środa, 29 czerwca 2011

Łotr - Trudi Canavan


Tytuł: "Łotr" 
Autor: Trudi Canavan 
Cykl: Trylogia Zdrajcy, tom II
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 576
Tytuł oryginału: "The Rogue: Book Two of the Traitor Spy Trilogy"
Data wydania oryginału: 2011 r.
Przełożyła: Izabella Mazurek

Moja opinia:
Kiedy „Łotr”, druga część Trylogii Zdrajcy i zarazem najnowsza książka Trudi Canavan, znalazł się w moich rękach, odtańczyłam dziki taniec radości. Będąc jeszcze na świeżo po lekturze „Misji Ambasadora” (opinia tutaj) ogromnie mnie ciekawiło, co tym razem wymyśliła autorka i czy moje nadzieje, odnoście mniejszej ilość przewidywalnych elementów i lepszego przedstawienia przez nią swoich bohaterów, w końcu się spełnią.

[Osoby, które nie przeczytały jeszcze „Misji Ambasadora” , a moją ja w planach, mogę sobie odpuścić ten akapit.] Krótkie przybliżenia fabuły - w „Łotrze”, jak to było do przewidzenia, kontynuowane są wątki rozpoczęte w pierwszym tomie Trylogii Zdrajcy. Sonea i Cery mają na głowie w dalszym ciągu dzikiego maga. Lorkin przyzwyczaja się do życia wśród Zdrajców, próbując dowiedzieć się o nich czegoś więcej i poznać nowe rodzaje magii. A Dannyl? Przebywa nadal w Sachace, pełniąc obowiązki ambasadora. Oprócz tego możemy śledzić losy kilku nowych bohaterów.

Z książkami pani Canavan jest tak, że wiem czego się po nich spodziewać, jednak po cichu zawsze liczę, że może autorka miło zaskoczy mnie czymś nowym. I znowu - nie tym razem. Trudi podąża cały czas wydeptanymi przez siebie ścieżkami, trzymając się typowych dla siebie schematów. Mało tego. W „Łotrze” znalazło się kilka elementów wykorzystanych już we wcześniejszej Trylogii Czarnego Maga (nie będę tutaj wymieniać, o które rzeczy dokładnie chodzi, aby za bardzo nie zdradzać fabuły).

Dodatkowo niektóre wątki były ciągnięte jakby na siłę, kompletnie nic nie wnosząc. Kolejne wydarzenia spokojnie następowały po sobie, a akcja nie porywała swoim tempem. Bardzo brakowało mi tutaj jakiegoś mocniejszego akcentu, który rozkręcił by fabułę. Zamiast tego, autorka skupiała się bardziej na wewnętrznych przemyśleniach bohaterów, na ich rozterkach, wątpliwościach.

Na temat bohaterów nie będę się wypowiadać. Napisałam już co o nich myślę w mojej opinii odnośnie „Misji Ambasadora” i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wielka szkoda, naprawdę. Liczyłam, że może tym razem będą oni bardziej wyraziści, wzbudzą u mnie jakieś emocje. Nic z tego. Poza tym częste nawiązywanie do homoseksualizmy bohaterów, które we wcześniejszych książkach było ciekawym elementem, teraz stało się trochę męczące. Wszystko przez to, że autorka wręcz na siłę starała się podkreślać swoje poglądy na ten temat.

Jednak po raz kolejny pani Canavan obroniła się dzięki stylowi, jakim napisana został jej książka. Nie bardzo wiem, jak to jest możliwe, że pomimo tylu słabych punktów i tej całej przewidywalności, pochłaniałam kartkę za kartką, rozdział za rozdziałem. Canavan potrafi zaczarować słowem swojego czytelnika i sprawić, że będzie on czerpał przyjemność z lektury jej książek, przymykając oko na wszystkie niedociągnięcia.

Muszę przyznać, że dawno nie było mi tak trudno ocenić książkę. Miałam względem „Łotra” wiele oczekiwań, które nie zostały spełnione. Złości mnie, że to kolejna opowieść, nie bardzo różniąca się od pozostałych książek Canavan. Ale gdy tak próbuję na nią spojrzeć bez moich żalów, muszę przyznać, że to dobra pozycja fantasy, która ma w sobie to „coś”, co sprawia, że jest przyjemną w odbiorze lekturą. Jednak jeśli chodzi o mnie, w przypadku książek Trudi, pomału zaczyna to być za mało. Mam nadzieję (znowu), że trzeci tom uratuje tę trylogię.

Moja ocena: .... 4/6

niedziela, 26 czerwca 2011

W punktach sama o sobie


Niech to! Co prawda bardzo mi się podobało czytanie Waszych notek, w których zdradzaliście ciekawe informacje na swój temat, ale przyznam szczerze, miałam cichą nadzieję, że mnie ta zabawa ominie. Nie bardzo lubię mówić/pisać o sobie. A tu proszę ... na sam koniec zostałam wytypowana przez Aleksandrę :-)

[Wcześniej chciała zrobić to Magda, ale moja nieobecność mnie uratowała ;> ] 

Nic to. Dziękuję ślicznie za zaproszenie i śpieszę się z Wami podzielić kilkoma informacjami na swój temat.

1. Nazywam się Monika. Jestem mała i rozczochrana, piegowata, z plamką w oku i uwielbiam pląsać na boso, dlatego czasami znajomi określają mnie mianem hobbita. I w sumie czemu nie, bardzo chciałabym takim hobbitem być.

2. Nie słodzę, miodzę. Keczupuję też. Zajadam czosnek w stanie surowym oraz oliwki. Koniecznie greckie. I bez pestek.

3. Od 7 i pół roku w związku, w tym 10 miesięcy zamężna. Dzieci na stanie - zero, w planach czworo. Kotów na stanie – 2, w planach … nie, nie. Żadnych więcej kotów. Ewentualnie jeszcze jednego można by było przygarnąć.

4. Przez 7 lat trenowałam lekkoatletykę (sprint, skok w dal) odnosząc mniejsze lub większe sukcesy … i łamiąc nogę przy okazji, ponieważ …

5. Zawsze się o coś stuknę, puknę i uderzę. Nawet jeśli fizycznie nie bardzo jest to możliwe, np. idąc, walnę się prawym kolanem w lewą futrynę, a co. Wywrotek, obdartych kolan/łokci, wybitych zębów i dziur w nóżkach zaliczyłam całkiem sporo.

6. Lubię planować, kombinować, analizować … i zostawiać wszystko na ostatnią chwilę

7. Panikuję i dramatyzuję, obmyślając najgorsze scenariusze. Hormonalne huśtawki nastrojów to nieodłączny element mojej egzystencji. Łatwo się denerwuję, ale nerwy szybko mi przechodzą. I miewam „głupawki” … czasami naprawdę przerażające, ale ciii, bo babcia przyjdzie.

8. Przed zaśnięciem zawsze „odpływam” w swój świat marzeń. Taki z magią, elfami, smokami i gdzie mogę (jak to określa mój mąż) pociachać mieczykiem. Czasami naprawdę chciałabym, żeby to co fantastyczne, było rzeczywiste. I tak, pomimo 26 lat, w mojej głowie siedzą takie rzeczy.

9. Kocham podróże. Do tej pory udało mi się odwiedzić 10 krajów (9 w Europie + USA), a marzy mi się znacznie, znacznie więcej. Teraz na celowniku Wielka Brytania i Skandynawia.

10. Preferencje muzyczne - heavy metal (Iron Maiden, Manowar, Kamelot, Sonata Arctica, ....), muzyka filmowa (obecnie zasłuchuję się w OST z filmu X-Men: Pierwsza Klasa. Jest absolutnie genialny. Zwłaszcza temat towarzyszący Erikowi Lahnsherr). Dodatkowo lubię celtic folkowe klimaty.

11. Kiedyś na książki reagowałam jak Tofik na DiCaprio (Brzydal). W okresie szkolnym (podstawówka, liceum) czytałam 4 – 5 pozycji rocznie (tak, wliczając lektury. I wiem, nie ma się czym chwalić). Dlatego nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, aby sięgnąć po „Władcę Pierścieni” Tolkiena, ale dobrze, że to zrobiłam. To właśnie Tolkien otworzył mi oczy i pokazał fantastyczne oblicze książek. Od tamtej pory pomału rozkręcałam się czytelniczo,  by jakieś dwa lata temu, wsiąknąć na amen.

I na razie tyle o mnie. Co za dużo, to niezdrowo :-) Może kiedyś zdradzę coś jeszcze ;-)

Jeśli chodzi o wyznaczenie kolejnej osoby, przyznam szczerze, że nie bardzo się orientuję, kto w tej zabawie wziął już udział, a kto nie, więc pasuję. 


sobota, 25 czerwca 2011

Spójrz na mnie - Yrsa Sigurdardóttir

Tytuł: "Spójrz na mnie"
Autor: Yrsa Sigurdardóttir
Wydawnictwo: MUZA SA
Data wydania polskiego: maj 2011
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: "Horfðu á mig "
Data wydania oryginału: 2009 r.
Tłumaczenie: Jacek Godek


Moja opinia:
„Spójrz na mnie” to kolejna powieść kryminalna, autorstwa islandzkiej pisarki Yrsy Sigurdardóttir, opowiadająca o perypetiach elokwentnej i pewnej siebie prawniczki Tory. Książka, która w tym roku ukazała się nakładem wydawnictw MUZA, zaczyna się dość mocnym i przyprawiającym o ciarki na plecach prologiem.

8 stycznia 2008 roku. Życie Berglind oraz jej męża zmieniło się na zawsze, kiedy w wypadku samochodowym zginęła młoda dziewczyna, która podczas ich nieobecności miała się opiekować ich synem, Peturkiem. Od tamtego czasu w ich domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. W pokoju dziecinnym robiło się chłodno, zabawki poruszały się same, a rozrzucone ubrania rano leżały poskładane. Peturek często budził się przerażony w nocy, ale uspokajał rodziców mówiąc „Nie musieliście się budzić, Magga mnie pilnuje”. Czyżby ich dom został nawiedzony przez duch tragicznie zmarłej dziewczyny, która po śmierci w dalszym ciągu chce się opiekować chłopcem?

4 stycznia 2010 roku. Zamknięty oddział psychiatryczny w Song, Islandia. To tutaj trafiają skazani zmagający się z problemami psychicznymi. To tutaj musi udać się Tora, aby spotkać się z jednym z nich, Josteinnem Karlssonem, który zwrócił się do niej z prośbą o pomoc w sprawie rewizji wyroku. Patrząc na życiorys mężczyzny, Tora jest pewna, że to spotkanie nie będzie należało do przyjemnych, ponieważ Josteinn to brutalny i okrutny pedofil, skazany na dożywotni pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Spotkanie okazuje się jeszcze dziwniejsze, ponieważ Karlsson nie chce, aby Tora zajęła się rewizją jego wyroku, tylko sprawą Jackoba, dwudziestokilkuletniego chłopaka z zespołem Downa, oskarżonego i skazanego za podpalenie ośrodka rehabilitacyjnego, w którym kiedyś przebywał. W pożarze zginął jeden pracownik oraz czworo upośledzonych pensjonariuszy, wśród nich młoda dziewczyna w śpiączce, która – jak się okazało – była w ciąży. Sprawa została szybko zamknięta, a Jackob uznany za winnego. Ale czy ten niepełnosprawny chłopka był w stanie dopuścić się takiego czynu? Tora nie jest o tym przekonana, dlatego postanawia przyjrzeć się wszystkiemu. Tym bardziej, że w czasie jej śledztwa pojawia się coraz więcej zaskakujących wątków oraz mrocznych tajemnic.

Pani Yrsa w swojej książce świetnie poprowadziła wątek kryminalny. Podczas dochodzenia Tory co jakiś czas pojawiały się nowe szokujące informacje, poszlaki. Tajemnicze rysunki, dziwne smsy, zaginiona pensjonariuszka ośrodka. Przyznam się szczerze, że nie byłam w stanie rozgryźć, o co dokładnie w tym wszystkim może chodzi i kto może za tym stać. Niektóre na pozór nie związane ze sobą rzeczy, na końcowych kartach powieści zaczynały jednak w końcu do siebie pasować, a zakończenie zaskakiwało, tak jak powinno mieć to miejsce w dobrze napisanym kryminale.

„Spójrz na mnie” to bez wątpienia świetna i trzymająca w napięciu książka. Dodatkowo występujące w niej elementy horroru, pojawiające się w rozdziałach poświęconych duchowi młodej dziewczyny, napędziły mi niezłego strachu. Trzeba przyznać, że pani Yrsa potrafi budować napięcie, jak mało kto. W książce od pierwszych stron panuje mroczny i tajemniczy klimat, a niektóre historie naprawdę mną wstrząsnęły.

Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić w tej książce, było postępowanie głównej bohaterki, która czasami zapominała o pewnych rzeczach, by za kilkadziesiąt stron odkryć je na nowo. Mimo to jestem absolutnie oczarowana stylem autorki i jej pomysłami na fabułę. Pani Yrsa sprawiła, że mam wielką ochotę na jej kolejne książki i jeśli okażą się równie dobre jak ta, stanę się jej fanką.

Jeżeli macie mocne nerwy i ochotę na bardzo dobry kryminał, który już od samego początku przykuje Waszą uwagą, gwarantując zaskakujące zwroty akcji, „Spójrz na mnie” będzie dla Was idealną pozycją.

Moja ocena: 5/6

###

Recenzja opublikowana na portalu kobieta20.pl

środa, 22 czerwca 2011

W poszukiwaniu króla. Powieść o Inklingach - David C. Downing

Tytuł: "W poszukiwaniu króla. Powieść o Inklingach"
Autor: David C. Downing
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania polskiego: czerwiec 2011
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: "Looking for the King: An Inklings Novel"
Data wydania oryginału: 2010 r.
Tłumaczenie: Agnieszka Szurek

Moja opinia:
Co powiedzielibyście na możliwość spotkania pana Tolkiena lub Lewisa? Na możliwość podyskutowania z nimi przy kubku jabłecznika? Ja byłabym w piekło wzięta. I kiedy pojawiła się właśnie taka możliwość, co prawda tylko na kartach powieści, nie zastanawiałam się długo i czym prędzej sięgnęłam po „W poszukiwaniu króla” Davida C. Downinga.

Anglia, 1940 rok.
Tom McCord, młody Amerykanin, odwiedza miejsca związane z legendą o królu Arturze, aby zebrać informacje do swojej książki. Z kolei Laurę Hartman nawiedzają powtarzające się, zawsze takie same sny – śpiący król z lwem u stóp czy celtycki krzyż, wysoki jak latarnia. Tych dwoje, wspieranych przez Inklingów*, wyrusza razem w podróż do różnych zakątków malowniczej Anglii,  aby odszukać dowody na istnienie króla Artura i znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. [Tak mała sugestia - nie czytajcie opisu, znajdującego się z tylu książki, ponieważ (według mnie) za dużo zdradza.]

Prostota książki to jeden z jej atutów. Podczas lektury nie musiałam zachodzić w głowę, aby zrozumieć jakieś niewiarygodne teorie. Wszytko zostało przedstawione w bardzo jasny sposób i dzięki temu mogłam się skupić przede wszystkim na lekturze. Nie było tam zawiłych konfabulacji, misternych zagadek, tajnych spisków, poplątania z pomieszaniem. Owszem, do rozwiązania była pewna tajemnica, ale autor sprawił, że główni bohaterowie podążali „po nitce do kłębka”, nie tracąc czasu na rozwikływanie enigmatycznych łamigłówek.

Książka poza tym bardzo urzekła mnie swoim klimatem. Jej karty przesiąknięte były skrywaną od wieków tajemnicą, dysputami teologicznymi prowadzonymi przez „małą kompanię dobrych druhów”**, atmosferą oxfordzkiego środowiska, pięknymi krajobrazami Anglii. Autor potrafił sprawić, że naprawdę czułam, jakbym przebywała w tamtych miejscach, uczestnicząc w opisywanych wydarzeniach. Sprytne poprowadzenie akcji, które sprawiło, że z każdą kolejna strona dowiadywałam się coraz więcej, nie powaliło mi oderwać się od książki.

„W poszukiwaniu króla” ma również duchowy wymiar. Znalazło się tam sporo teologicznych rozważań na temat wiary, nawrócenia, mitu umierającego boga, a rozmowy te prowadzone były przez samych członków stowarzyszenia Inklingów.

I to był dla mnie najlepszy i wprawiający mnie w zachwyt element tej książki - możliwość „podsłuchania” rozmów prowadzonych przez samego Tolkiena, Lewisa czy Williamsa. Znalezienie się z nimi w pubie pod Orłem i Dzieckiem i uczestniczenie w jednym z ich co wtorkowych spotkań, w czasie których dyskutowali, wspominali lub czytali fragmenty pisanych akurat książek. Co więcej, pan Downing wykorzystał w swojej książce autentyczne zdania wypowiedziane czy napisane przez tych wielkich pisarzy. Materiał źródłowy z jakiego korzystał Downing jest naprawdę imponujący. Dawno nic nie wzbudziło u mnie takiej ekscytacji, jak czytanie tych fragmentów książki.

Tak więc jeśli macie ochotę dać się oczarować erudycji Lewisa, Tolkiena i Williamsa, wyruszyć w  podróż drogami Anglii w poszukiwaniu zaginionych artefaktów, poczuć nastrój oxfordzkiego środowiska – sięgnijcie po książkę „W poszukiwaniu króla” Davida C. Downinga. Tak jak jest to zaznaczone na okładce, tę pozycję czyta się jednym tchem.

Moja ocena: 5/6

* Inklingowie - nieformalna grupa oksfordzkich intelektualistów spotykających się w pubach w latach 30. i 40. XX wieku. Do Inkiingów należeli m.in. J.R.R. Tolkien, C.S. Lewis, Charles Williams.

** Lewis  nazywa swoich przyjaciół „małą kompanię dobrych druhów”: Zaskoczony Radością, s.35 [informacja znajduje się w przypisach „W poszukiwaniu króla”]

wtorek, 21 czerwca 2011

Córka Laguny - Michelle Lovric

Tytuł: "Córka Laguny"
Autor: Michelle Lovric
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania polskiego: wrzesień 2010
Liczba stron: 440
Tytuł oryginału: "The Undrowned Child"
Data wydania oryginału: 2009 r.
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski

Moja opinia:
Ponoć w każdym znasz jest coś z dziecka.  W moim przypadku tego dziecka jest dość sporo i choć nie jestem już nastolatką od kilku dobrach lat, lubię sięgać po literaturę młodzieżową. Wiąże się to pewnie również z tym, że książki i przyjemność czytania odkryłam dość późno i nadrabiam teraz to, co ominęło mnie w tamtych latach. Z reguły nie stanowi dla nie większego problemu wczuć się w klimat takich książek, zwłaszcza, jeśli poza samą rozrywką, mają one do zaoferowania coś więcej. Czy Córkę Laguny, autorstwa Michelle Lovric, którą miałam okazję ostatnio przeczytać, można zaliczyć do tego typu książek?


Wenecja, rok 1899.
Jedenastoletnia Teodora, mała napoletana, odkąd skończyła 6 lat marzyła o wizycie w Wenecji i w końcu to marzenie się spełniło. Jednak Wenecję w ciągu kilku ostatnich miesięcy zalała fala dziwnych wydarzeń. Miasto umiera, zanurzając się coraz szybciej w morzu. Czy ma to coś wspólnego z pojawieniem się w różnych częściach miasta posągów Brustolonów? I dlaczego nagle zaczęły umierać weneckie dzieci? Teodora z pomocą Lorenza, syna gondoliera, próbuje odkryć co jest przyczyną tych złowieszczych zdarzeń.

„Córka Laguny” to przede wszystkim książka osadzona w baśniowym klimacie. Możemy tutaj spotkać przeróżne, fantastyczne stworzenia, takie jak syreny, wilkołaki, duchy, Dobre Duszki. Umiejscowienia akcji w Wenecji dodaje tylko uroku i magii tej pozycji.

Mimo że książka ma dość sztampową fabułę, z zaciekawieniem czytałam kolejne strony, mówiące o przygodach dwójki młodych bohaterów. Autorka dzięki prostemu i plastycznemu językowi, którym opisuje Wenecję, jej historię oraz mieszkańców, sprawiła, że książka była przyjemną i lekką w odbiorze lekturą. Przyznam szczerze, że czasami miałam wrażenia jakbym naprawdę znalazła się w Wenecji i razem z Teo i Renzem przemykała nocą wąskimi uliczkami.

Jeżeli chodzi o niedociągnięcia - głównym mankamentem było dla mnie tempo akcji.  Miałam nadzieję, że będzie ono przyspieszać z każda kolejną stroną. Tym czasem w książce znalazło się trochę za dużo niepotrzebnych sytuacji, które spowolniały kolejne wydarzenia. Na szczęście krótkie rozdziały sprawiły, że nie było to nazbyt męczące.

Na koniec chciałam napisać o tym, co w tej książce spodobało mi się najbardziej. Mianowicie było to włączenie do fabuły zdarzeń i postaci historycznych. Niektóre rzeczy opisane w książce naprawdę miały miejsce, a osoby wspomniane na jej kartach żyły w przeszłości. Dodatkowo autorka wspomina liczne budynki, które do dzisiaj stoją w Wenecji. Dzięki temu, oprócz czytelniczej rozrywki, książka przybliżyła mi kilka interesujących informacji na temat Wenecji, a to się chwali.

Jeśli macie naście (lub więcej) lat i chcielibyście przenieść się w baśniowy świat, odkryć piękno Wenecji i przeżyć ciekawą przygodę, ta książka Wam to gwarantuje.


Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Fantastyczne losowanie - wyniki

Przede wszystkim chciałam Wam ślicznie podziękować za gratulacje z okazji obrony magistra. Bardzo, bardzo dziękuję za tyle miłych słów. Jeśli chodzi o temat pracy, nie jest on tajemnicą i brzmi: "Ocena wpływu fizjoterapii na dolegliwości bólowe u chorych na reumatoidalne zapalenie stawów". 

Przejdźmy teraz do tej bardziej wyczekiwanej części ;-) W kapeluszu losującym znalazło się 61 zgłoszeń:


A szczęśliwym zwycięzcą jest:


Dawiro

Serdecznie gratuluję i jestem bardzo ciekawa, którą książkę wybierzesz :-)

Pozostałym z Was chciałam podziękować za udział w moim pierwszym losowaniu. Myślę, że za jakiś czas zorganizuję następne, dorzucając do puli kolejne książki. 

A tymczasem znikam nadrabiać recenzyjne zaległości ... i przyrządzić mężowi lasagne na obiad ;-)

czwartek, 16 czerwca 2011

Fantastyczne losowanie

Wiecie, Fantastyczne zaczytanie istnieje już od ponad pół roku. Nie jest to wybitny staż, traktuję to raczej jako małą rozgrzewkę i przetarcie szlaków w książkowej blogosferze. Myślę jednak, że przez te 6 miesięcy troszkę się podszkoliłam, a co najważniejsze poznałam świetnych ludzi z takim samym hoplem na punkcie książek, jak jak.

Dziękuję Wam ślicznie za to, że odwiedzacie moją stronę i poświęcać swój czas, na przeczytanie tego, co aktualnie udało mi się naskrobać.

W związku z tym chciała zorganizować dla Was małe losowanie. Nie zgadniecie, co będzie nagrodą. Uwaga! Gotowi? Do wygrania będzie książka, ha! Zaskoczeni, prawda? Jednak ciężko mi było się zdecydować, jaką pozycją chciałabym obdarować zwycięzcę, dlatego osoba, która wygra, ksiazkę wybierze sobie sama z tej oto listy:

1. "Dziedzictwo mroku" Bree Despain
2. "Spójrz na mnie" Yrsa Sigurdardóttir
3. "Angelologia" Danielle Trussoni
4. "Miłość przez małe m" Francesc Miralles
5. "Dość już łez" Linda Howard
6. "Z zamkniętymi oczami" Gianrico Carofiglio
7. "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak" Wendelin Van Draanen
8. "Szepty" Marek Adamkowicz
9. "Kwadrat zemsty" Pieter Aspe
10. "Córka Czarownic" Dorota Terakowska
11. "Północna granica" Feliks W. Kres
12. "Wilcze gniazdo" Jacek Komuda
13. "Duma i uprzedzenie" Jane Austen
14. "Powrót Orków" Michael Peinkofer
15. "Wichrowe wzgórza" Emily Bronte



Zasady:
1. Aby wziąć udział w losowaniu wystarczy zwykłe "zgłaszam się", jednak jeśli  macie ochotę dopisać do tego coś więcej, będzie mi bardzo miło. Możecie dodać jakiś przymiotnik/zdanie żeby było ciekawiej ;-) Czyli "zgłaszam się np. pięknie lub niechętnie" ;-)

2. W zgłoszeniu proszę zostawić na siebie jakieś namiary - np. adres bloga, ewentualnie mail.

3. Na zgłoszenia czekam do niedzieli 19 czerwca, do godz. 20:00. Wyniki postaram się opublikować na drugi dzień.

4. Po ogłoszeniu wyników ustalę ze zwycięzcą, którą książkę przesłać.

No, to tyle.

###

I tak jeszcze nieśmiało chciałam się Wam pochwalić, że dziś .... obroniłam pracę magisterską :D

wtorek, 14 czerwca 2011

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1 (oprawa miękka) - informacja

Hej, hej. Chciałam się z Wami podzielić informacją na temat pewnej książkowej nowości wydawnictwa Solaris.

###

RAKIETOWE SZLAKI, tom 1
(oprawa miękka)
Antologia Klasycznej SF
Wybór Lech Jęczmyk

Wydawnictwo: Solaris
ISBN 978-83-7590-080-4
Oprawa: miękka
Tłumacze: Lech Jęczmyk, Zofia Uhrynowska-Hanasz, Piotr W. Cholewa, Jolanta Kozak, i inni
stron: 450
data premiery: 6 czerwca 2011
cena detaliczna 41,90 zł
DO KUPIENIA WYŁĄCZNIE w: Solarisnet.pl i EMPIK.com

Stare jest piękne. Stara, dobra science fiction nigdy się nie starzeje. Bawi, śmieszy, porywa, wciąż zaskakuje. Ci autorzy musieli podróżować w czasie. Lub mieli przecieki z przyszłości.

20 fantastycznych opowiadań w wyborze legendy redaktorów i tłumaczy fantastyki - Lecha Jęczmyka.

Czy roboty idą do nieba?

W co ma się ubrać ambasador ras galaktyki na pierwszą oficjalną wizytę z ziemskim rządem? Zwłaszcza jeśli wygląda jak... koń? W końską derkę?

Dylemat miejskiego cwaniaczka, któremu trafia się frajer gotowy kupić od niego miasto, morze, cały kontynent. Za grosze. Ale czy to na pewno frajer?

Jak będzie wyglądał świat, w którym za każde banalne "Kocham cię" albo "Kochanie, to nie tak jak myślisz" trzeba będzie płacić tantiemy właścicielowi praw do sloganu?

Oto opowiadania, które musisz przeczytać. Wszystkie. Bez wyjątku.

Okładkę do niej przygotowali Łukasz Matuszek i Tomasz Maroński

ZAWARTOŚĆ:
Varley John „Porwanie w powietrzu”
Lafferty R. A. „Najdłuższy obraz świata”
Watson Ian „Powolne ptaki”
Sturgeon Theodore „Skalpel Occama”
Bayley Barrington J. „Rejs po promieniu”
Tenn William „Bernie Faust”
Zacks Robert „Kontrolex”
Bilenkin Dymitr „To niemożliwe”
Aldiss Brian W. „Człowiek ze swoim czasem”
Jablokov Alexander „Strażnik śmierci”
Nagibin Jurij „Tajemniczy dom”
Kuttner Henry „Profesor opuszcza scenę”
Kupferberg Tuli „Tęsknota”
White James „Ubranie na miarę”
Sheckley Robert „Bitwa”
Zelazny Roger „Róża dla Eklezjastesa”
Le Guin Ursula K. „Ci, którzy odchodzą z Omelas”
Warszawski Ilja „Ucieczka”
Dickson Gordon R. „Mów mu, panie”
Wolfe Gene „Jak przegrałem II wojnę światową i pomogłem powstrzymać niemiecką inwazję”

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Ostatnia Królowa - C.W. Gortner


Tytuł: "Ostatnia Królowa"
Autor: Christopher W. Gortner
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania polskiego: kwiecień 2011
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: "The Last Queen"
Data wydania oryginału: 2009 r.
Tłumaczenie: Alina Siewior-Kuś

Moja opinia:
Są takie książki, które sprawiają, że podczas czytania wsiąkam na amen. Zapominam o Bożym świecie, skupiając się wyłącznie na lekturze. Może się wtedy palić, walić, a moje koty mogę na mnie urządzać dzikie gonitwy, mnie i tak nic nie ruszy. Liczy się tylko pochłanianie kolejnych stron, łapczywie z wypiekami na twarzy. „Ostatni Królowa” należy właśnie do takich książek, podczas lektury których muszę przypominać sobie o oddychaniu.

„Ostatnia Królowa” to powieść historyczna, autorstwa C.W. Gortnera., która przenosi nas do XV-wiecznej Europy. Na jej kartach autor przybliża życie Joanny I Kastylijskiej, zwanej również Joanną Szaloną. Ta hiszpańska infantka była trzecim dzieckiem pary królewskiej Izabeli I Katolickiej i Ferdynanda II Katolickiego. W wieku 16 lat poślubiła Filipa I Pięknego i opuściła swoją ukochaną Hiszpanię by zamieszkać wraz z nim we Flandrii. Jej życie nie było jednak usłane różami.

Powieści historyczne mają to do siebie, że oprócz rozrywki czytelniczej, przybliżają nam realia epoki, w której dzieje się akcja danej pozycji. Przynajmniej powinny. „Ostatni królowa” świetnie wywiązuje się z tego zadania, a autor zasługuje na wielkie brawa. W naprawdę ciekawy i wyczerpujący sposób Gortner opisuje ówczesne zwyczaje, jakie panowały na poszczególnych dworach Europy, przybliża wydarzenia jakie miały wtedy miejsce. Myślę, że osoby interesujące się tym okresem historii będą usatysfakcjonowani, tym bardziej, że autor starał się trzymać faktów. Ponadto książka zachęca, przynajmniej w moim przypadku, do poszperania i dowiedzenia się czegoś więcej na temat Hiszpanii, jej zjednoczenia, historii, struktur społecznych, a także do przypominamy sobie kilku faktów historycznych na temat dziejów Anglii, Flandrii oraz Francji w XV wieku.

Postacie, pojawiające się w książce, były wyraziste, barwne, zapadające w pamięć. Każdą odbierało się inaczej, jednak czasami ich sposób postępowania był zbyt oczywisty i schematyczny, przez co troszkę irytujący. Niemniej jednak bohaterowie zostali dobrze nakreśleni, za co pan Gortner ma u mnie kolejnego plusa. Jeśli chodzi o postać Joanny, wywoływała ona u mnie różne emocje. Czasami miałam ochotę potrząsnąć nią krzycząc „Dziewczyno! Przejrzyj w końcu na oczy!”. Czasami szlochałam współczując jej z całego serca, by za chwilę podziwiać jej odwagę i determinację. Bez wątpienia nie miała łatwego życia. Mimo że była infantką Hiszpanii, arcyksiężną, przyszłą królową, dla innych możnych tamtego świata pełniła rolę pionka w grze o władzę, o tron, o jak największe wpływy. Zdawała sobie z tego sprawę i próbowała walczyć, poświęcając swoje szczęście, bycie z dziećmi, a ja w tej walce cały czas byłam za nią. A czy była szalona? O tym musicie zdecydować sami.

Największy plus, wielkie brawa i ukłony z mojej strony należą się jednak za styl, język i prowadzenie akcji, które sprawiły, że nie mogłam się wręcz oderwać od tej książki. Nie wiem kto kogo pochłaniał, ona mnie czy ja ją. Podczas lektury tej pozycji nic się nie liczyło … chociaż nie. Liczyły się tylko kolejne strony, wydarzenia, wątki. Na jej kartach znalazłam wszystko. Miłość, zdradę, przyjaźń, nienawiść. Do tego duża porcja intryg, knowań, ale także bezgranicznego oddania i poświęcenia. Wszystko to przeplatające się ze sobą, opisane niezwykle barwnym i plastycznym językiem. Dawno żadna książka nie podziałała tak silnie na moje emocje.

Podsumowując, „Ostatnia Królowa” jest świetną lekturą dla miłośników powieści historycznych, należących zwłaszcza do płci pięknej. Przenosząc nas do gorącej i dzikiej Hiszpanii lub spokojnej i zielonej Flandrii, dostarcza całej gamy czytelniczych wrażeń. To porywająca historia o ludzkich namiętnościach, którą naprawdę warto przeczytać.

Moja ocena: 5/6

###

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica oraz portalowi Sztukateria