Autor: Kevin Hearne
Cykl: Kroniki Żelaznego Druida, tom I
Cykl: Kroniki Żelaznego Druida, tom I
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: "Hounded"
Data wydania oryginału: 2011 r.
Tłumaczenie: Maria Smulewska
Moja opinia:
„Na psa urok” to pierwsza część cyklu urban fantasy Kroniki Żelaznego Druida, autorstwa Kevina Hearne’a. Książka opowiada perypetie Atticusa O’Sullivana, druida paranoika, który pytany o wiek odpowiada „dwadzieścia jeden”, jednak przemilcza słowa „stulecia”. Atticus (w celtyckim świecie znany jako Siodhachan Ó Suileabháin), mając na pieńku z irlandzkim bogiem miłości Aenghusem Óg, zaszył się w sennym miasteczku Tempe w Arizonie, gdzie poziom zabogowienia jest niski, a co lepsze niemal zupełnie nie ma tam faerii, które nie bardzo przepadają za naszym głównym bohaterem, i vice versa. Jednak w życiu Atticusa zanosi się na poważne kłopoty, które zwiastuje pojawienie się pięknej bogini śmierci - Morrigan.
Pan Hearne w swojej książce wykorzystuje liczne elementy zaczerpnięte z różnych wierzeń i mitologii, głównie z mitologii irlandzkiej. I to, według mnie, jest najciekawszy element „Na psa urok”. Zwłaszcza, że o ile druidzi pojawiają się w różnych pozycjach od do czasu, to już spotkać na kartach jakiejś powieści inne postacie z mitologii goidelskiej to rzadkość. Przynajmniej ja do tej pory na takie pozycje nie trafiłam i z entuzjazmem witałam wzmianki o irlandzkich bogach, bohaterach czy mitologicznych krainach. Jedynym mankamentem w tym wszystkim jest jednak to, że autor przywołując nazwy takich miejsc, bogów albo osób, w dość oszczędny sposób lub w ogóle nie tłumaczy kim był ten ktoś lub czym było to wcześniej wspomniane miejsce. Wtedy na szczęście z pomocą przychodził wujek Google i wszystko stawało się jasne.
Kolejnym dobrym elementem „Na psa urok” są bohaterowie. W książce pana Hearna można znaleźć cały wachlarz najróżniejszych postaci. Wspomniany już wcześniej Atticus, druid paranoik, którego młodzieżowy sposób bycia sprawia, że jest to lektura w sam raz dla takiej właśnie grupy czytelników. Dalej mamy dzielnego wilczarza irlandzkiego – Oberon, cały sabat polskich wiedźm, watahę wilkołaków – wikingów, wampira – prawnik, irlandzkich bogów, a na dokładkę wdowę MacDonagh, starszą panią, z którą można chlapnąć sobie szklaneczkę whisky i zakopać trupa w ogródku. Każda z tych postać jest inna, ciekawie przedstawiona i z charakterkiem, co na pewno urozmaica lekturę książki.
Całość napisana jest lekkim piórem, a styl pisania pana Hearne’a, okraszony humorem (niekiedy rubasznym) jest łatwy w odbiorze. Dodatkowo nie można zarzucić autorowi zamieszczenia w książce niepotrzebnych dłużyzn. Kolejne wydarzenia następują po sobie w błyskawicznym tempie, akcja pędzi do przodu niczym koń na wyścigach (albo Oberon na polowaniu), a całość dzieje się w przeciągu zaledwie kilku dni. Wszystko to śledzimy z punktu widzenia Atticusa, a dialogi między nim i pozostałymi bohaterami, to dominujący element narracji.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia podczas lektury „Na psa urok”, mimo że książka ma kilka mocnych stron, nie wywarła ona na mnie dużego wrażenia. Poza wspomnianymi wcześniej elementami mitologii irlandzkiej i niektórymi bohaterami, nie znalazłam w niej czegoś, co szczególnie by mnie zainteresowało, czy zaciekawiło. Po przeczytaniu kilkunastu stron bez żadnego problemu byłam w stanie przerwać jej lekturę i wrócić do niej dopiero za kilka godzin lub nawet na następny dzień. Tak naprawdę książka nie dostarczyła mi wielu emocji. Nie sprawiła, że przyspieszyło mi tętno, a moja buzia nie była (jak to czasami bywa) rozdziawiona z niedowierzania w skutek jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji.
Podsumowując, „Na psa urok” jest książką dobrą. Ciekawi bohaterowie, dynamiczna akcja i jeszcze kilka innych elementów sprawia, że na pewno trafi ona w czyjeś czytelnicze gusta i spodoba się niejednej osobie. Mimo wszystko ja na razie nie dołączę do fanów Atticusa i jego wesołej gromadki. Niemniej jednak chętnie (może nie bardzo, ale na pewno umiarkowanie) sięgnę po kolejną część Kronik Żelaznego Druida, aby dowiedzieć się z jakimi problemami tym razem będzie musiał się zmierzyć Siodhachan Ó Suileabháin.
Moja ocena – 4,5/6
Moja opinia:
„Na psa urok” to pierwsza część cyklu urban fantasy Kroniki Żelaznego Druida, autorstwa Kevina Hearne’a. Książka opowiada perypetie Atticusa O’Sullivana, druida paranoika, który pytany o wiek odpowiada „dwadzieścia jeden”, jednak przemilcza słowa „stulecia”. Atticus (w celtyckim świecie znany jako Siodhachan Ó Suileabháin), mając na pieńku z irlandzkim bogiem miłości Aenghusem Óg, zaszył się w sennym miasteczku Tempe w Arizonie, gdzie poziom zabogowienia jest niski, a co lepsze niemal zupełnie nie ma tam faerii, które nie bardzo przepadają za naszym głównym bohaterem, i vice versa. Jednak w życiu Atticusa zanosi się na poważne kłopoty, które zwiastuje pojawienie się pięknej bogini śmierci - Morrigan.
Pan Hearne w swojej książce wykorzystuje liczne elementy zaczerpnięte z różnych wierzeń i mitologii, głównie z mitologii irlandzkiej. I to, według mnie, jest najciekawszy element „Na psa urok”. Zwłaszcza, że o ile druidzi pojawiają się w różnych pozycjach od do czasu, to już spotkać na kartach jakiejś powieści inne postacie z mitologii goidelskiej to rzadkość. Przynajmniej ja do tej pory na takie pozycje nie trafiłam i z entuzjazmem witałam wzmianki o irlandzkich bogach, bohaterach czy mitologicznych krainach. Jedynym mankamentem w tym wszystkim jest jednak to, że autor przywołując nazwy takich miejsc, bogów albo osób, w dość oszczędny sposób lub w ogóle nie tłumaczy kim był ten ktoś lub czym było to wcześniej wspomniane miejsce. Wtedy na szczęście z pomocą przychodził wujek Google i wszystko stawało się jasne.
Kolejnym dobrym elementem „Na psa urok” są bohaterowie. W książce pana Hearna można znaleźć cały wachlarz najróżniejszych postaci. Wspomniany już wcześniej Atticus, druid paranoik, którego młodzieżowy sposób bycia sprawia, że jest to lektura w sam raz dla takiej właśnie grupy czytelników. Dalej mamy dzielnego wilczarza irlandzkiego – Oberon, cały sabat polskich wiedźm, watahę wilkołaków – wikingów, wampira – prawnik, irlandzkich bogów, a na dokładkę wdowę MacDonagh, starszą panią, z którą można chlapnąć sobie szklaneczkę whisky i zakopać trupa w ogródku. Każda z tych postać jest inna, ciekawie przedstawiona i z charakterkiem, co na pewno urozmaica lekturę książki.
Całość napisana jest lekkim piórem, a styl pisania pana Hearne’a, okraszony humorem (niekiedy rubasznym) jest łatwy w odbiorze. Dodatkowo nie można zarzucić autorowi zamieszczenia w książce niepotrzebnych dłużyzn. Kolejne wydarzenia następują po sobie w błyskawicznym tempie, akcja pędzi do przodu niczym koń na wyścigach (albo Oberon na polowaniu), a całość dzieje się w przeciągu zaledwie kilku dni. Wszystko to śledzimy z punktu widzenia Atticusa, a dialogi między nim i pozostałymi bohaterami, to dominujący element narracji.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia podczas lektury „Na psa urok”, mimo że książka ma kilka mocnych stron, nie wywarła ona na mnie dużego wrażenia. Poza wspomnianymi wcześniej elementami mitologii irlandzkiej i niektórymi bohaterami, nie znalazłam w niej czegoś, co szczególnie by mnie zainteresowało, czy zaciekawiło. Po przeczytaniu kilkunastu stron bez żadnego problemu byłam w stanie przerwać jej lekturę i wrócić do niej dopiero za kilka godzin lub nawet na następny dzień. Tak naprawdę książka nie dostarczyła mi wielu emocji. Nie sprawiła, że przyspieszyło mi tętno, a moja buzia nie była (jak to czasami bywa) rozdziawiona z niedowierzania w skutek jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji.
Podsumowując, „Na psa urok” jest książką dobrą. Ciekawi bohaterowie, dynamiczna akcja i jeszcze kilka innych elementów sprawia, że na pewno trafi ona w czyjeś czytelnicze gusta i spodoba się niejednej osobie. Mimo wszystko ja na razie nie dołączę do fanów Atticusa i jego wesołej gromadki. Niemniej jednak chętnie (może nie bardzo, ale na pewno umiarkowanie) sięgnę po kolejną część Kronik Żelaznego Druida, aby dowiedzieć się z jakimi problemami tym razem będzie musiał się zmierzyć Siodhachan Ó Suileabháin.
Moja ocena – 4,5/6
###
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis oraz portalowi Sztukater.
Nie będę urządzać jakiś wielkich poszukiwań, ale jak mi wpadnie w ręce to przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Słyszałam wiele bardziej pochlebnych opini na temat tej książki, więc napewno sięgnę.. ale może jednak w dalszej kolejności :)
OdpowiedzUsuńLubię mitologię, a z taką się jeszcze nie spotkałam (w literaturze fantastycznej), więc chętnie sięgnę. W dodatku naczytałam się wielu pozytywnych opinii.
OdpowiedzUsuńFajna recenzja:) Pewnie kiedyś przeczytam. Nie teraz i już, ale za jakiś czas:) Bardzo lubię odwołania do wszelkiej maści mitologii. I rubaszny humor:)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu planowałam sięgnąć po tę powieść, ale skoro nie jest wspaniała, a tylko dobra, to chyba ją sobie odpuszczę, a przynajmniej na razie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że zaczynasz nadrabiać zaległości. Niestety książka nie dla mnie. Co prawda nie miałem do tej pory styczności z urban fantasy, ale zupełnie mnie do niego nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMaruda007
OdpowiedzUsuńOj, to skoro nie będzie większych poszukiwań, to księża wpadnie w Twoje ręce pewnie później, niż prędzej ;) Ale mniej ją na uwadze, może a nuż widelec Tobie bardziej się spodoba ;)
Beatrice
Ja w sumie spotkałam się praktycznie z samymi pochlebnymi (i to bardzo) opiniami na temat tej książki, więc może lepiej za bardzo nie zwlekaj. Mnie ona nie powaliła na kolana, niemniej jednak jest to ciekawa pozycja ;)
Przepowiednia
Ja też się dużo naczytałam na temat tej książki, ale mój zachwyt nie jest tak wielki, jak u większości osób, które mają lekturę Na psa urok za sobą. Chociaż ze względy właśnie na mitologię irlandzką może nie koniecznie, ale warto przeczytać tę pozycję.
milvanna
Dziękuję ślicznie :) ja również lubię takie odwołania ... i humor też ;D W takim razie będę wypatrywać Twojej recenzji za czas jakiś ;)
Ice_Fire
Skoro już od dłuższego czasu planowałaś ją przeczytać, nie rezygnuj z niej tak szybko ;) Dla mnie to była dobra pozycja, ale w większości opinii i recenzji czytelnicy wychwalają ją pod niebiosa ;) Może akurat i Tobie bardzo przypadnie do gustu.
Harashiken
Pomału, do przodu, słowo za słowem ;) ja również nie przepadam za urban fantasy, ale ostatnio już kilka razy przekonałam się, że coś, czemu mówiłam stanowcze "Nie", okazało się nie takie zUe ;)
Mam, więc pewnie przeczytam wkrótce. Mam nadzieję, że będę się bawić równie dobrze, bądź i lepiej :)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do lektury - dobrze, że się nie zawiodę :) (ale lepiej chyba mogłoby być :P)
OdpowiedzUsuńKsiążkę posiadam i czytać zamierzam - zwłaszcza, że kontynuacja jest ponoć znacznie lepsza :)
OdpowiedzUsuńCo do lektury z wujkiem Google, to ja tak czytałam "Dziewczynę Płaszczkę..." :) Bardzo rozwijająca metoda :)
Mnie okładka tej książki bardzo skutecznie odstraszała. No ale jak mówisz, że są polskie wiedźmy, to wypada się zapoznać. Chociażby przy okazji.;)
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do Ciebie, ja stałam się fanka Atticusa :), uwielbiam tego szalonego druida i jego fantastycznego psa. Celtyccy bogowie również przypadli mi do gustu. Mimo ze nie jestem fanką urban fantasy to błyskawicznie wpasowałam się w klimat książki.
OdpowiedzUsuńZmieniłaś szablon, śliczny - magiczny :)
Immora
OdpowiedzUsuńI tego Ci życzę :) Czekam na Twoje wrażenia z lektury :)
Dusia
Jak przeczytasz, sama ocenisz :) Może dla Ciebie książka okaże się zdecydowanie lepsza :)
viv
też tak słyszałam, więc pewnie również sięgnę po tom II Czekam w takim razie na Twoja recenzję i spostrzeżenia :)
Moreni
A no są :) tak więc przy okazji zachęcam ;) Dla mnie okładka też jest zniechęcająca ... tak jak tytuł ;)
Natula
Wiem, czytałam Twoją recenzję :) W sumie większość osób, które przeczytały tę książkę, są nią zachwycone, tak jak Ty :) Ja po prostu jakoś nie mogłam się w nią wciągnąć, chociaż ma naprawdę mocne strony. Może po drugiej części dołączę do fanklubu ;)
A dziękuję pięknie :)