czwartek, 31 marca 2011

Reaktywacja

Oj, muszę podkasać rękawy i wziąć się za siebie, jak równie za nadrabianie zaległości w blogowym świecie. A troszkę ciut bardzo mi się tych zaległości nazbierało. Nie tracąc więc czasu na tłumaczenia co i dlaczego,  biorę się do pracy, rodacy!

czwartek, 10 marca 2011

Dziedzictwo Mroku - Bree Despain


Tytuł: "Dziedzictwo Mroku" 
Autor: Bree Despain 
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: listopad 2010
Liczba stron: 440
Tytuł oryginału: "The Dark Divine"
Data wydania oryginału: 2010 r.
Przełożyła: Agnieszka Fulińska

Moja opinia:
Grace Divine, uczennica trzeciej klasy liceum, spotyka na lekcji sztuki przyjaciela - Daniela, który zniknął kilka lat wcześniej. Jej rodzina nie cieszy się z jego powrotu, a brat Grace – Jude, jest wręcz wściekły z tego powodu, chociaż kiedyś tych dwóch chłopaków łączyła przyjaźń. Dlaczego bliscy Grace reagują w taki sposób na pojawienie się Daniela? Czy ma to coś z wydarzeniami, jakie rozegrały się w tę noc kiedy Daniel zniknął, a Jude został znaleziony przed domem cały we krwi? Jedno jest pewne, rodzina Grace nie życzy sobie, aby dziewczyna utrzymywała jakikolwiek kontakt z Danielem. Ona jednak jest nim zafascynowana i ciągnie ją do niego, ale Jude wymusza na Grace obietnicę, aby trzymała się od Daniela z daleka. Jednak „problem z obietnicami polega na tym, że kiedy już się taką złoży, to nie ma mocnych, żeby jej nie złamać.”*


Tak w ogólnym zarysie, można przedstawić fabułę powieści Bree Despain – „Dziedzictwo Mroku”. Nie wiem czy pani Despain ma w planach wydać tylko dwie książki, trylogię czy całą serię, ale ta pozycja jest pierwszą częścią. Książka zalicza się do dość popularnego ostatnio gatunku paranormal romance i jest w całości oparta na typowym schemacie takich pozycji. Amerykańskie liceum, zwyczajna dziewczyna, chłopak z mrocznym sekretem, miłość, niebezpieczeństwo, tajemnica. Tak, wszystkie niezbędne elementy takiego paranormalnego romansu tutaj znajdziecie.

Za sprawą pewnej książki (nie będę tutaj podawać tytułu i robić reklamy Edwardowi i Belli ];-> ) zniechęciłam się do tego typu pozycji i omijałam je jak najszerszym łukiem. Jednak ostatnio swoim uprzedzeniem mówię stanowcze NIE i kiedy nadarzyła się okazja, aby sięgnąć po „Dziedzictwo Mroku”, wykorzystałam ją bez zastanowienia. Tak cichaczem przyznam, że chciałam się jeszcze bardziej uprzedzić  do takich książek. Czy tak się stało?

O dziwo (zwłaszcza moje) niezupełnie. Przede wszystkim nastawiłam się na irytujących bohaterów. Autorka jednak spłatała mi psikusa i stworzyła swoich bohaterów łatwych to przełknięcia, ciekawych i nawet nie tak bardzo stereotypowych. I przede wszystkim nie drażniących mnie na każdej stronie. Grace - fajna i mądra dziewczyna, której pasją jest malarstwo. Jakaż była moja ulga, kiedy nie zaczęła robić cielęcych oczu i nie wzdychać na każdym kroku do Daniela. Jej zachowanie jednak bywało czasami pozbawione logiki, a sposób myślenia infantylny, ale nie było to nagminne. Daniel z kolei z początku irytował swoją postawą i pewnością siebie, jednak zyskał przy bliższym poznaniu. W jego kreacji ciekawe było to, że nie do końca byłam pewna, czy jest taki, jak mi się wydaje.

Kolejne moje uprzedzenie tyczyło się fabuły. Cóż … tak jak podejrzewałam okazała się typową sztampą, jednak z kilkoma ciekawymi elementami. Kilka razy nawet zaskoczyło mnie rozwiązanie jakiegoś wątku. Niemniej jednak łatwo domyśleć się kolejnych wydarzeń i tego jak książka może się skończyć.

Mimo swojej przewidywalności „Dziedzictwo Mroku” czytało mi się na prawdę dobrze. Kolejny psikus pani Despain. Byłam przygotowana na rozwlekłą akcją, jednak ta płynnie posuwała się do przodu. Można powiedzieć, że kolejne strony same się czytają. Byłam również przygotowana na kilkustronicowe „achy i ochy” Grace, opiewające cudowność Daniela. Tymczasem zostały one ograniczone do niezbędnego minimum. Całość została napisana przystępnie i poprawnie oraz w sposób zachęcający do czytania. Denerwowały mnie jednak wtrącenia w rozdziałach umiejscawiające akcję lub czas jej trwania, takie jak: „Po obiedzie”, „Kolacja”, „Później”, „Przerwa śniadaniowa”, „Co się stało po przerwie” i tym podobne. Było to dla mnie całkowicie zbędne, ponieważ bez problemu można się było tego domyśleć. Te tytuły czasami bardzo mnie drażniły, ponieważ sugerowały coś, co jest oczywiste. 

Według mnie książce brakuje tego „czegoś”, co wyróżniałoby ją na tle innych pozycji. Niby fajnie się ją czyta, jest ciekawa, ale nie zapada w pamięć. Sprawia wrażenie lekkiego czytadła, takiego na raz, które po przeczytaniu nie zaprząta już naszych myśli. Niektóre książki posiadają takie elementy, wydarzenia czy bohaterów, że podczas czytania zdarza mi się przerwać lekturę i trajkotać z zachwytem o tym mojemu mężowi. W „Dziedzictwie Mroku” brakowało mi właśnie takiego elementu charakterystycznego tylko dla tej pozycji.

Byłam absolutnie pewna, że „Dziedzictwo Mroku” jeszcze bardziej zniechęci mnie do takich książek, ale tak się nie stało. Mimo moich szczerych chęci. A czy zachęciło? Myślę, że nie do końca. Dało jednak cień szansy innym książką, zaliczającym się do tego gatunku. Dobrze mi się tę książkę czytało, ale że się tak wyrażę – szału nie ma. Nie żałuje czasu, który poświęciłam na przeczytanie tej pozycji, ponieważ dzięki niej fajnie się odprężyłam i zrelaksowałam.

* "Dziedzictwo Mroku", str. 24

Moja ocena: 4/6

###

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję :-)

środa, 9 marca 2011

Odcięta ...

Witam Was. Niestety okazało się, że problemy z interenetem będą miały charakter długotrwały. Nie wiem przez ile będę jeszcze odcięta od sieci. Kilka dni? Tydzień? Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. W każdym bądź razie póki co nie będę mogał odwiedzać Waszych blogów i odpowiadać na Wasze komentarze, co niezmiernie mnie smuci :-( Posty z nowymi opiniami powinny się jednak pojawiać ... jak tylko uda mi się dopaść komputer u rodziców ;-)

Pozdrawiam Was serdecznie.

Namárië,

Enedtil

wtorek, 8 marca 2011

Dziewczyna i chłopak wszystko na opak - Wendelin Van Draanen


Tytuł:
 
"Dziewczyna i chłopak wszystko na opak" 
Autor: Wendelin Van Draanen 
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: luty 2011
Liczba stron: 224
Tytuł oryginału: "Flipped"
Data wydania oryginału: 2001 r.
Przełożyła: Agnieszka Fulińska

Moja opinia:
Pewnie niektórzy z Was dziwią się, że przeczytałam taką książkę. Ja też się dziwię, ponieważ z reguły nie sięgam po książki, które nie należą do literatury fantastycznej, a już na pewno nie po takie, które wydają mi się banalną książeczką dla osób w wieku szkolnym i gimnazjalnym. Różnie to jednak bywa, a my czasami sięgamy lub robimy coś, przed czym wcześniej zapieraliśmy się rękami i nogami …


„Wszystko zaczęło się w wakacje przed drugą klasą”. Bryce dopiero co przeprowadził się z rodziną do nowego domu, a już ma kłopot o imieniu Juli Baker, która okazuje się jego sąsiadką. Oprócz tego Juli dla Bryce’a to prawdziwe skaranie boskie, przemądrzałe dziewczę, które nie chce zostawić go w spokoju i wszędzie za nim chodzi. Juli z kolei uważa, że Bryce to najwspanialszy chłopak na świecie z cudownie błękitnymi oczami. Jest w nim zadurzona po uszy i uważa, że jest jej winien pierwszy pocałunek. Czy Juli dostrzeże w końcu jaki naprawdę jest Bryce? I czy Bryce zrozumie, że Juli może być całkiem inna niż mu się wydaje?

Bardzo sceptycznie nastawiona zabrałam się za czytanie tej książki, by po kilku stronach nie móc oderwać się od lektury i wsiąknąć w nią na całego. Tak, dobrze przeczytaliście. Sama nie mogłam w to uwierzyć, ale książka naprawdę mi się spodobała, przykleiłam się do niej i przeczytałam ją w jeden wieczór. Nie wiem co mnie tak w niej zafascynowało. Czy może lekko i zabawnie opowiadana historia, napisana przystępnym językiem? Albo sposób prowadzenie narracji to przez Bryca to przez Juli, którzy całkowicie różnie odbierali i przedstawiali te same sytuacje? Czy może właśnie sami bohaterowie, ich spojrzenie na świat i przygody jakie ich spotykały? Myślę, że to wszystko i jeszcze kilka innych elementów sprawiło, że ta książka jest taką przyjemną i ciekawą lekturą.

Oprócz tego, że jest to książka o dorastaniu i pierwszej miłości, porusza ona również inne kwestie. Pokazuje, jak ludziom żyjącym obok siebie wydaje się, że się znają, kiedy tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. Jak po jakimś czasie, czasami nawet dopiero po kilkudziesięciu latach, dostrzegamy prawdziwe oblicze bliskiej nam osoby. I co jeśli nie spodoba nam się to, co zobaczyliśmy? Mówi o tym, że już w dzieciństwie kształtuje się charakter. Jak jedno wydarzenie może zmienić nasz sposób widzenia świata. Że są na świecie ludzie z żelaznym kręgosłupem, którzy potrafią walczyć o swoje racje i o to, co wydaje im się słuszne. Nie poddają się i czasem w niezwykły sposób wpływają na nasze dotychczasowe życie. Ale pokazuje również, że istnieją także ludzie, którzy osądzają innych i patrzą na nich z góry, mimo że nawet dobrze ich nie znają. Którzy są zwykłymi tchórzami, ponieważ nie potrafią powiedzieć prawdy. Wolą kłamać, niż zmierzyć się z własnymi lękami.

Nie wiem czy ta książka jest tak wyjątkowa jak mi się zdaje. Nie mam rozeznania w takich pozycjach, ponieważ nie czytam takiej literatury. Niektórzy z Was pewnie przeczytali dużo lepsze książki, opowiadające podobne historia, więc ta może się dla Was wydać całkiem zwyczajna. Ja jednak jestem całkowicie oczarowana tą książeczką, jej bohaterami i myślę, że z historii w niej zawartych, można się czegoś nauczyć i przemyśleć niektóre sprawy. Fajnie, że oprócz zwykłych i płytkich książek dla młodszych czytelników trafiają się takie wartościowe perełki.

Moja ocena: 5/6  

###

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję :-)

###

Jestem, żyję. Jak nie urok ... to brak czasu, a jak nie brak czasu, to brak internetu. Paskudne ustrojstwo, nadające sygnał posypałosię w sobotę i dopiero dziś zostaliśmy z powrotem podpięci do sieci, ale i tak cały czas coś szwankuje, a mnie zaraz trafi. Chciałam nadrobić zaległości na Waszych blogach i odpowiedzieć na Wasze komentarze, ale nie wiem czy mi się to w najbliższym czasie uda. Złośliwość rzeczy martwych ... Cud, że tego posta udało mi się opublikować.

środa, 2 marca 2011

Czerwona Piramida - Rick Riordan

Tytuł: "Czerwona Piramida" 
Autor: Rick Riordan 
Cykl: "Kroniki Rodu Kane"; tom I
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania polskiego: luty 2011
Liczba stron: 544
Tytuł oryginału: "The Kane Chronicles. Book One: The Red Pyramid"
Data wydania oryginału: 2010 r.
Przełożyła: Agnieszka Fulińska

Moja opinia:
Znacie to obłąkańcze uczucie szczęścia, które aż Was rozpiera od wewnątrz? Sprawia, że trzęsiecie się z tych pozytywnych emocji, a na Waszej twarzy gości uśmiech, tak duży, że aż niemożliwe jest, że się tam zmieścił? Macie ochotę klaskać w ręce, śmiać się, może nawet uronić łezkę z takiego pozytywnego wzruszenia? Muszę się Wam przyznać, że mi takie emocje towarzyszą czasami, gdy w moje ręce wpadną pewne, wyjątkowe dla mnie książki. Taką właśnie książką jest "Czerwona piramida" Ricka Riordana, autora cyklu "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Cyklu, który zagwarantował mi jedną z najlepszych przygód czytelniczych w moim życiu. Zrozumiała jest więc moja radość, kiedy po raz kolejny mogłam przenieść się w niesamowity świat, jaki stworzyła pan Riordan w swojej nowej serii -"Kroniki Rodu Kane", i dać się porwać przygodzie.


Myślę, że fabułę "Czerwonej piramidy" przybliża najlepiej notka z tyłu okładki:

„Od śmierci matki Carter i Sadie są sobie niemal obcy. Dziewczyna mieszka z dziadkami w Londynie, jej brat natomiast podróżuje po świecie z ojcem, wybitnym egiptologiem doktorem Juliusem Kane.

Pewnej nocy doktor Kane zabiera Cartera i Sadie na „eksperyment naukowy” do British Museum, w nadziei że uda mu się z powrotem połączyć rodzinę. Zamiast tego jednak uwalnia egipskiego boga Seta, który skazuje doktora na wygnanie, a jego dzieci zmusza do ucieczki.

Wkrótce Sadie i Carter odkrywają, że budzą się wszyscy bogowie Egiptu, a najgorszy z nich – Set – chce zniszczyć rodzinę Kane. Aby go powstrzymać, dzieci muszą podjąć niebezpieczną podróż po całym świecie. Będzie to zadanie, które przybliży je do prawdy o rodzinie i ujawni jej powiązania z tajnym stowarzyszeniem istniejącym od czasów faraonów.”

Ja nie zdradzę nic więcej, nie chcę psuć Wam przyjemności odkrywania kolejnych tajemnic i sekretów znajdujących się w książce.

Jak pewnie zdążyliście zauważyć, Riordan wplótł w swój najnowszy cykl elementy zaczerpnięte z kultury starożytnego Egiptu. Można się z tej książki dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy na ten temat lub odświeżyć sobie własną wiedzę z tej dziedziny, która spoczywa gdzieś tam w naszych głowach, mniej lub bardziej zakurzona. Występują tutaj liczne wzmianki na temat egipskich bogów i opowieści z nimi związane (jak i sami bogowie). Poznajemy historię zjednoczenia Egiptu oraz jakie wierzenia i zwyczaje tam panowały. W książce pojawiają się również wzmioanki na temat historycznych postaci jak i zabytki pochodzące z tamtego okresu, takie jak Kamień z Rosetty, Paleta Narmera, Sfinks, Igła Kleopatry, liczne uszebti.

Jeśli chodzi o głównych bohaterów – Cartera i Sadie, nie sądziłam, że to napiszę, ale przypadli mi bardziej do gustu niż bohaterowie z poprzedniej serii - Percy i Annabth. Sadie, chociaż ma niewielką wiedzę na temat cywilizacji starożytnego Egiptu, nie razi tym tak jak Percy i zdecydowanie szybciej wszystko przyswaja. Ma ostry język, jest przebojowa i mimo swoich dwunastu lat potrafi podejmować dojrzałe decyzje. Carter z kolei to poważny i mądry młodzieniec, przestrzegający zasad. Wydał mi się takim opanowanym i rozważnym starszym bratem. Ta dwójka świetnie się uzupełnia i nie sposób ich nie lubić. Inni bohaterowie są również bardzo dobrze przedstawieni, niekiedy osnuci tajemnicą, wzbudzają sympatię lub niechęć.

Książka przedstawiona jest jako zapis cyfrowego nagrania. Pierwszoosobowa narracja prowadzona jest zarówno przez Cartera jak i Sadie. Najpierw, przez dwa rozdziały, historię opowiada Cartera, potem przez dwa kolejne Sadie przybliża  nam co się wydarzyło i tak na zmianę. Dzięki temu możemy niektóre wydarzenie śledzić z dwóch, różnych  punktów widzenia, poznajemy również lepiej bohaterów. Dodatkowo w książce można znaleźć słowa w języku staroegipskim oraz ich hieroglificzny zapis, jak również rysunki amuletów, symboli lub innych starożytnych przedmiotów. Bardzo fajnie urozmaica to fabułę i sprawia, że książka wydaje się jeszcze ciekawsza.

Autor już na samym początku rzuca nas w wir wydarzeń. Akcja porywa nas już na tych pierwszych stronach i nie pozwala nam się nudzi, aż do samego końca. Przed bohaterami cały czas pojawiają się nowe wyzwania, decyzje do podjęcia, ucieczki przed wrogami lub walka z nimi. Odwiedzamy z nimi Londyn, Paryż, Nowy York, Waszyngton, Kair, Memphis, Phoenix, jak również miejsca nierzeczywiste, takie jak Kraina Umarłych. Ta książka to ciągła podróż Cartera i Sadie, która wystawi na próbę ich lojalność, przyjaźń, wiarę we własne siły. Riordan opisuje to wszystko w swoim świetnym stylu – bez dłużyzn, przyjemnie w odbiorze, z potężną dawką humoru.

Tak, tak. Opisuję tylko mój zachwyt nad tą książką, pomijając jej wady. A czy jakieś ma? Na pewno. Można by wymienić przewidywalność niektórych wątków lub naiwność i niedorzeczność niektórych sytuacji. Po prostu dla mnie książki pana Riordona są magiczne, gwarantuję mi doskonałą przygodę czytelniczą i jestem ślepa na ich minusy i  zawarte w nich niedociągnięcia.  


Zapowiada nam się kolejna świetna seria, nie tylko dla młodzieży. Książka łączy w sobie przyjemne z pożyteczniej. Dostarcza zarówno wiedzy na tematy cywilizacji starożytnego Egiptu, jak również gwarantuje czytelniczą rozrywkę. Wartka akcja, świetni bohaterowie, humor. Wszystko to napisane w przystępny i ciekawy sposób. Po lekturze "Czerwonej Piramidy" czuję się w pełni usatysfakcjonowana i niecierpliwie czekam na premierę drugiego tomu.


Gorąco polecam !


Moja ocena: 5/6


###

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję :-)


###

Aha, warto wspomnieć, że świat opisany w książce to ta sama rzeczywistość, w której rozgrywa się akcja serii "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Ciekawe czy bohaterowie z tych dwóch serii kiedyś się spotkają? Według mnie byłoby to ciekawym wydarzeniem  ;-)