniach. Wątek miłosny jest słabo rozbudowany (przynajmniej w tym tomie), a fabuła  dotyczy bardziej miasta i jego mieszkańców.

Pani Gaskell udało się stworzyć bardzo ciekawe kreacje bohaterów. Każda postać ma swoją własną, barwną osobowość. Margaret - odważna i zadziorna panna, pan Thornton - inteligentny i przedsiębiorczy fabrykant. Czytając ma się wrażenie, że to naprawdę mogły by być prawdziwe osoby, z krwi i kości. Może tylko niekiedy ich postępowanie było dla mnie dziwne, egoistyczne, a czasami wręcz infantylne, ale przecież właśnie taką mentalność i taki sposób bycia prezentowali ludzie z tamtej epoki. Myślę, że Gaskell, jako pisarka żyjąca właśnie w czasach wiktoriańskich, stworzyła wierny portret ówczesnego społeczeństwa.

Książka napisana jest językiem typowym dla tamtego okresu. Bohaterowie wysławiają się w sposób dziś już niespotykany. Przyznam szczerze, że przy tak  napisanych pozycjach ciężko idzie mi oswojenie się z dawnym sposobem mówienia. Tak było i w tym przypadku. Dodatkowo ciasno zadrukowane strony i mała czcionka, wymagały ode mnie dodatkowego skupienia podczas lektury. I właśnie wydanie „Północ Południe” w taki sposób przez polskiego wydawcę to duży minus tej pozycji. Tak, jak podzielenie jej na dwa tomu, czego zupełnie nie rozumiem.

„Północ Południe, tom I” Elizabeth Gaskell jest bez wątpienia powieścią, którą warto przeczytać. To bardzo dobrze napisana książka, która, mimo panującej w niej szarości, potrafi zaciekawić, wzruszyć i skłonić do zastanowienia się nad treściami w niej zawartymi. Z czystym sercem mogę polecić tę pozycję nie tylko miłośnikom powieści z czasów wiktoriańskich, ale także osobą takim jak ja, które naprawdę bardzo rzadko sięgają po tego typu literaturę.

Moja ocena: 5/6

###

Książkę otrzymałam od serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję :)


wtorek, 19 lipca 2011

One Lovely Blog Award

Jak pewnie zauważyliście na blogach pojawił się nowy łańcuszek - One Lovely Blog Award. I mi przypadła nominacja od Złodziejki książek Mola Ksiażkowego, Tristezzy oraz Klaudii Karoliny. Dzięki dziewczyny za wyróżnienie :-) 



O ile się orientuję, obowiązują pewne zasady:

- napisz u siebie podziękowania i wklej link blogera, który cię nominował,
- napisz o sobie siedem rzeczy, 
- nominuj szesnaście innych, cudownych blogerów (nie można nominować osoby, która cię nominowała),
- napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji. 

Pierwszy punkt zrobiony, przejdźmy do drugiego. 

1. Wiecie, że jestem piegowata, ale nie wiecie, że w prawym oku na tęczówce  mam czarną plamkę. Mój pieg honorowy.

2. W wieku około 5 lat miałam bliskie spotkanie z futryną. Biegnąc na dobranockę, nie wyrobiłam zakrętu i łup ... 1-0 dla futryny. Ząbek pięknie dyndał.

3. W dziwaczny sposób jem podsmażane ruskie pierogi. Najpierw wygryzam z każdego pieroga środek z farszem, zostawiając z boku talerza chrupiące uszka, które zajadam na sam koniec. 

4. A jak już przy jedzeniu jesteśmy ... jak ja nie cierpię kożucha z mleka. Blee, paskudztwo i ohyda. Aż mną telepie na samą myśl. 

5. Znam się na mapach, umiem posługiwać się kompasem, wyznaczać azymuty i muszę się pochwalić całkiem dobrą orientacją w terenie. 

6. Uwielbiam burze, grzmoty i całe to pioruństwo.

7. Często cytuję w rozmowach różne dialogi z filmów, zazwyczaj te śmieszne, typu: "Prądem? Nas bohaterów prądem?" ;-)

To tyle. 

Punkt trzeci ... łoooomatko. Nominacje w całkiem przypadkowej kolejności otrzymują:











Książki mojej siostry - obie siostry ;-)






Miałam z tym naprawdę wielki problem, ponieważ wszystkie blogi, które odwiedzam zasługują na tę nominację.

To teraz zostało mi tylko napisać komentarz informujący, skopiować, wkleić piętnaście razy i dodać ;-) ... Aha,  zabawa jest całkowicie dobrowolna. Tak więc wiecie, nic na siłę :-)

[Rany, jeszcze nigdy w żadnym poście nie zamieszczałam tylu linków. Pogubić się w tym idzie ... tak więc wybaczcie, jeśli gdzieś adres nie pasuje do podpisu i dajcie mi znać w takim przypadku ... się poprawi.]

poniedziałek, 11 lipca 2011

Łaska utracona - Bree Despain

Tytuł: "Łaska utracona" 
Autor: Bree Despain
Cykl: Dziedzictwo Mroku, tom II 
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: maj 2011
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: "The Lost Saint. A Dark Divine Novel"
Data wydania oryginału: 2011 r.
Przełożyła: Maria Smulewska

Moja opinia:
Paranormal romance. Trzeba przyznać, że to ostatnio bardzo popularny i poczytny gatunek. Jednak głośno i bez skrępowania mogę się przyznać, że w moim czytelniczym dorobku znajdują sią AŻ dwie książki tego typu. „Zmierzch” oraz „Dziedzictwo Mroku”. I o ile po przeczytaniu tej pierwszej pozycji wyznawałam gorąco hasło „Parówkowym skrytożerca mówimy: nie!” Zaraz, to nie to. Aha! „Paranormalnym książką mówimy: nie!” … o tyle po przeczytaniu tej drugiej pod nosem zaczęłam dodawać „ale nie sczeznę marnie, jeśli od czasu do czasu przeczytam coś z tej półki”. Tak więc wzdychając sugestywnie, ale bez jakiegoś specjalnego ociągania sięgnęłam po „Łaskę utraconą”, drugą część serii Dziedzictwo Mroku,  autorstwa amerykańskiej pisarki Bree Despain.


[Teraz będzie akapit, który sprawia mi zawsze najwięcej trudności. Zwłaszcza w przypadku, gdy mam napisać coś na temat książki, która jest kolejną częścią serii. No bo tak szczerze – jak sensownie przybliżyć fabułę, nie zdradzając czegoś z poprzedniego tomu?]

Grace Divine jest już w ostatniej klasie liceum i zaczyna planować swoją dalszą przyszłość. Myśli o studiach, o tym co ją czeka. Niestety, pewne sprawy, które mają związek z wydarzeniem sprzed 10 miesięcy, opisanymi w „Dziedzictwie Mroku”, znaczenie komplikują jej życie. Dodatkowo w miasteczku grasuje tajemnicza banda, dokonująca napadów i kradzieży.  Czy Grace uda się dowiedzieć kto za tym stoi? A jakby tego było mało na miłosnej linii Grace – Daniel pojawiają się pierwsze zgrzyty. I oczywiście, przecież musiało to w końcu nastąpić (jakżeby inaczej), w życiu dziewczyny pojawia się również Ten Drugi.

Pani Despai znowu sprawiła mi niespodziankę. Podczas lektury jej książki obeszło się bez skandowania mojego hasła, wspomnianego wcześniej. Zostało tylko szemranie pod nosem „to wcale nie jest takie złe”. Bo złe naprawdę nie było. Bez wątpienia „Łaska utracona” nie jest jakąś wybitną, odkrywczą czy fascynującą lekturą, ale okazała się dla mnie przyjemnym czytadłem, lepszym od pierwszej części. Przede wszystkim tym razem było mniej przewidywalnie i zdecydowanie ciekawiej. Ba! Autorce udał się nawet 2 czy 3 razy naprawdę mnie zaskoczyć. Jednak nie zmiana to faktu, że książka dalej pozostaje pozycją o utartych schematach i trywialnej fabule.

Styl pisania Despain, tak jak w pierwszej części, był przyjemny i lekki w odbiorze. Zdecydowanie oszczędziła mi ona niepotrzebnych dłużyzna, gwarantując za to wartką akcję. I może tylko niekiedy jakieś szczególnie irytujące rozmyślania Grace psuły ten obraz, na szczęście nie zdarzało się to często. Znalazłam tutaj również odpowiednią dawkę humoru, który co prawda nie sprawił, że popłakałam się ze śmiechu, ale na pewno urozmaicił mi lekturę i wywołał uśmiech na mojej twarzy (zwłaszcza wzmianka o stuningowanym kołku).

Jeśli chodzi o bohaterów, po raz kolejny nie było tak źle. Ciekawie nakreśleni, wyraziści, a  przede wszystkim ich postępowanie nie było aż  tak bardzo denerwujące. Chociaż tym razem autorka zaserwowała mi trochę za dużo „ochów” i „achów” Grace na widok przystojnego oblicza Daniela, ale przecież to obowiązkowy element tego typu książek. Bądźmy wyrozumiali.  

Podsumowując – dla mnie „Łaska utracona” była lekką i niewymagającą lekturą, w sam raz na wakacyjną chwilę przy książce. Okazała się również dobrą kontynuacją „Dziedzictwa Mroku”. Polecam tę pozycję, jak i wcześniejszą cześć,  miłośnikom tego typu literatury oraz osobom takim jak ja, które od czasu do czasu mają ochotę na paranormalne miłostki. 

Moja ocena: 4/6

Konkurs Czytelniczy „Wakacyjna miłość?”

REGULAMIN Konkursu Czytelniczego „Wakacyjna miłość?”
Lipiec- Październik 2011

1
Przedmiot konkursu
Niniejszy regulamin, zwany dalej „Regulaminem”, określa warunki, na jakich odbywa się czytelniczy konkurs „Wakacyjna miłość?” zwany dalej „Konkursem”.
Konkurs jest zorganizowany w celu propagowania literatury i kultury koreańskiej oraz krzewienia wiedzy o Korei.

2
Organizator Konkursu
Organizatorem Konkursu jest Wydawnictwo Kwiaty Orientu, przy współpracy Korea Literature Translation Institute.

3
Zasady uczestnictwa w Konkursie
1. Konkurs adresowany jest do wszystkich powyżej 15 roku.
2. Konkurs polega na napisaniu eseju na temat książki „Zaopiekuj się moją mamą” Shin Kyung-Sook.

4
Zgłaszanie prac konkursowych
1. Uczestnicy konkursu zobowiązani są nadesłać/przynieść prace w terminie do 30 września, pod następujący adres:

Wydawnictwo Kwiaty Orientu
Adres : Ul. Konopnickiej 12/41
26-110 Skarżysko-Kamienna
Adres mailowy: pytanie@kwiatyorientu.com
Z DOPISKIEM „Konkurs - Wakacyjna miłość?”

2. W ramach konkursu Uczestnik może nadesłać tylko jedną pracę.
3. Na odwrocie każdej nadesłanej pracy musi znaleźć się: imię i nazwisko uczestnika oraz jego wiek.
4. Organizator nie przewiduje możliwości rozpatrywania zgłoszeń, które dotrą do niego po 31 września 2011 roku.

5
Zasady oceny i przyznawania nagród
1. Prace, spełniające kryteria niniejszego Regulaminu, zostaną ocenione przez komisję kwalifikacyjną wybraną przez Organizatora.
2. Komisja konkursowa dokona wyboru najlepszych prac. Tylko jedna otrzyma nagrodę główną, 5 prac otrzyma wyróżnienia.
3. Nagrody zostaną wysłane pocztą lub zwycięzca może zgłosić się osobiście po odbiór.

6
Prawa autorskie
Nadesłanie przez Uczestników prac na Konkurs jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na nieodpłatne i nieograniczone wykorzystanie ich przez Organizatora Konkursu do celów promocyjnych. Jednocześnie Organizator oświadcza, że nie zostanie zmieniony charakter nadesłanych prac.

sobota, 9 lipca 2011

A to Ci niespodzianka! + stosik

Chociaż już od dłuższego czasu nie publikowałam stosikowych postów, mimo że nowe książki co jakiś czas się u mnie pojawiały, tymi nabytkami jednak muszę się pochwalić. I może nie tyle pochwalić, co podziękować bardzo mocno i bardzo pięknie i bardzo ślicznie i w ogóle bardzo - Magdzie, która zrobiła mi prawdziwą niespodziankę. Moja droga ciut wiedźmo, jesteś niesamowita :D

Oto co znalazłam w kopercie:


Już niedługo "zacznę indoktrynację" w jakimś "niepublicznym miejscu" ;D

A skoro jestem już przy fotograficznych prezentacjach książek, pokażę Wam również te, które do mnie ostatnio trafiło. Opuszczę pozycje już przeczytane oraz  "zaopiniowane" i zrobię obrazek tylko tym, które jeszcze czekają na swoją kolej.


Voilà!


Od góry lecim:

"Księga Sandry" Tamora Pierce

"Rakietowe szlaki, tom 1" Antologia Klasycznej SF. Wybór Lech Jęczmyk

"Wyprawa Łowcy" Daniel Abraham, George R.R. Martin,  Gardner Dozois - wymiana z Kalio :-)

"Zwiastun burzy" Bernard Cornwell. Przydałoby mi się jeszcze dorwać pierwszą część ;-)

"Pamięć krwi" Izabela Degórska

"Słowo Pirata" Magdalena Starzycka

"Północ Południe. Tom I" Elizabeth Gaskell

"Thor" Wolfgang Hehlbein - fantastyczna wygrana u Engi :D

"Sekret Genezis" Tom Knox - wymiana z Kalio :-)

"Paradoks bazyliszka"  Andrzej Żak.

Za "Zwiastuna burzy", "Pamięć krwi", "Słowo Pirata" i "Paradoks bazyliszka" śliczne dziękuję ekipie Sztukatera :-)


###


Zmykam tymczasem. Mój nowiuteńki Meteor na mnie czeka  ];-> 

wtorek, 5 lipca 2011

Nefilim - Thomas E. Sniegoski

Tytuł: "Nefilim" 
Autor: Thomas E. Sniegoski
Cykl: Upadli, tom I
Wydawnictwo: Jaguar
Data polskiego wydania: październik 2010
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: "The Fallen"
Data wydania oryginału: 2003 r.
Tłumaczenie: Tomasz Illg

Moja opinia:
„Nefilim” to pierwsza cześć serii Upadli, autorstwa Thomasa E. Sniegoskiego, amerykańskiego pisarza i scenarzysty komiksowego. Czytając tę książkę poznajemy Aarona Corbeta, młodego chłopaka, którego, w dniu jego 18-tych urodzin, spotyka coś niezwykłego. Po ataku bardzo silnego bólu głowy zaczyna on rozumieć i biegle posługiwać się obcymi językami, a z jego życiem zaczyn się dziać coś naprawdę dziwnego. Czy ma to jakiś związek z niepokojącymi snami, które nawiedzają go nocą? I co miał na myśli spotkany w parku dziwny i zaniedbany mężczyzna, nazywając Aarona Nefilimem?

Tym razem będzie krótko i zwięźle.

Mimo że „Niefilim” zbiera praktycznie same pozytywne opinie, że mi osobiście książka nie przypadła do gustu. Czytając tę pozycje miałam wrażenie, że ¾ jej objętości jest praktycznie „o niczym”. Sporo w niej było niepotrzebnych scen, dialogów. Nie porwała mnie tempem akcji, nie zaciekawiła. Wiadomo, że względem tego typu literatury nie powinno się mieć jakiś wygórowanych wymagań, ale proszę, chociaż ta nieszczęsna fabuła nie powinna się tak ślamazarnie wlec i przyśpieszać nieznacznie dopiero pod koniec książki.

Aaron, główny bohater, nie wzbudził u mnie żadnych emocji. Przyznam szczerze, że było mi wszystko jedno co się z nim dzieje. Inne postacie również nie zostały zobrazowane jakoś szczególnie interesująco, a autorowi najlepiej wychodziło ich uśmiercanie i opisywanie, w jaki sposób ginęli.

Prawdę mówiąc książka miała potencjał, to mogła być naprawdę dobra historia. Pomysły na Nefilimów, Straż Anielską i Upadłych był intrygujący, ale autor nie wyłożył tego w taki sposób, jaki mógłby wzbudziłby moją ciekawość. Było to zbyt banalne, zbyt proste, zbyt nudne.

Długo zastanawiałam się co mogłabym napisać na temat tej książki. Spodziewałam się po prostu czegoś, może nie zdecydowanie, ale na pewno lepszego. Wiem, że wielu z Was „Nefilim” bardzo się podobał, dla mnie jednak okazał się dość męczącą i mało absorbującą lekturą, która nic nie wnosi do życia i o której spokojnie mogę zapomnieć.

Moja ocena: 2,5/6