piątek, 22 kwietnia 2011

Dość już łez - Linda Howard


Tytuł: "Dość już łez" (wyd.2)
Autor: Linda Howard 
Wydawnictwo: Gruner + Jahr Polska
Data wydania polskiego: marzec 2011
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: "Cry No More"
Data wydania oryginału: 2003 r.
Przełożył: Marcin Czynszak

Moja opinia:
„Dość już łez” to pierwsza książka pani Howard jaką miałam okazję przeczytać. Liczyłam na kawałek dobrej literatury, z dreszczykiem emocji, wciągającą akcją i ciekawym wątkiem miłosnym. W końcu takie kryteria powinien spełniać thriller romantyczny, a właśnie do takiego gatunku zalicza się ta pozycja. Czy spełniła ona moje oczekiwania?


Meksyk, rok 1993. Milla, świeżo upieczona mama 6-tygodniwoego Justina, wybiera się ze swoim synkiem na pobliski targ. Tam dochodzi do tragedii. Dwóch napastników napada na nią i wyrywa jej z ramion dziecko. Mimo że Milla walczy z nim ze wszystkich sił, nie udaje jej się udaremnić porwania. Sama zostaje ciężko ranna i walczy o życie. To nieszczęście wywraca cały jej świat do góry nogami. Przez kolejne 10 lat próbuje odnaleźć syna. Tym poszukiwaniom podporządkowuje całe swoje życie. Jednak bez skutku. W końcu udaje jej się trafić na ślad pewnego człowieka, niejakiego Diaza, który może być w posiadaniu jakiś informacji na temat porwania Justina. Czy ten tajemniczy i niebezpieczny mężczyzna pomoże jej odnaleźć odpowiedź na pytanie, co stało się z jej synem?

Milla, główna bohaterka powieści, jest dojrzałą i zdeterminowaną kobietą. Przez 10 lat nie ustawała w poszukiwaniach syna, całe życie poświęciła temu jednemu zadaniu. Kiedy jej rodzina starała się ją przekonać, żeby zapomniała o Justinie i ułożyła sobie życie od nowa, ona uparcie nie chciała się poddać. Nie mogła, to był jej cel. Poza tym założyła organizację, która pomaga odnajdywać zaginione osoby. Muszę przyznać, że jej postawa budzi podziw. Mimo wszystko, postać Milli nie przypadła mi jakoś szczególnie do gustu. Nie zżyłam się z nią. Przez to, jak został przedstawiona przez autorkę, wydawała mi się trochę taką nierzeczywistą osobą. Jeśli chodzi o pana Diaza, no no, smakowity kąsek. Tajemniczy, męski, silny, dziki i niebezpieczny mężczyzna, przy którym możesz się czuć najbezpieczniej na świecie. Jeśli tylko pozwoli Ci się do siebie zbliżyć. Jednak, tak jak w przypadku Mili, ciężko mi było wyobrazić sobie jego postać, jako rzeczywistą osobę. Niestety, takie same odczucia miałam w przypadku wszystkich bohaterów i dla mnie nie byli oni mocnym punktem tej książki.

A czy coś było taką mocną stroną tej pozycji? Myślę, że mogłabym wskazać styl autorki. Pani Howard pisze w sposób lekki i przyjemny w odbiorze. Mogę powiedzieć, że książka wręcz „czyta się sama”, nie zauważałam nawet, kiedy przewracałam kolejne strony. Fabuła była interesująca. Zagadki, tajemnice, kolejne elementy układanki, wskakujące na swoje miejsce. Cały czas zastanawiałam się, czy Milli po tylu latach uda się w końcu odnaleźć syna, czy też nie? Czy trop, na który tym razem trafiła zaprowadzi ją znowu w ślepy zaułek? Czy może w końcu odkryje jakieś informacje, które przybliżą ją do prawdy o tym, co stało się z jej dzieckiem? W głowie kłębiły mi się liczne pytania, na które maiłam nadzieję uzyskać odpowiedź, przewracając kolejne strony książki. Wszystkie te elementy sprawiają, że tę pozycję czyta się z prawdziwym zaciekawieniem, połykając kolejne rozdziały.

Akcja książki posuwa się płynnie i powili do przodu, by nagle rzucić nas w wir wydarzeń i niespodziewanych rozwiązań. Na szczęście końcówka znowu gwarantuje trochę wytchnienia, a my, razem z bohaterami, na spokojnie możemy sobie przemyśleć i poukładać wszystko to, co się wydarzyło. Jednak brakowało mi w tym wszystkim jednej rzeczy. Tego wspomnianego wcześniej dreszczyku emocji. Autorce owszem udało się mnie zaciekawić fabułą i niekiedy zaskoczyć niespodziewanym zwrotem akcji. Wywołała również u mnie różne emocje, takie jak smutek lub radość, ale zimnych ciarek na moich plecach nie poczułam. A szkoda, ponieważ na to przede wszystkim liczyłam, sięgając po tę książkę.


Podsumowując, „Dość już łez” jest ciekawą i przyjemną w odbiorze pozycją. Znajdziemy tutaj intersującą fabułę, wartką akcję, namiętny wątek miłosny, a wszystko to razem wzbudza u czytelnika prawdziwe emocje, niestety nie grozy. Mimo to, książkę jest bardzo dobrą lekturą, przy której można się odprężyć i zrelaksować. Do pełni szczęści wystarczy jeszcze tylko herbata w kubku i kot na kolanach.

Moja ocena: 4,5/6

###

Recenzja opublikowana na portalu kobieta20.pl

15 komentarzy:

  1. Zachęcająca recenzja, więc z chęcią wpisuję książkę na swoją listę "chcę przeczytać":)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja zachęca, ale raczej nie dla mnie ;)
    Pozdrawiam,
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zakupiłam tę książkę, cieszę się więc z tej recenzji i mam nadzieję, będę miała takie same lub podobne odczucia

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie... ale trochę szkoda, że nie mam chęci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja na pewno o porywaniu dziecka z rąk matki czytała nie będę. To dla mnie coś niewyobrażalnego, wolę o tym nie myśleć - a jeszcze czytać o tym, co ta matka potem przechodzi - nie dla mnie - temat, który omijam szerokim kołem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie czytałam thrillera romantycznego - nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje:)
    A jest w tej książce trochę tego Meksyku? Czuje się, że to, co się stało, było takie, a nie inne, bo Meksyk właśnie? Czy fabułę spokojnie można przenieść w inne miejsce? Bo ja lubię książki trochę egzotyczne - żeby się przy okazji lektury czegoś dowiedzieć o świecie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta książka już czeka na mojej półce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa recenzja, ale sama książka raczej niestety nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie miałam pytać o to samo co viv. Czuć ten Meksyk? Bo zachęcająca recenzja, ale jakby był w tym jeszcze Meksyk to koniecznie muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kasandra_85
    Cieszę się bardzo i mam nadzieję, że spodoba Ci się ta pozycja :)

    Patrycja, Przepowiednia, Klaudia
    Nic na siłę, każdy lubi co innego ... i całe szczęście za tę różnorodność ;)

    MONIKA SJOHOLM, dm1994
    Czekam w takim razie na Wasze wrażenia z lektury :) Myślę, że powinna się Wam spodobać. Do przeczytania :)

    beatrix73
    Sama nie jestem jeszcze mamą i może nie do końca wiem, co może ona przechodzić w takiej sytuacji ale przyznam się szczerze, że czytałam niektóre fragmenty ze łzami w oczach. Moi rodzice niestety coś wiedzą na ten temat. Co prawd nikt mnie nie porwał, ale w wieku 3 lat zaginęłam nad morzem i nieźle się przeze mnie wtedy namartwili. Ech ...

    viv, Viconia
    Co prawda akcja przenosi się od czasu do czasu na terytorium Meksyku, ale nie ma tak jakiś większych nawiązań do jego kultury. Problem porywanych dzieci w tym kraju i nielegalnych adopcji (jak i jeszcze jeden proceder, o którym nie mogę napisać, aby nie spoilerować) jest poruszony w pewnym stopniu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kubek, herbatę i kota mam :D. Jednak mimo wszystko moja kochana kotka jest miłośniczką książek fantastycznych, podróżniczych oraz czasami wyjątkowo innych gatunków. Tym razem chyba ani ja, ani ona się nie skusimy :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie poznaję Cię ;) książka zdecydowanie nie dla mnie, ale recenzja jak zwykle udana :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Brzmi ciekawie, ale troszkę szkoda, że brakuje tych "dreszczyków";)

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka niesamowita polecam .....

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowna ksiązka :) POLECAM !Warto przeczytać...

    OdpowiedzUsuń